Quantcast
Channel: Święci – W obronie Wiary i Tradycji Katolickiej
Viewing all 84 articles
Browse latest View live

Dziś wspominamy św. Bernadettę Soubirous

$
0
0

Objawienia Matki Bożej w Lourdes potwierdziły, że nauczanie Kościoła jest prawdą pochodzącą od Boga. 28 lipca 1858 r. ordynariusz Tarbes, bp Laurence, powołał komisję kanoniczną do zbadania prawdziwości objawień. Wielokrotnie przesłuchiwała ona Bernadettę i innych świadków, a także szczegółowo badała wszystkie przypadki cudownych uzdrowień. Po przyjęciu wyników prac komisji, 18 stycznia 1862 r., biskup Laurence wydał dekret uznający nadprzyrodzony charakter objawień w Lourdes. Czytamy w nim: „Uważamy za pewne, że Maryja Niepokalana, Matka Boża, rzeczywiście ukazała się Bernadecie Soubirous 11 lutego 1858 r. i w dniach następnych osiemnaście razy w Grocie Massabielskiej, na peryferiach Lourdes, i że wszystkie te objawienia były prawdziwe. Wierni zatem mogą w nie wierzyć”.

W roku 1866 Bernadetta wstąpiła do zakonu sióstr miłosierdzia w Nevers i pozostała tam aż do swojej śmierci 16 kwietnia 1879 r.
Lourdes tymczasem stało się jednym z największych sanktuariów w świecie. Obecnie każdego roku przybywa tam około 5 milionów pielgrzymów, aby prosić Maryję o uzdrowienie duszy i ciała. Sługa Boży Jan Paweł II dwukrotnie pielgrzymował do tego sanktuarium. Jego druga wizyta w Lourdes była zarazem jego ostatnią podróżą zagraniczną. Papież wypowiedział wtedy znamienne słowa: „Oto dotarłem do kresu mojej pielgrzymki…”

Matka Boża z Lourdes na swoich stopach miała 2 żółte róże.

„O Moja Mamo, Twemu Sercu zawierzyłam udręki mego serca i z Niego czerpię siłę i odwagę” św. Bernadetta.

Z różnych wypowiedzi Bernadetty i z wyznań jej uczuć sporządzono testament jaki mogła po sobie zostawić

Testa­ment Ber­na­detty Soubirous

Za biedę, w jakiej żyli mama i tatuś, za to, że się nam nic nie uda­wało, za upa­dek młyna, za to, że musia­łam pil­no­wać dzieci, stró­żo­wać przy owcach, za cią­głe zmęczenie… dzię­kuje Ci, Jezu.

Za dni, w który przy­cho­dzi­łaś, Maryjo, i za te, w które nie przy­szłaś — nie będę Ci się umiała odwdzię­czyć, jak tylko w raju. Ale i za otrzy­many poli­czek, za drwiny, za obe­lgi, za tych, co mnie mieli za pomy­loną, za tych, co mnie posą­dzali o oszu­stwo, za tych, co mnie posą­dzali o robie­nie inte­resu… dzię­kuje Ci, Matko

Za orto­gra­fię, któ­rej nie umia­łam nigdy, za to, że pamięci nigdy nie mia­łam, za moją igno­ran­cję i za moją głu­potę, dzię­kuję Ci

Dzię­kuję, Ci ponie­waż gdy­bym było na ziemi dziecko o więk­szej igno­ran­cji i więk­szej głu­po­cie, była­byś je wybrała…

Za to, że moja mama umarła daleko, za ból, który odczu­wa­łam, kiedy mój ojciec, zamiast uści­snąć swoją małą Ber­na­detę, nazwał mnie „sio­stro Mario Ber­nardo„ … dzię­kuję Ci, Jezu.

Dzię­kuję Ci za to serce, które mi dałeś, tak deli­katne i wraż­liwe, a które prze­peł­ni­łeś goryczą…

Za to, że matka Józefa obwie­ściła, że się nie nadaję do niczego, dzię­kuję…, za sarkazmy matki mistrzyni, jej głos twardy, jej nie­spra­wie­dli­wo­ści, jej iro­nię i za chleb upo­ko­rze­nia… dziękuję.

Dzię­kuję za to, że byłam tą uprzy­wi­le­jo­waną w wyty­ka­niu mi wad, tak że inne sio­stry mówiły: „Jak to dobrze, że że nie jestem Bernadetą“.

Dzię­kuję, za to, że byłam Ber­na­detą, któ­rej gro­żono wię­zie­niem, ponie­waż widzia­łam Cie­bie, Matko… tą Bar­na­detą tak nędzną i marną, że widząc ją, mówili sobie: „To ta ma być Ber­na­detą, którą ludzie oglą­dali jak rzad­kie zwierzę?“

Za to ciało, które mi dałeś, godne poli­to­wa­nia, gni­jące…, za tę cho­robę, pie­kącą jak ogień i dym, za moje spróch­niałe kości, za poce­nie się i gorączkę, za tępe ostre bóle… dzię­kuję Ci, mój Boże.

I za tę duszę, którą mi dałeś, za pusty­nię wewnętrz­nej oschło­ści, za Twoje noce i Twoje bły­ska­wice, za Twoje mil­cze­nie i Twe pio­runy, za wszystko. Za Cie­bie  – i gdy byłeś obecny, i gdy Cię bra­ko­wało… dzię­kuję Ci, Jezu

Webcam na Grotę w Lourdes Transmisja na żywo,

Więcej czytaj na: WOWiT (kliknij)

*****
Z listu św. Bernadetty Soubirous do papieża Leona XIII
Zapomniana Przepowiednia

U progu roku 2000, będzie się obserwować starcie następców Mahometa i narodów chrześcijańskich. Nastanie wielka bitwa, w której 5.650.451 żołnierzy straci życie, a bardzo destruktywna bomba zostanie rzucona na miasto w Persji. Ale na końcu znak krzyża zwycięży, a wszyscy muzułmanie nawrócą się na chrześcijaństwo.
Nastąpi wiek pokoju i szczęścia, ponieważ wszystkie państwa złożą swoje arsenały. Nastąpi wielkie bogactwo, podczas gdy Nasz Pan obłoży Swoim błogosławieństwem wiernych.
Na całej ziemi nie pozostanie ani jedna rodzina żyjąca w biedzie i cierpiąca głód. Jeden na dziesięciu otrzyma moc leczenia schorzeń u tych, którzy go poproszą o pomoc. Po tych cudach słychać będzie głos radości od wielkiej liczby ludzi.
Wiek XXI nazwany będzie „Drugim złotym okresem ludzkości”.
Więcej czytaj na: WOWiT (kliknij)

*****
Biblia w rok – czytania na 16 kwietnia

*****
Apel o stałą modlitwę za ks. Adama – najświeższe informacje od bliskiego przyjaciela księdza dra M. Żurka

 


Kategoria: Modlitwa, objawienia uznane przez Kościół, Pomoc duchowa, Wydarzenia, Święci Tagged: ks. Adam Skwarczyński, Matka Boża z Lourdes, modlitwa, Św. Ber­na­detta Soubirou

Święta Rita z Cascia – patronka spraw beznadziejnych i po ludzku niemożliwych….

$
0
0

 Św. Rita z Cascii jest najbardziej popularną świętą augustiańską. Jej imię to zdrobnienie od imienia Margherita (Małgorzata). Niewątpliwie jest osobą godną podziwu, gdyż doświadczywszy różnych sytuacji życiowych potrafiła stawić im czoła w duchu pokory i miłości. Wszędzie starała się wprowadzać pokój, stawała się lekarstwem dla zwaśnionych i skłóconych. Żyła w XV w. Lecz szeroko znaną stała się dopiero po wyniesieniu na ołtarze w 1900 r. Historycznie pewne daty z jej życia zapisane są w dokumentach procesu kanonizacyjnego z 1626 r.

 Całe jej życie upłynęło w Cascii. Jedyny raz opuściła Umbrię, udając się z pielgrzymką do Rzymu. Rita, jedyne dziecko Antoniego Lotti, urodziła się ok. 1381 r. w małej wiosce Roccaporena w pobliżu Cascii. Od wczesnej młodości czuła powołanie do wstąpienia na drogę życia zakonnego, jednak, na żądanie rodziców, w 1395 roku poślubiła młodego człowieka o dość gwałtownym usposobieniu. W krótkim czasie została matką dwóch synów. Jako młoda zamężna kobieta i matka całkowicie poświęciła się swojej rodzinie. Własnym postępowaniem starała się łagodzić negatywne cechy charakteru swego małżonka, przyczyniając się do jego nawrócenia. W osiemnastym roku ich małżeństwa mąż Rity został zamordowany. Nie wiadomo, czy był napastnikiem, czy padł ofiarą „wendety” w trwającej wówczas wojnie gwelfów i gibelinów. Rita, przepełniona duchem Ewangelii, potrafiła przebaczyć zabójcom męża i zaprzysięgła swych synów, by nie mścili krwi ojca. Modląc się prosiła Boga, by raczej ich zabrał, niż mieliby oni splamić się krwią dokonując zemsty. Niedługo potem jej niespełna dwudziestoletni synowie zmarli, prawdopodobnie w wyniku jakiejś zaraźliwej choroby.

Po utracie męża i dzieci, Rita postanowiła zrealizować swoje dawne pragnienie i poprosiła o przyjęcie do klasztoru Sióstr Augustianek w Cascii. Początkowo odmawiano jej mówiąc, że jeszcze żadna wdowa nie została przyjęta do zakonu. Lecz wreszcie po długich staraniach otrzymała pozwolenie wstąpienia do klasztoru św. Marii Magdaleny w Cascii. Tam przez 40 lat za ścisłą klauzurą prowadziła pełne heroicznej świętości Bogu poświęcone życie. Charakterystyczną dla tej doświadczonej przez życie kobiety była cześć do cierpiącego Jezusa – dlatego św. Rita należy także do grona mistyków pasyjnych Kościoła. Pewnego dnia tak przejęła się kazaniem o cierpieniu Chrystusa, że prosiła o łaskę udziału w cierpieniach Zbawiciela. Wtedy cierń z korony Jezusa wbił się w czoło Rity, i od tego momentu, przez następnych 15 lat, do śmierci nosiła tę bolesną, otwartą ranę. Zmarła 20 maja 1457 r. i w dwa dni później została uroczyście pochowana.

Zaraz po śmierci za jej wstawiennictwem zaczęło dziać się wiele cudów, które stały się podstawą do szybkiego rozprzestrzenienia się kultu. Dziesięć lat po śmierci niezniszczone zwłoki Rity zostały przeniesione do klasztornej zakrystii i złożone w ozdobnym sarkofagu.

 Sarkofag z 1457 r. posiada doskonałą wartość historyczną. Zawiera uznanie jej kultu przez miejscowego biskupa. Także obrazy ukazujące jej życie przedstawiają ją obok umęczonego Jezusa, trzymającą w prawej ręce długi cierń, a jej szlachetna twarz jest obramowana aureolą, która przypomina koronę cierniową. Pierwszy życiorys świętej, spisany na sposób poetycki przez pewnego adwokata z Cascii, nazywa ją „pełnią światła uświęconą, wielce szlachetną kobietą” i opowiada o cudach, które Bóg zdziałał za jej wstawiennictwem.

W 1946 r. w Cascii, obok starego klasztoru została zbudowana nowa bazylika, do tego szkoła, hospicjum i dom dla sierot. Bazylika stała się często odwiedzanym miejscem pielgrzymkowym. We Włoszech jedynie św. Antoni jest bardziej popularny od św. Rity, w której wierni widzą skuteczną wstawienniczkę w trudnych sprawach życiowych, gdyż ona sama, jako żona i matka, musiała w swym życiu wiele przecierpieć. Jest czczona w całym świecie katolickim, a zwłaszcza w Ameryce Południowej i na Filipinach, gdzie pod jej wezwaniem są liczne kościoły, a nawet wsie noszą jej imię.

Każdego 22. dnia miesiąca wierni gromadzą się w naszym kościele parafialnym p.w. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Krakowie na mszy św. odprawianej w intencji próśb zanoszonych do Boga za wstawiennictwem świętej stygmatyczki. Po mszy odprawiane jest nabożeństwo, w czasie którego odczytywane są przesłane lub złożone osobiście prośby wiernych dotkniętych boleśnie przez los, chorych, opuszczonych, zdradzonych ale nie tracących wiary, przybywają lub przesyłają swe intencje osoby pochodzące nie tylko z Krakowa ale wręcz z całego kraju, a nawet rodacy z zagranicy. Doroczna uroczystość w dniu 22 maja to niewątpliwie jedno z najważniejszych wydarzeń religijnych Krakowa, w tym też dniu nasz Zakon dziękuje swym dobroczyńcom oraz osobom, które swoją pracą i modlitwą wspierają go we wszelkich zadaniach i posłudze.

Modlitwa do św. Rity – patronki spraw beznadziejnych

Św. Rita – patronka rodziny i przebaczenia. Na całym świecie uznawana za patronkę od spraw beznadziejnych. Siła tej modlitwy zmiękcza serca i umysły wierzących i ateistów… sam zobacz i daj świadectwo

O potężna i sławna Święta Rito, oto u twoich stóp nędzna dusza potrzebująca pomocy, zwraca się do ciebie z nadzieją, że zostanie wysłuchana. Ponieważ jestem niegodny z tytułu niewierności mojej, nie śmiem spodziewać się, że moje prośby będą zdolne ubłagać Boga. Dlatego wyczuwam potrzebę, aby mieć za sobą potężną orędowniczkę, więc ciebie wybieram sobie, Święta Rito, ponieważ ty właśnie jesteś niezrównaną Świętą od spraw trudnych i beznadziejnych.
O droga Święta, weź do serca moją sprawę, wstaw się do Boga, aby uprosić mi łaskę, której tak bardzo potrzebuję i o którą tak gorącą proszę (tutaj wyrazić łaskę, o którą się prosi)
Nie pozwól mi odejść od ciebie nie będąc wysłuchanym. Jeżeli jest we mnie coś, co byłoby przeszkodą w otrzymaniu łaski, o którą proszę, pomóż mi usunąć tę przeszkodę: poprzyj moją prośbę swymi cennymi zasługami i przedstaw ją swemu niebieskiemu Oblubieńcowi, łącząc ją z twoją prośbą. W ten sposób moja prośba zostanie przedstawiona przez ciebie, wierną oblubienicę spośród najwierniejszych. Ty odczuwałaś boleść Jego męki, jak mógłby on odrzucić twą prośbę i nie wysłuchać jej?
Cała moja nadzieja jest więc w tobie i za twoim pośrednictwem czekam ze spokojnym sercem na spełnienie moich życzeń. O droga Święta Rito, spraw, aby moja ufność i moja nadzieja nie zostały zawiedzione, aby moja prośba nie była odrzuconą. Uproś mi u Boga to, o co proszę, a postaram się, aby wszyscy poznali dobroć twego serca i wielką potęgę twego wstawiennictwa.
O Najsłodsze Serce Jezusa, które zawsze okazywało się tak bardzo czułe na najmniejszą nędzę ludzkości, daj się wzruszyć moimi potrzebami i nie bacząc na moją słabość i niegodność, zechciej wyświadczyć mi łaskę, która tak leży mi na sercu i o którą prosi Cię dla mnie i ze mną Twoja wieczna oblubienica, Święta Rita.
O tak, za wierność, jaką Święta Rita zawsze okazywała łasce Bożej, za wszystkie zalety, którymi uhonorowałeś jej duszę, za wszystko co wycierpiała w swym życiu jako żona, matka i w ten sposób uczestniczyła w Twej bolesnej męce i wreszcie z tytułu nieograniczonej możliwości wstawiania się, przez co chciałeś wynagrodzić jej wierność, udziel mi Twej łaski, która jest mi tak bardzo potrzebna.
A Ty, Maryjo Dziewico, nasza najlepsza Matko Niebieska, która przechowujesz skarby Boże i rozdzielasz wszelkie łaski, poprzyj Twoim potężnym wstawiennictwem modły Twej wielkiej czcicielki Świętej Rity, aby łaska o którą proszę Boga, została mi udzielona. Amen.
za: http://www.augustianie.pl

Modlitwa odpustowa do św. Rity odmawiana w Sanktuarium w Cascii

W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Bądź pochwalona, o święta Rito z Cascii, za Twoją wierność obietnicom chrztu świętego. Wstawiaj się za nami, abyśmy z radością i wiernie realizowali nasze powołanie do świętości, zwyciężając zło dobrem.

Chwała Ojcu…

Bądź pochwalona, o chwalebna święta Rito, za Twoje umiłowanie modlitwy. Pomagaj nam, byśmy byli zjednoczeni z Jezusem, ponieważ bez Niego nic uczynić nie możemy i tylko w Jego imieniu i naśladując Go możemy być zbawieni.

Chwała Ojcu…

Bądź pochwalona, o Święta przebaczenia, za Twoją stałość i odwagę, którą ukazałaś w najtragiczniejszych momentach Twego życia oraz za wspaniałość przebaczenia. Wstawiaj się za nami do Boga, abyśmy przezwyciężali uprzedzenia i lęki oraz wierzyli w zwycięstwo miłości nawet w beznadziejnych sytuacjach.

Chwała Ojcu…

Bądź pochwalona, święta Rito, za cnoty, których przykład nam zostawiłaś jako córka, żona, matka, wdowa i siostra zakonna. Pomóż nam, abyśmy doceniali dary otrzymywane od Boga, siejąc ziarna nadziei pokoju poprzez wierne wypełnianie naszych codziennych obowiązków.

Chwała Ojcu…

Owocem Ducha Świętego jest miłość.
– Ty, Rito, nią żyłaś – uproś ją nam u Boga.
Owocem Ducha Świętego jest pokój.
– Twoje serce było nim wypełnione. Uproś go nam u Boga.
Owocem Ducha Świętego jest radość.
– Ty, Rito, jej doświadczyłaś. Uproś ją nam u Boga.
Owocem Ducha Świętego jest cierpliwość.
– Ty, Rito, ją posiadałaś. Uproś ją nam u Boga.
Owocem Ducha Świętego jest przebaczenie.
– Ty, Rito, nim żyłaś. Uproś je nam u Boga.
Owocem Ducha Świętego jest wierność.
– Ty, Rito, nią jaśniałaś. Uproś ją nam u Boga.
Owocem Ducha Świętego jest panowanie nad sobą.
– Ty, Rito, je posiadałaś. Uproś je nam u Boga.
Owocem Ducha Świętego jest nadzieja.
– Ty, Rito, nią żyłaś. Uproś ją nam u Boga.

Ojcze nasz…

Panie Jezu, przez wstawiennictwo świętej Rity przedstawiamy Ci nasze prośby i gorące pragnienie dobra dla naszych rodzin i wspólnot. Ześlij nam Ducha Świętego, aby nasze słowa i czyny, tak jak świętej Rity, były inspirowane Twoją Ewangelią i kierowane łaską. Tobie chwała i dziękczynienie przez wszystkie wieki wieków. Amen.

Przez wstawiennictwo świętej Rity niech nas błogosławi Bóg wszechmogący, Ojciec i Syn, i Duch Święty. Amen.

Za: Ks. Z. Sobolewski, Święta Rito – módl się za nami. Modlitewnik, Siedlce 2009, s. 72.


Kategoria: Święci Tagged: Święta Rita z Cascia

Św. Antoni – módl się za nami!

$
0
0

Święty znany jako Antoni z Padwy, nie miał na imię Antoni i nie urodził się w Padwie. Najczęściej jest on wzywany do pomocy w przypadkach zagubienia jakiegoś przedmiotu, co wydatnie ogranicza pole jego możliwości. Przypomnijmy więc fakty i sprostujmy błędne przekonania, związane z jego osobą.

FERDYNAND Z LIZBONY
Ferdynand (Fernando) urodził się w Lizbonie. Jako najbardziej prawdopodobną datę jego urodzin przyjmuje się 15 sierpnia 1195 r. Nie znamy nazwiska jego rodziców. Wiemy jedynie, że ojciec miał na imię Marcin, a matka – Maria Teresa. O wczesnym dzieciństwie Ferdynanda nie wiadomo praktycznie nic, poza tym, że do 1210 roku uczęszczał do szkoły przykatedralnej, był nadzwyczaj religijnym chłopcem i żywił głębokie nabożeństwo do Matki Bożej.

Książę ciemności, zgadując, że Ferdynand będzie w przyszłości wielkim świętym, bardzo wcześnie zaczął manifestować swoją obecność. Pewnego dnia, gdy młody człowiek modlił się w katedrze Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, lampka płonąca przed ołtarzem nagle zgasła i wnętrze świątyni pogrążyło się w mroku. Domyślając się, że chodzi o podstęp szatana, Ferdynand nakreślił palcem na marmurze znak krzyża, a płomień natychmiast zapłonął z powrotem. Zły duch rzucił się do ucieczki, co zostało wyobrażone na jednym z fresków katedry.

św. AntoniŚw. Antoni pracował niestrudzenie i odznaczał się niezwykłą pamięcią. Znał on Biblię tak doskonale, że mówiono o nim: „Gdyby wszystkie święte Pisma uległy zniszczeniu, Antoni mógłby podyktować je sekretarzowi, aby w ten sposób zostały odtworzone”.

Trudno zliczyć cuda, jakie towarzyszyły jego krótkiemu życiu (zmarł, mając zaledwie 36 lat). Został kanonizowany w niespełna rok po swojej śmierci,
natomiast w 1946 roku, papież Pius XII ogłosił go doktorem Kościoła, nadając mu przydomek „Doctor Evangelicus”.

Egzorcyzm św. Antoniego przeciwko burzom
Przy każdym krzyżyku należy uczynić ręką znak Krzyża Św.

Jezus Chrystus Król Chwały przyszedł w Pokoju.
+ Bóg stał się człowiekiem
+ i Słowo stało się ciałem.
+ Chrystus narodził się z Dziewicy.
+ Chrystus cierpiał.
+ Chrystus został ukrzyżowany.
+ Chrystus umarł.
+ Chrystus powstał z martwych.
+ Chrystus wstąpił do Nieba.
+ Chrystus zwycięża.
+ Chrystus króluje.
+ Chrystus rządzi.
+ Niechaj Chrystus ochroni nas przed wszelkimi burzami i błyskawicami.
+ Chrystus przeszedł przez ich środek w Pokoju,
+ i Słowo stało się Ciałem.
+ Chrystus jest z nami razem z Maryją.
+ Uciekajcie wy, wrogie duchy, ponieważ Lew z pokolenia Judy, z rodu Dawida zwyciężył.
+ Święty Boże!
+ Święty mocny!
+ Święty i Nieśmiertelny!
+ Zmiłuj się nad nami. Amen!

*****
Św. Antoni w walce z herezjami – cud eucharystyczny w Rimini.

Pewnego razu św. Antoni usiłował przekonać zaciekłego heretyka, że Chrystus jest naprawdę obecny w opłatku Hostii świętej. Zwrócił się do niego z pytaniem: – Czy uwierzysz w prawdziwość Najświętszego Sakramentu, gdy muł, na którym jeździsz odda hołd Chrystusowi ukrytemu pod postacią chleba?

CUD MUŁA – miejsce wydarzenia: RIMINI; rok wydarzenia: 1227
W Rimini (Włochy), na placu Trzech Męczenników, przed kościołem pw. św. Franciszka a’Paulo, znajduje się niewielka kapliczka wybudowana dla uwiecznienia cudu dokonanego przez i za wstawiennictwem św. Antoniego z Padwy.

swAntoni i mulW 1227 r. podczas odwiedzin tego miasta Antoni prowadził dysputę z katarskim heretykiem. Historia przechowała jego nazwisko: Bonovillo. Dyskusja koncentrowała się wokół zagadnienia substancjalnej, rzeczywistej obecności Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Argumenty Antoniego były na tyle mocne, iż wydawało się, że uda mu się przyprowadzić jeszcze jedną zabłąkaną owieczkę do źródła prawdziwej wiary… Jak to w życiu wszelako bywa, gdy argumenty i logika nie wystarczają, pozostaje tylko odwołanie się do bezradnego zapytania Piłata: „Cóż to jest prawda?”J 18, 28. I tak też uczynił Bonovillo. A mianowicie, nie będąc w stanie sam podjąć decyzji, odwołał się do losu: „Jeśli będziesz w stanie, Antoni, ukazać mi praktycznie rzeczywistą obecność Chrystusa w Eucharystii, jeśli dokonasz takiego cudu, przyznam ci rację!”

I postawił całkowicie, wydawałoby się, nierealne warunki: „Założymy się? Przetrzymam jedno ze swoich zwierząt przez 3 dni bez jedzenia, po czym przyprowadzę je w miejsce publiczne i postawię przed misą pokarmu. Wtedy Ty staniesz przed nim z chlebem, który – jak twierdzisz – jest Ciałem Chrystusa. Jeżeli zwierzę, zamiast zacząć się posilać, odda cześć Twemu Bogu, uwierzę i wezmę udział w wierze twojego kościoła”.

mulI Antoni zgodził się! Niemożliwe? A jednak. „Błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli” J 20, 29, powiedział Pan i cud Niewiernego Tomasza miał się w historii zbawienia jeszcze raz powtórzyć… Uzgodnionego dnia na Grand Piazza (dziś plac Trzech Męczenników) w Rimini zgromadzili się z jednej strony Antoni i wierni Kościoła, a z drugiej Bonovillo i gromada katarów. Antoni, po odprawieniu uroczystej Mszy św. w pobliskim kościele, trzymał w dłoniach konsekrowaną Hostię w niewielkiej monstrancji – heretyk prowadził głodnego muła.

A na placu ustawiona była misa pełna strawy… Antoni poprosił o ciszę i gdy ta nastała zwrócił się ku zwierzęciu: „Przez imię i w imię twego Stwórcy, którego ja, niegodny Jego sługa, trzymam w moich dłoniach, nakazuję ci: podejdź natychmiast i oddaj pokłon twemu Panu, z całym należnym Mu szacunkiem, tak by wszyscy heretycy i czyniący zło zrozumieli, że wszystko stworzenie powinno ukorzyć się przed swoim Stwórcą, którego kapłani ukazują im w swych dłoniach na ołtarzach ofiarnych”.

I stał się rzecz niezwykła. Świadkowie patrzyli, z każdą upływającą chwilą coraz bardziej zdumieni, jak muł odwrócił się od ofiarowywanej mu strawy i poczłapał ku kapłanowi z Hostią! Gdy się zbliżył ugiął przednie nogi, pochylił głowę do ziemi i zastygł w bezruchu… Widząc to adwersarz Antoniego padł mu do nóg i publicznie wyznał błędy swej postawy i czynów. Odtąd stał się jednym z najwierniejszych współpracowników świętego franciszkanina…

Historia zdarzenia została już zamieszczona w najstarszej biografii Antoniego „L’Assidua” („Niestrudzony”). Innym dziełem wspominającym Cud w Rimini jest biografia świętego „Begninitas”„Benignitas” 16, 6-17

Św. Antoni – Boży Wojownik
Cz 1.

Cz 2.


Kategoria: Modlitwa, Święci Tagged: cud eucharystyczny, egzorcyzm przeciw burzom, modlitwa, Święty Antoni z Padwy

Prof. Leon Dyczewski OFMConv –„Obrońca godności i praw człowieka” książka o św. Maksymilianie Marii Kolbe

$
0
0

„Obrońca godności i praw człowieka”

14 sierpnia 1941 r. mija 75. rocznica męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Marii Kolbego.
Z tej okazji proponujemy naszym czytelnikom darmowy audiobook „Obrońca godności i praw człowieka” autorstwa franciszkanina prof. Leona Dyczewskiego.
Z książki dowiemy się, że godność ludzką można zachować wszędzie, być solidarnym z innym i ofiarnym dla swoich bliźnich w każdych warunkach, a zło dobrem zwyciężać także w strukturach zniewalania i przemocy – tak jak czynił to św. Maksymilian Maria Kolbe.

Posłuchaj fragmentu:

Pobierz darmowy audiobook (czas trwania 60 min):
„Obrońca godności i praw człowieka” (zip. kliknij)

Źródło: Tygodnik Katolicki Niedziela


Kategoria: Aktualności, Media, Święci Tagged: audiobook "Obrońca godności i praw człowieka", Św. Maksymilian Maria Kolbe

Święty Maksymilian Maria Kolbe, prezbiter i męczennik

$
0
0

Święty Maksymilian Maria Kolbe

24.-P.-Kolbe-2Całym swoim życiem i na koniec również śmiercią, w obozie koncentracyjnym w Auschwitz-Birkenau, św. Maksymilian potwierdził to, co powtarzał: „Tylko miłość jest twórcza”.

Rajmund (imię z chrztu), Maksymilian Kolbe urodził się 8 stycznia 1894 roku w Zduńskiej Woli. Dzieciństwo spędził w Pabianicach. We Lwowie, wraz ze swoim starszym bratem, w 1910 roku wstąpił do zakonu franciszkanów (OFMConv).

Wówczas to otrzymał imię Maksymilian. Od 1912 roku studiował w Rzymie. Tam uzyskał doktorat z filozofii i z teologii, tam też wraz z kilkoma współbraćmi w 1917 roku zakłada stowarzyszenie pod nazwą Rycerstwo Niepokalanej. W Rzymie przyjął święcenia kapłańskie w 1918 roku. Rok później wrócił do Polski. Od stycznia 1922 roku zaczął wydawać w Krakowie miesięcznik „Rycerz Niepokalanej”.

W 1927 roku założył pod Warszawą klasztor-wydawnictwo o nazwie Niepokalanów, który wkrótce stał się ogromnym katolickim ośrodkiem prasowym i ewangelizacyjnym. Tam wydawano kilka wysokonakładowych miesięczników a od 1935 roku także dziennik katolicki „Mały Dziennik”. Jego nakład w marcu 1936 roku wynosił w dni powszednie 115 tysiący egzemplarzy, by dwa lata później osiągnąć (w 10 różnych wydaniach) prawie 250 tysięcy. Nakład sztandarowego miesięcznika „Rycerz Niepokalanej” w grudniu 1938 roku doszedł do miliona egzemplarzy.

W 1930 roku św. Maksymilian wyjechał do Japonii i tam zaczął wydawać japoński odpowiednik „Rycerza Niepokalanej”, a wkrótce i w Japonii założył klasztor (Mugenzai no Sono) na wzór tego w Niepokalanowie. Rozpoczął organizowanie podobnych ośrodków w Chinach i Indiach. W roku 1936 wrócił jednak do Polski, aby pokierować Niepokalanowem, który już wtedy był największym klasztorem katolickim na świecie. W chwili wybuchu II wojny światowej żyło tam i pracowało około 700 zakonników.

W grudniu 1938 roku w Niepokalanowie ruszyła własna radiostacja i audycje rozpoczęło nadawać Radio Niepokalanów. Św. Maksymilian myślał także bardzo konkretnie, by usprawnić kolportaż niepokalanowskiej prasy, o budowie lotniska na terenie klasztoru, z którego mogłyby startować samoloty obsługiwane przez braci zakonnych. Ten ostani plan św. Maksymiliana jak i pomysł stworzenia specjalnego działu filmowego w Niepokalanowie przekreślił wybuch II wojny światowej.

Po wybuchu II wojny światowej o. Maksymilian wraz z trzydziestoma czterema braćmi zostaje aresztowany i wywieziony najpierw do obozu w Lamsdorf (Łambinowice), a później do Amtitz (Gębice), a wreszcie do Ostrzeszowa. Do Niepokalanowa powraca 8 grudnia 1939 roku. Po raz drugi zostaje aresztowany 17 lutego 1941 roku i osadzony w centralnym więzieniu Gestapo na Pawiaku w Warszawie. 28 maja 1941 roku zostaje przewieziony do obozu koncentracyjnego w Auschwitz-Birkenau, gdzie stał się numerem 16 670. Tutaj krzepi upadłych na duchu, spowiada, dzieli się z innymi tym, co najcenniejsze: miską zupy i chlebem. W końcu ofiaruje swoje życie, za nieznanego muwięźnia Franciszka Gajowniczka.

O. Kolbe zmarł 14 sierpnia 1941 roku, dobity przez hitlerowców zastrzykiem trucizny, jako jeden z ostatnich więźniów zamkniętych w bunkrze głodowym.

Został beatyfikowany 17 październka w 1971 roku przez papieża Pawła VI, natomiast Jan Paweł II, 10 października 1982 roku, ogłosił go świętym, nazywając „patronem naszych trudnych czasów”.
Za: http://www.franciszkanie.pl/

Czytaj więcej na: https://ewangeliadlanas.wordpress.com/

*****
Auschwitz. Kolbe przywrócił mi wiarę.

Zygmunt Gorson – Żyd i więzień Auschwitz, opowiada, jak św. Maksymilian przywrócił mu w piekle obozu wiarę.

„Pochodziłem z dobrego domu, gdzie miłość była słowem-kluczem. Moi rodzice byli dobrze sytuowani i wykształceni. Moje trzy siostry, bardzo ładne, moja mama, która była adwokatem, doktorantem uniwersytetu w Paryżu, mój ojciec i moi dziadkowie, wszyscy zmarli: jedynie ja przeżyłem. Być dzieckiem wychowanym w tak cudownym środowisku i znaleźć się potem niespodziewanie zupełnie sam, w wieku trzynastu lat, w piekle Auschwitz, posiada taki efekt, że inni mogą to zrozumieć z wielkim trudem.

Wielu z nas, chłopców, straciło nadzieję, szczególnie wówczas, kiedy naziści pokazywali nam zdjęcia tego, co według nich było bombardowaniem Nowego Jorku. Bez nadziei nie było możliwym przeżyć i dlatego wielu chłopców w moim wieku rzucało się na druty wysokiego napięcia. Ja szukałem zawsze kogoś, kto miałby jakiś związek z moimi zamordowanymi rodzicami, jakiegoś przyjaciela mojego ojca, jakiegoś sąsiada lub kogokolwiek w całym tym tłumie ludzkim, który by ich znał. To dlatego, bym nie czuł się samotnym.

To było wtedy, kiedy błąkałem się – szukając kogokolwiek, z kim mógłbym podzielić się wspomnieniami – jak Kolbe mnie spotkał i rozmawiał ze mną. Był dla mnie jak anioł, i jak matka bierze swe pisklęta pod skrzydła, tak on mnie wziął w ramiona. Ocierał zawsze moje łzy. Od tego momentu wierzę o wiele bardziej w Boga, ponieważ od czasu, kiedy zmarli moi rodzice, pytałem siebie nieustannie: „Gdzie jest Bóg?” I straciłem wiarę.

Kolbe mi ją przywrócił! On wiedział, że byłem żydem, lecz to nie stanowiło różnicy. Jego serce nie czyniło rozróżnienia między osobami i nie miało dla niego znaczenia to, czy są żydami, katolikami lub z jeszcze innych religii: on kochał wszystkich i dawał miłość, nic innego jak miłość. Na przykład rozdawał tak dużą część swoich znikomych porcji, że dla mnie było cudem to, iż pozostawał przy życiu.

Teraz jest łatwo być uprzejmym, dobroczynnym, pokornym, dopóki panuje pokój i jest dostatek. Mogę jednak powiedzieć, że być takim jak o. Kolbe, w tym czasie i w tym miejscu, to przekracza wszystko, co słowa mogą wyrazić. Jestem żydem od pokoleń, ponieważ jestem synem matki żydówki, jestem wyznania mojżeszowego i jestem dumny z tego.

Mimo to, że pokochałem bardzo mocno Maksymiliana Kolbego, kiedy byłem w Auschwitz, gdzie on okazał się moim przyjacielem, to kocham go także teraz i będę go kochał, aż do ostatniego momentu mojego życia”.
Zygmunt Gorson http://www.franciszkanie.pl/

***
Święty Maksymilianie! Radujemy się wielką chwałą Twoją i dziękujemy Bogu za to, że tak Cię wywyższył i wsławił w obliczu świata.
Umiłowany nasz bracie! Cały naród składa Ci hołd. Serca nasze są pełne wdzięczności dla Ciebie, za Twoje oddanie się Bogu, Matce Chrystusowej i człowiekowi. Rozumiesz nasze potrzeby, pragnienia, troski i udręki. Dlatego z ufnością Ci je polecamy.
Święty Maksymilianie, patronie trudnych czasów i męczenniku miłości – módl się za nami!

***
Nic nie ufaj sobie: we wszystkim całkowicie zaufaj miłosierdziu Bożemu, co przez Niepokalaną cię prowadzi. – Święty Maksymilian Maria Kolbe


***
Nie gaście ducha ojca Maksymiliana


Kategoria: Aktualności, Modlitwa, Świadectwa, Święci Tagged: Auschwitz, Zygmunt Gorson, Święty Maksymilian Maria Kolbe

Żydówka, ateistka, święta – Teresa Benedykta od Krzyża (Edyta Stein)

$
0
0

Święta Edyta Stein była jedną z najwybitniejszych osobistości europejskiej elity filozoficznej i kulturalnej XX wieku. Bezkompromisowe poszukiwanie prawdy z głębokiego ateizmu doprowadziło ją na wyżyny świętości. Zginęła śmiercią męczeńską w KL Auschwitz w 1942 r. Została kanonizowana w 1998 r. i ogłoszona patronką Europy przez Jana Pawła II.

zydowka_ateistka_swieta-723x347_c

Dzieciństwo
Edyta Stein urodziła się we Wrocławiu 12 października 1891 roku w zamożnej rodzinie żydowskiej, przy dzisiejszej ulicy Dubois. Była najmłodszym, jedenastym dzieckiem Zygfryda i Augusty Stei­nów; czworo z nich zmarło wkrótce po urodzeniu. Ojciec Edyty umarł nagle, kiedy miała niespełna 21 miesięcy. Po śmierci ojca matka Augusta musiała przejąć zarządzanie firmą handlującą drewnem. Matka Edyty była wyjątkową osobą, jednoczyła całą rodzinę ciepłem wymagającej miłości. Była wzorem głębokiej wiary w Boga, wierności codziennej modlitwie, skrupulatnego przestrzegania postów i innych praktyk religijnych.

„Prosty sposób życia, jego naturalna i niewymuszona atmosfera” – takie było rodzinne środowisko, w którym wzrastała mała Edyta. Sama przyznaje, że jako dziecko tryskała radością i pogodą ducha, lecz była uparta i psotna: „W pierwszych latach życia byłam jak żywe srebro, ciągle w ruchu, kipiąca nadmiarem pomysłów, zuchwała i wścibska, nieokiełznanie przy tym uparta, gdy coś sprzeciwiało się mej woli. (…) Lecz w moim wnętrzu krył się drugi świat. Wszystko, co w czasie dnia widziałam lub słyszałam, przeżywałam w nim na nowo. Widok pijaka potrafił mnie prześladować i męczyć dniem i nocą. (…) Nie mogłam też nigdy pojąć, jak można się z tego śmiać. W moich czasach studenckich – nie wstępując do żadnej organizacji ani nie składając ślubu – zaczęłam unikać każdej kropli alkoholu, aby z własnej winy nie utracić wolności ducha i ludzkiej godności” (Dzieje pewnej rodziny żydowskiej, ss. 87-88).

Edyta nigdy się nie godziła na przeciętność. Od dzieciństwa uczyła się panowania nad sobą, solidnego spełniania obowiązków, osiągania wyznaczonych sobie celów przez wytrwałą pracę oraz podporządkowanie swoich uczuć decyzjom woli, co nie było łatwe, gdyż odznaczała się wielką wrażliwością serca.

Radykalne odrzucenie wiary
Edyta wychowywała się w środowisku wierzących, ale nie ortodoksyjnych Żydów. Z mamą i rodzeństwem modliła się nie po hebrajsku, lecz po niemiecku. Także w sobotę ich firma funkcjonowała jak w normalny dzień. W 1897 r. Edyta rozpoczęła naukę w szkole podstawowej. Natomiast w latach 1908 – 1911 uczyła się w Liceum im. Wiktorii we Wrocławiu. Była wybitnie uzdolniona i odznaczała się wewnętrzną dyscypliną, samozaparciem i wytrwałością w pracy, dzięki czemu osiągała znakomite wyniki w szkole.

W wieku 15 lat Edyta przestała się modlić i odrzuciła wiarę w Boga. Przebywała wtedy u swojej siostry Elzy w Hamburgu. Tak opisuje tę przełomową decyzję w swojej autobiografii: „Po uporaniu się z obowiązkami domowymi czytałam. Czytałam, a także słyszałam o sprawach, które nie wychodziły mi na dobre. Specjalizacja zawodowa mego szwagra wymagała posiadania w bibliotece książek nie nadających się zupełnie na lekturę dla piętnastoletniej dziewczyny. Oprócz tego Max i Elza byli zdecydowanymi ateistami i w ich domu nie było śladu jakiejkolwiek religijności. Tutaj także całkiem świadomie i z własnej woli zaprzestałam się modlić” (tamże, s. 179). Duchowy kryzys rozpoczął się u Edyty już dwa lata wcześniej. Nieustannie nurtowało ją szukanie prawdy. Widziała, jak jej bracia modlili się bez wewnętrznego przekonania w istnienie Boga. Szczególnie mocno przeżyła pogrzeby dwóch swoich wujków, którzy popełnili samobójstwo. Swoim niezwykle wrażliwym dziewczęcym sercem wyczuła, że podczas pogrzebów modlono się bez wiary w osobowe życie po śmierci i powtórne spotkanie się ze zmarłymi. Po latach pisała: „Nieśmiertelność duszy ludzkiej nie jest u Żydów przedmiotem wiary. Cały ich wysiłek odnosi się do doczesności. Nawet nabożność pobożnych skierowana jest na uświęcenie tego życia” (tamże, s. 98).

Edyta była bezkompromisowa w szukaniu prawdy. Odrzuciła wiarę w istnienie Boga, którego obraz ukształtował się w jej świadomości w okresie dzieciństwa, i do 21. roku życia uważała się za ateistkę. „Stan mojej duszy przed nawróceniem to grzech radykalnej niewiary” – pisała po swoim nawróceniu. Jednak w tym okresie „radykalnej niewiary” Edyta z wielką żarliwością tęskniła za prawdą i szukała jej na drogach poznania filozoficznego. W jednym ze swoich listów do Romana Ingardena pisze: „Gdy spoglądam wstecz na te czasy, w tle widzę zawsze rozpaczliwy stan ducha, w którym się znajdowałam, ten niebywały zamęt i ciemności”. Jej szczere i pełne pasji poszukiwanie prawdy było w swej istocie drogą prowadzącą do Boga, chociaż wtedy nie zdawała sobie jeszcze z tego sprawy. Kiedy odnalazła prawdę w osobie Chrystusa, napisała: „Tęsknota za prawdą była moją jedyną modlitwą. (…) Kto szuka prawdy – szuka Boga, choćby nawet tego sobie nie uświadamiał”. Trzeba pamiętać, że w okresie zamętu i ciemności, rozpaczliwego stanu ducha spowodowanego przez ateizm, Edyta zachowywała wielką wewnętrzną uczciwość, zdyscyplinowanie, czystość serca, wierność etycznemu radykalizmowi. W poszukiwaniu prawdy była bezkompromisowa, gotowa była dla niej ponieść największe wyrzeczenia. Pisała: „Życie naukowe zobowiązuje. Żyłam zawsze jak zakonnica”. Tylko dzięki czystości serca Edyta wytrwale szła drogą dojrzewania do prawdy i nie stoczyła się „w otchłań krańcowego sceptycyzmu agnostycznego” (J.I. Adamska OCD: Błogosławiona E. Stein, s. 32).

W okresie studiów wyjątkowym uczuciem darzyła polskiego studenta Romana Ingardena oraz Hansa Lippsa. „Mimo wielkiego oddania się pracy żywiłam w sercu nadzieję, że zaznam wielkiej miłości i szczęścia w małżeństwie – pisała w autobiografii. „Nie znając zupełnie zasad wiary i moralności katolickiej, byłam jednak zupełnie przeniknięta katolickim ideałem małżeństwa. Spośród młodych ludzi, z którymi się spotykałam, zwłaszcza jeden bardzo mi się podobał i chętnie wyszłabym za niego za mąż” (Dzieje pewnej rodziny żydowskiej, s. 284). Edyta potrafiła swoje zaangażowanie uczuciowe uduchowić, aby miłość była pragnieniem dobra ukochanej osoby, a nie dążeniem do jej zdobycia i posiadania. Broniła swojego dziewictwa jako drogocennego skarbu. Wspomina w autobiografii: „Naszą przyjaźń opierałam na niezłomnym przekonaniu, że jest to człowiek bardzo czysty. (…) Nie chciałam mieć kontaktu z ludźmi kulejącymi na tym punkcie” (tamże, s. 264).

Rozpad ateistycznych uprzedzeń
Edyta Stein była jedną z pierwszych i nielicznych dziewcząt, które w 1911 r. zaczęły studia na Uniwersytecie Wrocławskim. Przez dwa lata studiowała tam psychologię, historię oraz filologię niemiecką. W roku 1913 przeniosła się do Getyngi, aby na tamtejszym uniwersytecie zdobywać filozoficzną wiedzę pod kierunkiem światowej sławy filozofa Edmunda Husserla, założyciela słynnej szkoły fenomenologii, w której zdecydowaną większość studentów stanowili Żydzi. „Husserl i jego żona byli z pochodzenia Żydami, lecz bardzo wcześnie przeszli na protestantyzm” (tamże, s. 320). Fenomenologia była nowym kierunkiem filozoficznym, który wielu zainspirował do przyjęcia chrześcijaństwa. Dotychczas panująca filozofia idealizmu Kanta redukowała każde ludzkie doświadczenie oraz naturę Boga do pojęć czysto subiektywnych. Natomiast Husserl podkreślał możliwość poznania obiektywnej rzeczywistości, w tym również rzeczywistości nadprzyrodzonej. Dzięki temu Edyta zrozumiała, że również ona ma możliwość dojścia do poznania istnienia niewidzialnego Boga. W sposób szczególny była zafascynowana wykładami dwóch żydowskich profesorów: Adolfa Reinacha, który przyjął chrzest, oraz nawróconego na katolicyzm w 1899 r. Maksa Schelera, którego genialne wykłady na temat pokory i świętości otworzyły przed Edytą nieznane jej dotąd perspektywy poznawcze w sferze ducha. Studia w Getyndze, na najbardziej prestiżowej z humanistycznych uczelni ówczesnej Europy, przyczyniły się do tego, że mury ateistycznych uprzedzeń Edyty zaczęły się kruszyć i rozpadać, a jej duch powoli otwierał się na przyjęcie tajemnicy niewidzialnego Boga.

Oddajmy głos E. Stein: „Maksa Schelera przepełniały idee katolickie i umiał dla nich zjednywać zwolenników całym blaskiem swego ducha i potęgą wymowy. Było to moje pierwsze zetknięcie się z nieznanym mi dotąd światem. Nie doprowadziło mnie jeszcze do wiary, ale otwarło pewien zakres »fenomenu«, obok którego nie mogłam przejść jak ślepiec. Nie na darmo wpajano nam stale zasady, abyśmy do każdej rzeczy podchodzili bez uprzedzeń, odrzucając wszelkie »obawy«. Jedne po drugich opadały ze mnie więzy racjonalistycznych przesądów, w jakich wzrastałam, nie wiedząc o tym, i nagle stanął przede mną świat wiary. Przecież ludzie, których codziennie spotykałam, na których patrzałam z podziwem – wiarą tą żyli. A więc musiała ona stanowić wartość godną co najmniej przemyślenia. Chwilowo byłam aż nadto zajęta innymi sprawami, dlatego problemami wiary nie zajęłam się systematycznie. Zadowalałam się tylko bezkrytycznym wchłanianiem w siebie impulsów, płynących z mego otoczenia, które – prawie niepostrzeżenie – przekształciły mnie wewnętrznie” (tamże, ss. 333-334); „W Getyndze nauczyłam się poszanowania dla problemów wiary i czci dla ludzi wierzących. Chodziłam nawet czasem z mymi przyjaciółmi do kościoła protestanckiego (pomieszanie polityki i religii panujące tam w kazaniach nie mogło mnie, naturalnie, doprowadzić do poznania prawdziwej wiary i raczej mnie odstręczało), ale drogi do Boga jeszcze nie odnalazłam” (tamże, s. 409). Tak więc studia w Getyndze sprawiły, że u Edyty rozpoczął się proces powolnego rozpadu jej ateizmu oraz odkrywanie fascynującej i tajemniczej nadprzyrodzonej rzeczywistości i wiary w Boga.

W 1915 r., podczas szalejącej I wojny światowej, Edyta przerwała studia, aby przez pięć miesięcy pracować w szpitalu polowym na Morawach jako pielęgniarka Czerwonego Krzyża. Z wielkim zaangażowaniem, troską i bezinteresowną miłością opiekowała się tam rannymi żołnierzami oraz chorymi na zakaźne choroby. Po powrocie, w sierpniu roku 1916, obroniła doktorat z filozofii na uniwersytecie we Fryburgu u prof. Edmunda Husserla, otrzymując najwyższą ocenę – summa cum laude. Było to ogromne osiągnięcie, ponieważ w tamtych czasach kobiet nie akceptowano w kręgach naukowych. Niezwykłe zdolności Edyty docenił prof. Husserl, powierzając jej funkcję swojej asystentki.

To jest prawda
Edyta zaczęła się coraz bardziej zbliżać do chrześcijaństwa, obserwując ludzi wierzących, którzy mieli autentyczny kontakt z Bogiem, przez co promieniowali szczególnym ciepłem miłości i pokoju. Odkrywała w ten sposób istnienie nieznanego, niepoznawalnego zmysłami, ale równocześnie fascynującego swoim duchowym pięknem nadprzyrodzonego świata. Zaczęła zagłębiać się w lekturze Nowego Testamentu, studiowała Ojcze nasz… w języku niemieckim, poznawała dzieła wielkich filozofów chrześcijańskich: św. Augustyna, św. Tomasza, Dunsa Szkota.

W 1917 r. dotarła do niej wstrząsająca wiadomość o śmierci na froncie jej ukochanego profesora Adolfa Reinacha. Jego żona Anna poprosiła Edytę o pomoc w porządkowaniu pism zmarłego męża. Edyta, jako osoba niewierząca w życie pozagrobowe, spodziewała się zastać młodą wdowę w stanie wielkiego przygnębienia. Ku swojemu zdziwieniu zauważyła, że Anna, pomimo bólu spowodowanego stratą ukochanego męża, emanowała pogodą ducha i wcale nie potrzebowała pocieszania. Edyta zrozumiała, że wiara w zmartwychwstałego Chrystusa i życie wieczne dawała Annie wielką duchową moc. Po latach napisała:

Na pogrzebie Reinacha po raz pierwszy spotkałam się z krzyżem i Bożą mocą, jakiej udziela on tym, którzy go niosą. Ujrzałam pierwszy raz w życiu Kościół w jego zwycięstwie nad ościeniem śmierci. W tym momencie załamała się moja niewiara i ukazał się Chrystus w tajemnicy krzyża (Myśli Edyty Stein, Verbinum 1995, s. 27).

Przykład głębokiej wiary Anny Reinach stał się dla Edyty czytelnym znakiem prowadzącym ją do chrześcijaństwa. Jednak w tamtym czasie bardzo trudno było jej podjąć ostateczną decyzję. Musiała do niej jeszcze dojrzewać, a potrzebowała na to około pięciu lat. Po roku trudnej współpracy z Husserlem w 1918 r. Edyta zrezygnowała z asystentury u niego. Po opublikowaniu kilku swoich książek oraz licznych błyskotliwych wystąpieniach na sympozjach filozoficznych E. Stein stała się jedną z najwybitniejszych osobistości europejskiej elity filozoficznej i kulturalnej.

Był to czas, w którym wieloletnie wytrwałe poszukiwanie prawdy doprowadziło E. Stein do progów chrześcijaństwa. Bezpośrednią przyczyną, która przypieczętowała jej decyzję całkowitego oddania się Chrystusowi i wstąpienia do wspólnoty Kościoła katolickiego, była całonocna lektura autobiografii św. Teresy Wielkiej. Miało to miejsce w letni wieczór 1921 r. w domu przyjaciół ze studiów, małżeństwa Jadwigi i Konrada Martiusów. Kiedy Edyta została sama w ich domu, wzięła do czytania książkę, którą przypadkowo wyciągnęła z domowej biblioteki. Była to autobiografia św. Teresy z Ávila. Po latach tak wspominała tamto wydarzenie:

Sięgnęłam po jakąś książkę na chybił trafił. Nosiła tytuł: »Życie św. Teresy z Ávila napisane przez nią samą«. Zaczęłam czytać. Urzekła mnie! Czytałam jednym tchem do końca. Gdy ją zamknęłam, powiedziałam sobie: to jest Prawda.

Stało się dla niej oczywiste, że prawdą jest osoba zmartwychwstałego Chrystusa, który żyje i działa w swoim Kościele. Uwierzyć w Niego to nawiązać z Nim osobisty kontakt w modlitwie i sakramentach.

Rano natychmiast poszła do księgarni, aby kupić katolicki katechizm i mszalik. Jej wieloletnie, bolesne poszukiwanie prawdy zakończyło się decyzją przyjęcia chrztu w Kościele katolickim. Mistyczne doświadczenie Boga św. Teresy było dla Edyty dopełnieniem jej długiego okresu poszukiwań, który określiła jako szczególnego rodzaju modlitwę prowadzącą do wiary – rozumianej jako „spoczynek w Bogu”. Edyta zrozumiała, że prawdziwymi ekspertami w dziedzinie wiary są mistycy i święci, gdyż mają oni autentyczne doświadczenie Boga.

Tak Edyta pisała o drodze wyzwolenia się z niewoli ateizmu:

Od lata 1921, gdy do rąk wpadł mi »Żywot« naszej świętej matki Teresy (…), położył kres memu długiemu szukaniu prawdziwej wiary (…); Bóg jest Prawdą. Kto szuka prawdy, szuka Boga, choćby o tym nie wiedział…

„Ktoś może być niewierzący bez winy osobistej (w sensie zupełnej nieznajomości Boga) i dlatego obrazy Pisma Świętego są dla niego nieczytelne. Wiemy, że już obciążenie grzechem pierworodnym powoduje pewne zaciemnienie ducha; jeśli w dodatku zaciemnia je otoczenie, jakąż ono ponosi odpowiedzialność i winę! Sam niewierzący jest jednak zawsze współodpowiedzialny. Coraz rzadziej się to zdarza, aby do kogoś nie dotarły żadne świadectwa o Bogu… Bóg każdego prowadzi jego własną drogą: jedni dochodzą do celu prędzej i łatwiej, inni później i trudniej. Wszystko, co możemy uczynić, jest drobnostką w porównaniu z tym, co otrzymujemy. Ale to niewiele musimy sami zrobić. Przede wszystkim wytrwale modlić się o poznanie właściwej drogi; kiedy się ją dostrzeże, iść bez oporów za natchnieniem łaski. Kto tak postępuje i trwa cierpliwie, nie może powiedzieć, że jego wysiłki są daremne. Nie trzeba tylko wyznaczać Bogu terminów” (Myśli Edyty Stein, ss. 46-47).

Stein podkreśla, że wiara jest darem od Boga, ale człowiek musi podjąć trud otwarcia się i przyjęcia tego daru:

Człowiek, w którym działa łaska i który się ku niej skłania, toczy zwykle długą walkę, aby stopniowo wyrwać się ze świata naturalnego i z siebie. (…) Łaska musi sama przyjść do człowieka. Z siebie samego może on w najlepszym wypadku dojść do jej bram, ale nigdy nie zdoła sforsować wejścia (cyt. za: J.I. Adamska OCD: Błogosławiona E. Stein, s. 47);

„Bóg tu pobudza i Bóg dokonuje, ale wymaga współpracy człowieka, jego własnego czynu duchowego. Duch ludzki musi być pozbawiony wszystkiego, co go zajmuje zgodnie z jego naturą, a wychowany do tego, by Boga poznać i Nim samym się radować” (Edyta Stein: Wiedza Krzyża, tłum. J.I. Adamska OCD, Kraków 1994, wyd. II, s. 132).

W liście do swojego kolegi, który szczerze szukał Boga, Edyta daje mu prostą radę: „Coś doradzić? Już Panu poradziłam: stać się dzieckiem, a życie razem ze wszystkimi poszukiwaniami i całym filozofowaniem złożyć w ręce Ojca. A jeżeli się Pan na to jeszcze nie może zdobyć – prosić nieznanego, budzącego wątpliwości Boga, by dopomógł. Teraz Pan na pewno popatrzy na mnie zdumiony, że śmiem zalecać Panu taką prostą, dziecięcą mądrość. To jest mądrość prawdziwa dlatego, że jest prosta; w niej ukryte są wszystkie tajemnice. Jest to też droga, która bezpiecznie prowadzi do celu” (J.I. Adamska OCD: Błogosławiona E. Stein, s. 62).

Powtórne narodzenie
Po kilku miesiącach intensywnego przygotowania Edyta przyjęła chrzest; nastąpiło to 1 stycznia 1922 r. w kościele św. Marcina w Bergzabern. Przyjęcie tego sakramentu było dla niej doświadczeniem powtórnego duchowego narodzenia, zakorzenienia w rzeczywistości Boga. Napisała: „Nie ulega wątpliwości, że przy odrodzeniu z Ducha dusza doświadcza całkowitej przemiany. (…) Duch Światła nie niszczy indywidualności człowieka, lecz ją poślubia i dzięki temu człowiek doświadcza nowych narodzin” (tamże, s 62).

Przyjmując chrzest i Pierwszą Komunię św., Edyta była zdecydowana, aby całkowicie poświęcić się Bogu w życiu zakonnym, jednak nie chcąc zadawać zbyt wielkiego bólu swojej matce, postanowiła jeszcze kilka lat poczekać. Złożyła prywatne śluby czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, przyjmując posadę nauczycielki języka niemieckiego w liceum sióstr dominikanek. Za wykłady nie brała żadnego honorarium. Od dnia chrztu Edyta codziennie uczestniczyła w Eucharystii. Miała także stałego spowiednika. Jezus Chrystus stał się jej największą miłością. Kochała Go całą mocą swojej woli i uczuć. Trwała przy Nim na adoracji eucharystycznej, rozważała dramat Jego męki i śmierci. Wiele godzin spędzała na modlitwie i kontemplacji. W ten sposób otwierała się na jedyną Bożą rzeczywistość miłości i prawdy. Odkrywała, że człowiek sam z siebie jest nicością i może odnaleźć swoją nieskończoną wartość i godność tylko w zjednoczeniu z Chrystusem. Jej zachęta do podejmowania codziennego trudu dążenia do świętości, przez wierność prawdzie wiary, jest skierowana do każdego z nas: „Kto idąc za prawdą wiary, szuka Boga, ten w dobrowolnie podjętym trudzie otworzy się w tym samym kierunku, ku któremu jest pociągany ktoś obdarzony łaską mistyczną; będzie się wyzwalał ze zmysłów i »obrazów« pamięci, nawet z naturalnej działalności rozumu i woli, i wchodził do obnażonej z wszystkiego samotności swego wnętrza, by tam trwać w ciemnej wierze, w prostym, rozmiłowanym spoglądaniu ducha ku ukrytemu Bogu, który, choć utajony, jest obecny” (Byt, s. 444).

Z własnego doświadczenia tak pisała o modlitwie:

Bezgraniczne, miłosne oddanie się Bogu, owo pełne i trwałe zjednoczenie, jest najwyższym, do jakiego możemy dojść, wzniesieniem serca i najwyższym stopniem modlitwy. Dusze, które go osiągnęły, są prawdziwie sercem Kościoła, żyje w nich arcykapłańska miłość Chrystusa. Ukryte z Chrystusem w Bogu, nie znają już niczego poza Bożą miłością, która je przepełnia i promieniuje na innych  (Z własnej głębi, t. 2, ss. 151-152).

W tym okresie Edyta Stein modliła się i intensywnie pracowała naukowo. Napisała kilka bardzo ważnych prac filozoficznych, dokonała tłumaczeń pism św. Tomasza z Akwinu oraz książki wielkiego XIX-wiecznego nawróconego z anglikanizmu – kard. Newmana. W latach 1928 – 33 była zapraszana z wykładami do różnych europejskich uniwersytetów. Po dojściu Hitlera do władzy w roku 1933 dla Żydów i katolików nadszedł czas wielkich prześladowań. Wiosną 1933 r. Edyta napisała list do papieża Piusa XI – z prośbą o wydanie encykliki potępiającej hitlerowski ateizm. W październiku tegoż roku wstąpiła do zakonu karmelitanek bosych w Kolonii i przyjęła imię „s. Teresa Benedykta od Krzyża”.

Dosłownie zrozumiała przykazanie miłości nieprzyjaciół i dlatego modliła się żarliwie za prześladowanych i prześladowców, ofiarując siebie jako ekspiację za naród żydowski, Niemcy i pokój na świecie. Tak wtedy pisała:

Stało mi się jasne, że Bóg znowu kładzie ciężką rękę na swym narodzie i że los tego narodu jest także moim losem. (…) Rozmawiałam ze Zbawicielem i powiedziałam Mu, że wiem, iż to Jego krzyż zostaje teraz włożony na naród żydowski. Ogół tego nie rozumie, ale ci, co rozumieją, ci muszą w imieniu wszystkich z gotowością wziąć go na siebie. Chcę to uczynić, niech mi tylko wskaże jak. Gdy nabożeństwo się skończyło, miałam wewnętrzną pewność, że zostałam wysłuchana. Ale na czym ma polegać to dźwiganie krzyża, tego jeszcze nie wiedziałam.

Po wstąpieniu do klasztoru Edyta promieniała radością jak nigdy dotąd. Czym można wytłumaczyć fakt, że ta wielka intelektualistka, która uwielbiała taniec, górskie wspinaczki, wiosłowanie, grę w tenisa, koncerty, teatr, dyskusje filozoficzne – pozbawiona tego wszystkiego była tak bardzo szczęśliwa w ścisłej klauzurze? Jedynym źródłem tej radości było, jak sama pisze „rozpoczęcie życia, trzymając za rękę Pana”. Wyznała również, że w ciągu całego życia nie przeżyła tylu radości jak w ciągu dwóch lat swojego nowicjatu. Jej radość wynikała z głębokiej kontemplacji i pokory, a więc ze ścisłego zjednoczenia w miłości z Chrystusem. Z modlitwy czerpała wielką moc koncentracji oraz siły twórcze. W czasie wolnym od zajęć klasztornych napisała, w ciągu dziewięciu miesięcy, 500-stronicowe dzieło filozoficzne pt. Endliches und Ewiges Sein.

Po tzw. kryształowej nocy 9 listopada 1938 roku, kiedy to dziesiątki tysięcy Żydów w całych Niemczech zostało zaaresztowanych i osadzonych w obozach koncentracyjnych, s. Teresa Benedykta wiedziała, że będzie musiała opuścić Niemcy, aby nie dać hitlerowcom dodatkowego pretekstu do likwidacji klasztoru. W tym czasie ateiści faszystowscy, kierując się nienawiścią do Kościoła, rozwiązali wiele klasztorów, a siostry zakonne znalazły się po prostu na ulicy. W sylwestrową noc roku 1938 s. Teresa Benedykta i jej rodzona siostra Róża, nawrócona na katolicyzm w 1936 r., zostały ukradkiem przewiezione do Karmelu w holenderskim miasteczku Echt. W pierwszych miesiącach 1939 r. Hitler zorganizował zmasowaną akcję propagandową wymierzoną przeciwko Żydom i Polsce. Tego samego roku w Niedzielę Palmową s. Teresa Benedykta pisze do matki przełożonej list, w którym wyraża gotowość przyjęcia śmierci z woli Bożej w duchu ekspiacji za pokój na świecie, Kościół, Żydów, Niemców oraz złamania panowania antychrysta Hitlera.

W oktawie Bożego Ciała 1939 r. sporządza testament, kończąc go słowami:

Już teraz przyjmuję śmierć taką, jaką mi Bóg przeznaczył, z doskonałym poddaniem się Jego woli i z radością. Proszę Pana, by zechciał przyjąć moje życie i śmierć na swoją cześć i chwałę, za wszystkie sprawy Najświętszego Serca Jezusa i Maryi, za św. Kościół, szczególnie za zachowanie, uświęcenie i doskonałość naszego świętego Zakonu, za Karmel w Kolonii i Echt, w duchu ekspiacji za niewiarę ludu żydowskiego, aby Pan został przez swoich przyjęty, aby nadeszło Jego królestwo w chwale, na uproszenie ratunku dla Niemiec, za pokój świata, wreszcie za moich bliskich żywych i umarłych, za wszystkich, których mi Bóg dał, aby nikt z nich nie zginął (cyt. za: J.I. Adamska: O nocy, któraś prowadziła, s. 170).

Witaj, krzyżu, jedyna nadziejo
1 września 1939 r. Hitler napaścią na Polskę rozpoczyna II wojnę światową. Dwa tygodnie później s. Benedykta pisze wstrząsający esej Witaj, Krzyżu, nasza Jedyna Nadziejo, w którym podkreśla, że poprzez modlitwę i współczującą miłość można nieść pomoc rannym, umierającym i osieroconym dzieciom. Kto potrafi zapomnieć o sobie, kontemplując Mękę Chrystusa, mocą mistycznej modlitwy będzie przezwyciężał największe zło. Siostra Benedykta pisze: „Scientiam crucis (wiedzę krzyża) można zdobyć tylko wtedy, gdy się samemu, do głębi, krzyża doświadcza. Od początku byłam o tym przeświadczona i powiedziałam z głębi serca: »Ave crux, spes unica« (»Witaj, krzyżu, jedyna nadziejo!«)” (tamże).

W roku 1941 Niemcy zajmują Holandię. 15 września 1941 r. s. Teresa Benedykta zostaje zmuszona przez okupacyjne władze do noszenia żółtej gwiazdy Dawida z napisem „Żyd” oraz do regularnego meldowania się na gestapo. Siostra Teresa Benedykta nigdy nie pozdrawiała gestapowców zawołaniem „heil Hitler!”. Pewnego razu poczuła wewnętrzny impuls, aby jasno zadeklarować, po której stronie barykady stoi w walce toczącej się pomiędzy Bogiem a szatanem, i dlatego pozdrowiła przechodzącego gestapowca słowami: „niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Oficer z wrażenia zaniemówił, spuścił głowę i nic nie odpowiedział. W czasie pobytu w Echt s. Teresa Benedykta pisała ostatnie, niewątpliwie najcenniejsze, dzieło swojego życia – zatytułowaneWiedza Krzyża (Wydawnictwo oo. Karmelitów Bosych, Kraków 2005). Jest to genialne studium teologii św. Jana od Krzyża.

26 czerwca 1942 r. holenderski episkopat wydał list pasterski w proteście przeciwko deportacji Żydów oraz wyrzucaniu żydowskich dzieci z jedynych dla nich dostępnych katolickich szkół. Władze hitlerowskie nakazały biskupom wycofanie protestu. W przeciwieństwie do pastorów protestanckich katoliccy biskupi nie tylko, że nie wycofali listu, ale polecili również odczytanie ze wszystkich ambon pełnego pogróżek telegramu, który otrzymali od władz okupacyjnych. W odpowiedzi hitlerowcy zaaresztowali w niedzielę 2 sierpnia 1942 r. wszystkich katolików żydowskiego pochodzenia przebywających na terenie Holandii. Wśród aresztantów znalazły się s. Teresa Benedykta i jej siostra Róża Stein. Przed wywiezieniem do Oświęcimia przez kilka dni obie kobiety przebywały w obozie na terenie Holandii, gdzie s. Teresa Benedykta pocieszała i podtrzymywała na duchu współwięźniów. Chociaż zdawała sobie sprawę, że wkrótce czeka ją śmierć, promieniowała pogodą ducha. Do Oświęcimia została wywieziona 7 sierpnia 1942 r. w bydlęcych wagonach kolejowych, razem ze swoją siostrą. Podróż trwała dwa dni. Siostra Teresa Benedykta do końca nosiła swój karmelitański habit. Wszystko wskazuje na to, że natychmiast po przybyciu do Oświęcimia została skierowana do komory gazowej i zagazowana, a jej ciało spalono w krematorium.

Obecnie w miejscu męczeńskiej śmierci Edyty Stein znajduje się metalowa tablica, na której widnieje cytat z jej pism:

Miłość będzie naszym życiem wiecznym i już tu musimy do niej zbliżyć się tak, jak to tylko możliwe. Jezus stał się człowiekiem, aby dla nas być drogą. Co więc należy uczynić? Ze wszystkich sił opróżniać siebie (…), umysł kierować na Boga w prostym spojrzeniu, wolę w miłości poddać woli Bożej. Łatwo się to mówi, ale pracą całego życia nie osiągnęłoby się tego, gdyby Bóg nie uczynił rzeczy najbardziej istotnej. Musimy jednakże ufać, że nie odmówi swej łaski, gdy wiernie uczynimy »to trochę«, co możemy. A »to trochę«, biorąc bezwzględnie, znaczy dla nas bardzo wiele (Twierdza, s. 59).

Edyta Stein – nawrócona ateistka, karmelitanka, jeden z najwybitniejszych umysłów XX wieku, filozof naukowiec, a równocześnie święta – zakończyła swoje ziemskie życie 9 sierpnia 1942 r., stając się czytelnym znakiem dla ludzi szukających prawdy oraz symbolem jedności pomiędzy katolikami i Żydami.

Siostra Teresa Benedykta została beatyfikowana w Kolonii 1 maja 1987 r. przez Ojca św. Jana Pawła II. Jej kanonizacja natomiast odbyła się w Rzymie 11 października 1998 r. Rok później została ogłoszona patronką Europy.

Święta Edyta Stein jest szczególnie czytelnym drogowskazem dla nas wszystkich na drogach szukania prawdy i życia wiarą na co dzień. Jej świadectwo nawrócenia i pisma są dzisiaj wyjątkowo aktualne. Wsłuchajmy się w jej głos: „Nie trzeba, byśmy po kres naszego żywota szukali dowodu prawomocności doświadczenia religijnego. Konieczne jest jednak, byśmy opowiedzieli się »za« lub »przeciw« Bogu. Tego się od nas wymaga: zdecydować się, nie otrzymując w zamian kwitu gwarancyjnego. Oto jest wielkie ryzyko wiary. Droga wiedzie od wiary do oglądu, nie odwrotnie. Ten, kto jest zbyt pyszny, by się tą wąską furtką przeciskać, pozostaje na zewnątrz. Ten jednak, kto przedostaje się na drugą stronę, jeszcze za życia dociera do wciąż pełniejszej jasności i doświadcza prawdziwości maksymy: credo et intelligam – wierzę i pojmuję. Sądzę, że niewiele da się tu wskórać na drodze przeżyć, które się figuruje i konstruuje w wyobraźni. Chrystus nie pozostawił nas tutaj sierotami. Posłał nam swojego Ducha, aby nas doprowadził do całej prawdy (por. J 16, 13). Założył swój Kościół kierowany Jego Duchem i dał nam na ziemi swego zastępcę, którego ustami mówi do nas Duch Święty. W Kościele też zjednoczył wszystkich wiernych i chciał, aby jeden był odpowiedzialny za drugiego. W ten sposób nie jesteśmy sami i kiedy stracimy zaufanie do swego rozeznania i nawet do swej modlitwy, przychodzi nam na pomoc siła płynąca z posłuszeństwa Kościołowi i z wiary we wstawiennictwo innych” (Myśli Edyty Stein, ss. 99-100).

Niech przykład św. Edyty Stein zmobilizuje nas do bezkompromisowego kroczenia drogą wiary, a więc do takiego dyscyplinowania siebie, aby codzienna modlitwa, regularne przystępowanie do sakramentu pokuty i uczestniczenie w Eucharystii było traktowane jako najważniejszy przywilej i obowiązek, a życie według wymagań Ewangelii – jako jedyna droga prowadząca do szczęścia w niebie. To postanowienie wyraźmy słowami modlitwy św. Edyty Stein:

„O Panie, daj mi, proszę, wszystko,
Co prowadzi mnie do Ciebie.
I weź mi wszystko, Panie Boże,
Co mnie od Ciebie może odwieść.
Zabierz też ode mnie samą
I całą mnie przyjmij na Twoją własność”.

Źródło: Miłujcie się
Święto św. Teresy Benedykty od Krzyża (Edyty Stein), dziewicy i męczennicy, obchodziliśmy 9 sierpnia: Ewangelia dla nas


Kategoria: Aktualności, Czytelnia, Święci Tagged: ateizm, KL Auschwitz, pomoc duchowa, Święta Edyta Stein, świadectwo

23 września – Św. Ojca Pio, kapucyna-stygmatyka, który „nie zajmował się niczym więcej jak tylko tym, że spowiadał i odprawiał Msze święte”

$
0
0

Myśl św. o. Pio na 23 września.
23. Życie nie jest niczym innym, jak tylko wiecznym zmaganiem się z sobą samym i nie zakwita inaczej, jak tylko za cenę cierpienia. Dotrzymuj zawsze towarzystwa Panu Jezusowi w Ogrodzie Oliwnym, a On będzie umiał wzmocnić cię w godzinach udręk, które nadejdą (ASN, s. 15).

*****

2 maja 1999 roku św. Jan Paweł II dokonał beatyfikacji – zmarłego w 1968 roku Ojca Pio. Ten obdarzony stygmatami i innymi zadziwiającymi darami kapucyn nie zajmował się niczym więcej jak tylko tym, co dotyczyło zwyczajnej służby kapłana: spowiadał i odprawiał Msze święte. Dziś do jego grobu nieprzerwanie przybywają pielgrzymi z całego świata.

pio_0Francesco Forgione urodził się 25 maja 1887 roku w Pietrelcinie, małym miasteczku w Kampanii na południu Włoch, w rodzinie pobożnych, ciężko pracujących na chleb chłopów. Chłopiec bardzo wcześnie wykazywał zamiłowanie do milczenia, samotności, a także – co w jego środowisku nie zdarzało się często – do nauki. Od najmłodszych lat pociągał go ideał życia franciszkańskiego – braci kapucynów, ewangelizujących okoliczne wsie i będących bardzo blisko prostych ludzi. Rodzice nie mieli nic przeciwko temu, aby został zakonnikiem, wręcz przeciwnie, gotowi byli na wszelkie poświęcenia, aby mu w tym pomóc opłacając studia teologiczne. Jego ojciec wyjechał nawet do Argentyny, aby zdobyć odpowiednie środki dla rodziny i syna.

Zadziwiające dary
Francesco, gdy wstąpił do nowicjatu kapucynów w Morcone, nie miał jeszcze 16 lat. Otrzymał imię zakonne Pio. 10 sierpnia 1910 roku, w wieku 23 lat, pomimo bardzo słabego zdrowia przyjął święcenia kapłańskie.
Z powodu nagłego pogorszenia się ogólnego stanu zdrowia został odesłany do rodzinnej miejscowości, aby odpoczął i nabrał sił. Tam, wśród najbliższych, pozostał aż 6 lat – do 1916 roku, prowadząc życie modlitewne i ascetyczne, na wpół pustelnicze, odpowiadające jego głębokiemu pragnieniu kontemplacji. Matka szanowała to szczególne powołanie i z oddaniem służyła mu, ojciec zaś pracując w Argentynie troszczył się o utrzymanie rodziny.
Po krótkim pobycie w wojsku – jako kapelan i sanitariusz – w okresie i wojny światowej, w której uczestniczyły Włochy powrócił do wspólnoty zakonnej. Wysłany do San Giovanni Rotondo, wioski u podnóża Gargano, niedaleko od sanktuarium Świętego Michała Archanioła. Tu powierzono mu opiekę nad chłopcami z Niższego Seminarium Zakonnego.
Wkrótce dary, jakimi Bóg obdarzył Ojca Pio, zaczęły przyciągać uwagę władz kościelnych i sprowokowały interwencję Świętego ficjum, które nakazało przeniesienie go do innego domu zakonnego (1922). Wywołało to tak wielkie poruszenie w wiosce – ludzie chcieli zatrzymać człowieka, który już wtedy był przez wielu uważany za świętego – że władze kościelne wyraziły zgodę na pozostanie Ojca Pio. Jednakże, w następstwie orzeczenia Świętego Oficjum, iż „nie stwierdza się nadprzyrodzonego charakteru faktów przypisywanych Ojcu Pio”, poczęto stopniowo zabraniać mu wykonywania funkcji kapłańskich, aż do zakazu publicznego odprawiania Mszy świętej włącznie (1931-1933).

Ubogie środki
Ojciec Pio posługiwał się trzema prostymi środkami. Było to: kierownictwo duchowe, spowiedź oraz Msza święta. To właśnie ta prosta, kapłańska służba, pełniona z najwyższym oddaniem, przyciągała ludzi. Przyjeżdżali do San Giovanni Rotondo z całego świata lub kierowali do niego tysiące listów, powierzając modlitwie ciężary swoich cierpień tak duchowych, jak i materialnych.

Spowiedź u Ojca Pio – kiedy już Święte Oficjum cofnęło swoje zakazy (1933) – nie była rzeczą łatwą: przed jego konfesjonałem nieustannie stały długie kolejki, a wszelkiego rodzaju nieoczekiwane zdarzenia mogły w ostatnim momencie spowodować odwołanie wyznaczonego znacznie wcześniej spotkania.

Potężna rzeka
pioNieść pomoc ludziom dotkniętym cierpieniem i nędzą – to pragnienie Ojca Pio zaowocowało powstałym w 1956 roku wzorcowym szpitalem, który nazwał  „Domem Ulgi w Cierpieniu”. Z jego inicjatywy powstały również grupy modlitwy – będące  „żywymi zgromadzeniami wiary i ogniskami miłości” – które papież Paweł VI nazwał „potężną rzeką modlących się”.

Ojciec Pio zmarł 23 września 1968 roku. Jego ciało spoczywa w krypcie kościoła Matki Bożej Łaskawej, gdzie nieprzerwanie pielgrzymują tłumy wiernych z całego świata. Miasto na południu Włoch – San Giovanni Rotondo – w której żył i zmarł błogosławiony ojciec Pio, jest odwiedzana co roku przez 7,5 min osób. Jest to drugie na świecie sanktuarium pod względem liczebności pielgrzymów (po Guadalupe w Meksyku).
Źródło: http://www.pustkow.c0.pl/index.php

*****
Świadkowie Ojca Pio – O. Luciano Lotti OFM
opowiada o Świętym z Pietrelciny

Znane jest opowiadanie o małym chłopcu, który często przebywał blisko Ojca Pio. Pewnego dnia ktoś powiedział mu: poproś Ojca Pio o cukierki. Na to chłopiec miał odpowiedzieć: Ojca Pio nie prosi się o cukierki tylko o łaski. Czy Ojciec pamięta podobną historię ze swojego życia?

99_OW_big.jpg

Ja prosiłem Ojca Pio o cukierki i on mi je dawał. Ojciec Pio był w stosunku do nas pełen serdeczności. Kiedy wieczorem szliśmy do domów, dawał nam na pożegnanie soczystego buziaka. Gdy przychodziliśmy do niego ze szkoły, zawsze słuchał z zainteresowaniem i prosił, aby powiedzieć mu, co wydarzyło się podczas lekcji. Był bardzo otwarty.

Często proszono nas o przekazanie Ojcu Pio „bilecika” z prośbą o modlitwę. Bardzo rzadko odpowiadał w sposób nadzwyczajny. Z reguły miał odpowiedź bardzo prostą. Prosił, aby przekazywać ją innym osobom: „Módl się i niech ta osoba, która prosiła o łaskę też się modli, niech się wyspowiada i niech przyjmuje Komunię św.”.
Więcej: https://wobroniewiaryitradycji.wordpress.com/2014/09/23/swiadkowie-ojca-pio-o-luciano-lotti-ofm-opowiada-o-swietym-z-pietrelciny/


Kategoria: Wydarzenia, Święci Tagged: św. O. Pio

Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny – kilka słów o odpustach za zmarłych

$
0
0

1 listopada Kościół obchodzi radosną uroczystość Wszystkich Świętych. W tym dniu czcimy tych wszystkich, którzy swoje życie przeżyli w łączności z Chrystusem, idąc Jego drogą i naśladując Go. Chodzi nie tylko o tych, którzy są powszechnie znani i otaczani kultem (np. św. Faustyna, św. o. Pio, bł. Matka Teresa z Kalkuty, św. Teresa z Lisieux, św. Jan Paweł II i wielu innych), ale także o tych, którzy pozostają anonimowi.

Ewangelia wg św. Mateusza 5,1-12a.
Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami: Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy /ludzie/ wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie.

 Dar odpustu
Warunki odpustu zupełnego (1 – 8 listopada)

Dziś po południu, po Nieszporach lub niezależnie od nich, na cmentarzu odprawia się procesję żałobną ze stacjami. Od południa dnia Wszystkich Świętych i przez cały Dzień Zaduszny w kościołach i kaplicach publicznych można uzyskać odpust zupełny, ale tylko jeden raz. Warunki zyskania odpustu są następujące:
1) pobożne nawiedzenie kościoła lub kaplicy,
2) odmówienie „Ojcze nasz” i „Wierzę w Boga”,
3) dowolna modlitwa w intencjach Ojca św.,
4) Spowiedź i Komunia św.
W dniach 1-8 listopada można także pozyskać odpust zupełny za nawiedzenie cmentarza pod wyżej wymienionymi warunkami. W pozostałe dni roku za nawiedzenie cmentarza pozyskuje się odpust cząstkowy.

Rozróżnia się odpust: zupełny i cząstkowy.

Odpust zupełny –  uwalnia od kary doczesnej należnej za grzechy w całości.
Odpust cząstkowy – uwalnia od kary doczesnej należnej za grzechy w części, jest oznaczany bez określania dni lub lat. Kryterium miary tego odpustu stanowi wysiłek i gorliwość, z jaką ktoś wykonuje dzieło obdarzone odpustem cząstkowym.

Co to jest?

Grzech – odwrócenie się od Boga w stronę stworzenia; świadome i dobrowolne wykroczenie przeciw prawu Bożemu; wybranie swojej woli wbrew woli Bożej.
Kara – w Biblii zawsze ma wymiar naprawczy: ma doprowadzić grzesznika do nawrócenia, pomóc mu zrozumieć popełniony błąd, naprawić zło. Jest konsekwencją grzechu, odrzucenia świętości Boga. Kara jest tamą postawioną grzechowi.
Wina – odpowiedzialność człowieka, którą jako istota rozumna i wolna ponosi za popełnione przez siebie zło, ewentualnie obojętność na nie.
Rozgrzeszenie – sakramentalne odpuszczenie win, zanurzenie grzesznika w Bożym miłosierdziu. Aby mogło się dokonać, konieczne jest spełnienie 5 warunków: dobry rachunek sumienia, żal za popełnione zło, szczere wyznanie win, postanowienie poprawy zakładające wyzbycie się przywiązania do grzechu, naprawienie wyrządzonego zła.
Niebo – stan zbawienia, eschatologicznej radości. Miejsce, w którym Bóg gromadzi zbawionych. Niekończące się szczęście płynące z faktu przebywania w bliskości Ojca.
Piekło – utrwalona na wieki konsekwencja odwrócenia się od Boga i zwrócenia się ku stworzeniu, własnego egoizmu, który zamknął człowieka wyłącznie w kręgu jego własnych spraw; źródłem cierpienia w piekle jest brak Boga, świadomość niewykorzystanej szansy, brak miłości. Piekłem jest brak nadziei.
Czyściec – stan oczyszczenia, jakiego doświadczają ci, którzy umarli w stanie przyjaźni z Bogiem, nie są jednak jeszcze dostatecznie czyści, w pełni gotowi do tego, aby doświadczyć radości zbawienia.

***

Jak pomóc zmarłym?
1. Ofiarowanie w ich intencji Mszy św. i Komunii św.

2. Przebaczenie zmarłemu wszystkiego, czym wobec nas zawinił.
3. Post, jałmużna, ofiarowane odpusty.
4. Modlitwa, w tym modlitwa wypominek.

Wszystko, co podejmujemy z myślą o zmarłych, powinniśmy zanurzać w odkupieńczej ofierze Chrystusa, bo tylko wtedy możemy ufać, że nasza modlitwa i ofiara będą dla nich pomocne. Ważne są kwiaty, znicze, troska o groby. One ocalają pamięć, przypominają o celu ludzkich dążeń, scalają rodzinę, przypominają wspólne dziedzictwo. To jednak za mało. “Życie ludzkie zmienia się, ale się nie kończy” – słyszymy w prefacji podczas Mszy św. żałobnej. Wiara w “świętych obcowanie” stwarza jedyną w swoim rodzaju okazję, by pomóc naszym zmarłym w osiągnięciu pełni zbawienia. Materia ma tutaj niewielkie znaczenie. Najważniejsze są dary duchowe, które możemy im ofiarować, pokuta, dzięki której nie tylko zostanie skrócony czas cierpienia w czyśćcu, ale też dokona się nasze nawrócenie.

pio-i-dusze-czyscowe

***

Warunki uzyskania odpustu zupełnego:
1. Wykluczyć wszelkie przywiązanie do jakiegokolwiek grzechu, nawet powszedniego (dyspozycja).
2. Wykonać czynności obdarzone odpustem.
3. Wypełnić trzy warunki:
– Spowiedź sakramentalna lub bycie w stanie łaski uświęcającej;
– Przyjęcie Komunii Świętej (po jednej Komunii Świętej możemy uzyskać tylko jeden odpust zupełny);
– Odmówienie modlitwy w intencjach Ojca Świętego. (Nie chodzi o modlitwę w intencji samego Papieża, ale w wyznaczanych przez Ojca Świętego).
Jeżeli nie ma pełnej dyspozycji wykluczenia przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, odpust będzie tylko cząstkowy.

***

Odpusty zupełne możliwe do uzyskania każdego dnia:
1. Za adorację Najświętszego Sakramentu przez pół godziny. Za samo tylko nawiedzenie Najświętszego Sakramentu odpust cząstkowy.
2. Za odmówienie cząstki Różańca (czyli 5 dziesiątków) w kościele, w publicznej kaplicy, w rodzinie, w społeczności zakonnej, w stowarzyszeniu publicznym.

Warunki:
1. Trzeba odmówić 5 dziesiątków bez przerwy;
– Do modlitwy ustnej trzeba dodać rozmyślanie tajemnic różańcowych;
– Przy publicznym rozważaniu Różańca trzeba zapowiadać odmawiane tajemnice według przyjętego zwyczaju.
2. Za nawiedzenie kościoła parafialnego w dniu święta tytularnego i w dniu 2 sierpnia (Matki Bożej Anielskiej).
3. Za nawiedzenie kościoła, w którym odbywa się synod diecezjalny.
4. Za pobożne nawiedzenie kościoła lub ołtarza w dniu jego konsekracji.
5. Za pobożne nawiedzenie kościoła lub kaplicy zakonnej w dniu święta założyciela zakonu.
6. Jeżeli nie ma kapłana, który udzieliłby umierającemu sakramentów i odpustu zupełnego, to Kościół mu je udzieli w momencie śmierci, jeżeli jest odpowiednio dysponowany i za życia miał zwyczaj odmawiania jakichkolwiek modlitw. Do uzyskania tego odpustu chwalebną jest rzeczą posługiwać się krucyfiksem lub krzyżem. Taką odpowiednią dyspozycją w godzinie śmierci jest stan łaski uświęcającej i wolność do przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, nawet lekkiego.

***

Odpusty cząstkowe możliwe do uzyskania wielokrotnie każdego dnia
Są trzy ogólne warunki uzyskania odpustu cząstkowego:
1. Wierny dostępuje odpustu cząstkowego, jeśli w czasie spełniania swoich obowiązków i w trudach życia wznosi myśli do Boga z pokorą i ufnością, dodając w myśli jakiś akt strzelisty, np. „Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami”
2. Jeśli wierny powodowany motywem wiary przyjdzie z pomocą potrzebującym współbraciom, pomagając im osobiście lub dzieląc się z nimi swoimi dobrami, uzyskuje odpust cząstkowy
3. Gdy wierny w intencji umartwiania się, odmówi sobie czegoś godziwego, a przyjemnego dla siebie, uzyskuje odpust cząstkowy. Warunek ten ma zachęcić wiernych do praktykowania dobrowolnych umartwień

Odpust cząstkowy jest związany z odmówieniem wielu znanych modlitw i można go uzyskać wielokrotnie w ciągu dnia. Niektóre z modlitw związanych z odpustem cząstkowym to: Anioł Pański (lub Regina Caeli w Okresie Wielkanocnym); Duszo Chrystusowa; Wierzę w Boga; Psalm 130 (Z głębokości); Psalm 51 (Zmiłuj się…); odmówienie Jutrzni lub Nieszporów za zmarłych; Panie, Boże wszechmogący (modlitwa z Liturgii Godzin, Jutrznia w Poniedziałek II tygodnia psałterza); modlitwa św. Bernarda (Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo); Wieczny odpoczynek; Witaj, Królowo, Matko Miłosierdzia; Pod Twoją obronę; Magnificat; odmówienie jednej z sześciu litanii zatwierdzonych dla całego Kościoła (do Najświętszego Imienia Jezus, do Najświętszego Serca Pana Jezusa, do Najdroższej Krwi Chrystusa Pana, Loretańskiej do NMP, do świętego Józefa lub do Wszystkich Świętych); pobożne uczynienie znaku Krzyża świętego.

***

Ponadto dla Polski zostały zatwierdzone także dwa dodatkowe odpusty zupełne:
– Uczestnictwo w nabożeństwie Gorzkich Żalów jeden raz w Wielkim Poście w jakimkolwiek kościele na terenie Polski;
– Nawiedzenie dowolnej bazyliki mniejszej w następujące dni:
* w uroczystość świętych Apostołów Piotra i Pawła (29 czerwca)
* w święto tytułu
* w dniu 2 sierpnia (odpust „Porcjunkuli”)
* jeden raz w ciągu roku w dniu określonym według uznania
Więcej o odpustach – kliknij tutaj…


Kategoria: Modlitwa, Pomoc duchowa, Wydarzenia, Świeto, Święci Tagged: modlitwa, odpust, Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny


Święty Ignacy Loyola: co pochodzi od Boga

Święty Ojciec Pio i diabeł – niesamowite ataki piekła na tego świętego kapłana

$
0
0

Diabeł istnieje dziś tak samo jak w przeszłości.  Nadal kusi człowieka do grzechu.  Postawa wyznawcy Chrystusa w konfrontacji z szatanem musi zatem być uważna i silna.  Nikomu nie może być obojętna kwestia istnienia szatana.  Jak się wydaje, w mentalności współczesnych ludzi szatan odpływa w sferę mitologii i folkloru.  Baudelaire słusznie stwierdza, że „Majstersztykiem szatana w nowoczesności” jest przekonanie ludzi o swoim nieistnieniu.  Dla wielu zatem nie jest łatwe wyobrazić sobie niedawne pojawienia się szatana, przybywającego wprost z piekła, aby walczyć z Ojcem Pio.  Walki te miały czasem całkiem krwawy charakter, jak opisane jest to w wielu listach które Ojciec Pio wysłał do swoich Ojców Duchowych.

*****

O. Pio ze stygmatamiJeden z pierwszych przypadków kontaktu Ojca Pio z tym księciem zła zdarzył się w roku 1906. Pewnej nocy Ojciec Pio wrócił do konwentu Św. Elia del Panisi i nie mógł zasnąć ze względu na niezwykły letni upał.  Usłyszawszy czyjeś kroki dochodzące z pobliskiego pokoju, pomyślał: “Chyba brat Anastasio również nie może zasnąć”.  Pomyślał aby zawołać do niego i zaprosić go na pogawędkę.  Podszedł do okna i chciał zawołać, lecz nie mógł wydobyć głosu.  Na parapecie pobliskiego okna siedział pies monstrualnej wielkości.  Ojciec Pio opowiadał później z przerażeniem w głosie:  “Widziałem jak ogromny pies wszedł przez okno, a z pyska jego unosił się dym.  Upadłem na łóżko, i usłyszałem głos z głębi psa: “to on, to ten.”  Podczas gdy ciągle leżałem na łóżku, zwierzę skoczyło na parapet, stamtąd na dach, i znikło”.

*****

Diabeł atakował Ojca Pio licznymi kuszeniami.  Również Ojciec Agostino potwierdził że diabeł ukazywał mu się pod różnymi postaciami.  „Diabeł pojawiał się już to jako młode tańczące nago dziewczyny, już to jako krucyfiks, jako młody przyjaciel zakonników, jako Ojciec Duchowy, jako Ojciec Prowincjał, jako papież Pius X, Anioł Stróż, Św. Franciszek czy też jako Najświętsza Maria.”  Diabeł objawiał się również w swoich okropnych postaciach w asyście armii duchów piekielnych. W innych przypadkach diabeł nachodzący Ojca Pio nie przybierał żadnej postaci. Męczył go ogłuszającym hałasem lub pokrywając plwocinami, itd.  Ojciec Pio uwalniał się z tych opresji przywołując imię Jezusa.

*****

Walka Ojca Pio z szatanem stała się trudniejsza po tym jak Ojciec Pio uwalniać zaczął opętanych przez diabła.  Ojciec Tarcisio z Cervinary mówił, że niejeden raz diabeł tuż przed opuszczeniem opętanego ciała krzyczał: „Ojcze Pio, przysparzasz nam więcej kłopotów niż Św. Michał” albo „Ojcze Pio, zostawimy cię w spokoju jeśli zaprzestaniesz wykradać nam te ciała”.

Ojciec Pio opisywał te diabelskie napaści w wielu listach wysłanych
do swoich Ojców Duchowych

W jednym z listów do Ojca Agostino, datowanym 18 stycznia 1912 r., stwierdza: „Diabeł nie chce przegrać tej walki.  Przybiera wiele postaci.  Od szeregu dni pojawia się ze swymi braćmi uzbrojonymi w pałki i różne żelastwo.  Jedna z trudności polega na tym, że oni pojawiają się w różnych przebraniach.   Szereg razy wywlekali mnie z łóżka i wyciągali z sypialni.  Ja jednak jestem cierpliwy i wiem, że Pan Jezus, Matka Boska, mój Anioł Stróż, Św. Józef i Św. Franciszek są zawsze przy mnie.”

*****

(List do Ojca Augustyna z 5. listopada, 1912 r.)  „Drogi Ojcze, jest to, za sprawą łaski bożej, mój drugi list do Ciebie i będzie podobny do pierwszego.  Jestem pewien, iż Ojciec Ewangelista poinformował Cię już o wojnie, którą przeciw mnie wytoczyli nieczyści apostołowie, demony.  Ojcze mój, oni nie są w stanie ze mną wygrać ze względu na mą lojalność.  Muszę opisać Ci pułapki, które na mnie zastawili i pokusy, mające na celu zignorowanie Twych sugestii.  Twoje listy wpływają na mnie kojąco i dziękuję Bogu, że jednocześnie ich zbijają z tropu.  Nie jestem w stanie Ci opisać jak ostro jestem przez nich atakowany.  Czasami zdaje mi się, że umrę.  W sobotę myślałem, że naprawdę chcą mnie zabić – nie wiedziałem, którego świętego błagać o pomoc. Zwróciłem się do mojego anioła lecz on celowo się spóźniał.  W końcu przyleciał do mnie śpiewając Bogu hymny swoim anielskim głosem.  Wtedy zdarzyło się to, co zwykle:  ostro zganiłem go za jego zwłokę, kiedy tak żarliwie wołałem go o pomoc.  Aby go ukarać umyślnie nie stanąłem z nim twarzą w twarz, chcąc utrzymać go w dystansie.  Biedak w końcu zwrócił moją uwagę swym płaczem i kiedy stanąłem blisko przed nim zrozumiałem, że chciał mnie przeprosić.”

*****

(List do Ojca Augustyna z 18 listopada, 1912 r.)  „Wróg mnie nie opuszcza; atakuje mnie nieustannie.  Próbuje zatruć moje życie swoimi piekielnymi zasadzkami.  Jest na mnie zły, że Ci przekazuję te fakty i sugeruje, że powinienem je zatrzymać do własnej wiadomości, jako moją i jego tajemnicę.  Każe mi opisywać Ci tylko te miłe wizyty; mówi mi, że tylko takie opowieści sprawiają Ci przyjemność.  Pastor został poinformowany o bitwie, którą toczę i jeśli chodzi o Twoje listy, zasugerował, żebym otwierał je tylko w jego obecności.  Tak więc po przybyciu Twojego pierwszego listu udałem się do jego kancelarii aby tam go otworzyć.  Ale kiedy tylko go otworzyłem, zobaczyliśmy razem z pastorem, że był cały zamazany tuszem.  Czy była to zemsta diabła?  Nie chce mi się wierzyć, iż wysłałbyś mi list w takim stanie, zwłaszcza że wiesz, że słabo widzę.  Z początku nie mogliśmy przeczytać tego listu lecz później położyliśmy na nim krzyż i byliśmy w stanie przeczytać pewne fragmenty.”

*****

(List do Ojca Augustyna z 13 lutego, 1913 r.)  „Minęły już dwadzieścia dwa dni od czasu, kiedy Jezus pozwolił aby diabły wyładowywały swą złość na mnie.  Ojcze, całe moje ciało jest sine od nieustającego bicia naszych wrogów trwającego do dziś.  Kilka razy zdarzyło się nawet, że zerwali ze mnie koszulę aby móc mnie bić po nagim ciele.”

*****

(List do Ojca Benedetto z 18 marca, 1913 r.)  „Demony nie przestają mnie bić, ostatnio nawet zaczęli zwalać mnie z łóżka.  Zdzierają ze mnie koszulę, żeby więcej bolało.  Ale teraz się już ich nie boję.  Wiem, że Jezus mnie kocha albowiem często podnosi mnie z ziemi i kładzie z powrotem na łóżku.”

*****

Szatan przekroczył wszelką miarę kiedy udał się do Ojca Pio podając się za pokutnika. Oto relacja zdarzeń Ojca Pio: „Pewnego dnia podczas prowadzenia spowiedzi podszedł do mojego konfesjonału mężczyzna.  Był wysoki, przystojny, elegancko ubrany i wyrażał się w sposób miły i uprzejmy.  Zaczął spowiadać się ze swoich grzechów, które były wszelkiego rodzaju: przeciw Bogu, przeciw człowiekowi i przeciw zasadom moralnym. Wszystkie jego grzechy były wstrętne.  Byłem zdezorientowany tymi wszystkimi grzechami, o których mi opowiedział lecz odpowiedziałem mu słowem bożym, przykładem Kościoła i moralnością Świętych.  Wtedy ten enigmatyczny pokutnik odpowiedział mi, podając uzasadnienia wszystkich swych grzechów, zawsze z tą samą zręcznością i grzecznością.  Usprawiedliwił wszystkie grzechy, których się dopuścił przedstawiając je jako normalne i naturalne czyny ludzkości. Tak samo wytłumaczył się z ciężkich grzechów przeciw Bogu, Naszej Pani i Świętym ciągle używając znieważających, okrężnych argumentów.  Postąpił tak nawet w obliczu najohydniejszych grzechów jakie mogłyby zrodzić się w głowie największego grzesznika. Zdumiały mnie jego odpowiedzi, podane w tak subtelny sposób i z taką złą wolą.  Zastanawiałem się, kim też on może być.  Z jakiego świata pochodzi?  Próbowałem przyjrzeć mu się, aby móc cokolwiek wyczytać z jego twarzy.  Jednocześnie koncentrowałem się nad każdym jego słowem, usiłując odgadnąć jego tożsamość.  Nagle poprzez silne, jasne, wewnętrzne światło poznałem go.  Silnym, nakazującym tonem powiedziałem do niego: „Powiedz „Niech żyje Chrystus, niech żyje Maryja.””  Kiedy tylko wypowiedziałem te wspaniałe, potężne imiona, szatan natychmiast znikł w błysku ognia zostawiając po sobie straszliwy odór.”  (Don Pierino, będący obecnym przy tym zdarzeniu, jest księdzem i jednym z synów kościoła Ojca Pio.)

*****

Brat Perino opowiada taką historię: “Pewnego dnia Ojciec Pio był w konfesjonale, za kotarą. Nie była one zaciągnięta do końca i mogłem go widzieć przez szparę.  Kolejka mężczyzn ustawiła się z jednej strony, zgodnie z rezerwacjami.  Z mojego miejsca, czytając brewiarz, spoglądałem na Ojca od czasu do czasu.  W pewnej chwili bocznymi drzwiami wszedł do kościółka jakiś mężczyzna. Był przystojny, miał małe czarne oczy, ciemne, lekko szpakowate włosy, ubrany w czarną marynarkę i spodnie w paseczki. Nie zainteresował mnie szczególnie, więc nadal recytowałem brewiarz, ale jakiś wewnętrzny głos powiedział mi: „Przerwij i spójrz!” Spojrzałem w stronę Ojca Pio. Ów człowiek przechadzał się tam i z powrotem, a potem zatrzymał się na wprost przed konfesjonałem w momencie gdy poprzedni spowiadający się odszedł, i nie czekając na swoją kolej wtargnął do środka między zasłonami stając przed Ojcem Pio. Potem ów ciemnowłosy mężczyzna zniknął mi z oczu.  Po kilku minutach ujrzałem go znowu, leżącego na podłodze w rozkroku.  Na krześle w konfesjonale ujrzałem już nie Ojca Pio, ale Jezusa. Był młodym, przystojnym blondynem. Spoglądał na człowieka który upadł na podłogę.  Potem zobaczyłem znowu Ojca Pio, wracającego aby zająć swoje miejsce.  Jego postać zaczęła się łączyć z postacią Jezusa, i po chwili widziałem znów jedynie Ojca Pio. I zaraz usłyszałem jego głos, mówiący „No, pospieszcie się”. Nikt nie zauważył tego zdarzenia!  Spowiedź postępowała dalej zgodnie z kolejnością.

Za: http://www.padrepio.catholicwebservices.com


Kategoria: Pomoc duchowa, Święci Tagged: ataki szatańskie, diabeł, egzorcyzmy, św. Ojciec Pio

Homilia i nabożeństwo o uzdrowienie duszy i ciała w Wąwolnicy z egzorcystą ks. Janem Pęziołem 25.02.2017

$
0
0

******
Dla czcicieli św. Ojca Pio:

Byłam dziś na Mszy Świętej a potem na spotkaniu z o. Romanem Rusek OFMCap, krajowym asystentem Grup Ojca Pio. Miałam łaskę wygłosić świadectwo przy o. Romanie i ks. Pawle, opiekunie duchowym grupy O. Pio w naszym mieście, dostałam osobiste błogosławieństwo od o. Romana oraz dedykację do jego książek. Obydwie książki  „Z Maryją i Ojcem Pio” oraz tłumaczenie książki Mario Salisci: „Prorok Ojciec Pio i Jego Dzieło” z serca polecam.

W czasie Mszy Świętej Panu Jezusowi Królowi Miłosierdzia przedstawiałam Was drodzy Czytelnicy  i serdecznie polecałam intencje Waszych serc i Waszych rodzin.

Na koniec Mszy Świętej wszyscy uczestniczący przyjęli błogosławieństwo relikwiami I-ego stopnia św. Ojca Pio – Św. Ojcu Pio również powierzyłam Was wszystkich.

Click to view slideshow.

******
Dla czcicieli Padre Matteo da Agnone:

Jutro, jak każdego ostatniego dnia miesiąca, zostanie odprawiona w naszych intencjach Msza św. dziękczynna za wszystkie laski udzielone nam przez wstawiennictwo Padre Matteo. Łączmy się duchowo o godz. 9-00 z księdzem, który będzie sprawować tę Mszę Świętą w naszych intencjach


Kategoria: Aktualności, Pomoc duchowa, Święci Tagged: ks. Jan Pęzioł, nabożeństwo o zdrowie duszy i ciala, o. Roman Rusek OFMCap, Sługa Boży Padre Matteo da Agnone, Wąwolnica, św. O. Pio

Czy wiesz, że św. O. Pio przepowiedział Medziugorje w 1968 r. mówiąc do pielgrzymów z Bośni-Hercegowiny „wkrótce Madonna nawiedzi wasz kraj” – niesamowite świadectwo

$
0
0

Chłopiec z 19 guzami nowotworowymi, leczony w „Domu Ulgi w Cierpieniu” w San Giovanni Rotondo  uleczony po wyjeździe do Medziugorje

*Święty Ojciec Pio przepowiedział Medziugorje w 1968 r. mówiąc do pielgrzymów z Bośni-Hercegowiny, że „Wkrótce Madonna nawiedzi wasz kraj”. Kapucyn ten sam miał objawienia, miał dar bilokacji i czytania w ludzkich duszach. Rodzice Joshuy prosili świętego o opiekę nad swoim dzieckiem

”Po przebudzeniu się po operacji powiedział mi, że był w Niebie z Jezusem i że dostał wielki, wspaniały dar, dar życia” – mówi Elizabeth de Nicolo
„Zobaczyłam, że Joshua ma podniesione oczy i uśmiecha się. Wiedziałam, że zdarzyło się coś szczególnego. Gdy zapytałam go dlaczego się uśmiechał, patrzył w niebo i mówił: „Spokojnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia”. Powiedział mi, że widział Madonnę a obok Niej był Ojciec Pio, który się do niego uśmiechał.”
„Jesteśmy pewni, że święty z Pietrelciny jest aniołem stróżem naszego syna. Ochraniał go od początku jego gehenny i zawsze będzie się nim opiekował.”

Przez 8 miesięcy 2-letni Joshua walczył z rakiem w ostatnim stadium. Przeszedł przez transplantację, 80 chemioterapii i 17 radioterapii. Gdy nic nie pomogło rodzice zabrali syna do Medziugorje. Gdy wrócili do domu testy wykazały, że 19 guzów nowotworowych i wszystkie przerzuty do kości zniknęły. Był to początek odzyskania zdrowia
.

Joshua de Nicolo ze swoja matką Elizabeth

Zanim skończył 3 lata, Joshua de Nicolo doświadczył więcej trudności, dramatów i b. widocznej łaski Bożej niż wielu ludzi doświadcza przez cale swoje życie.

W lutym 2007 r. chłopiec z Putignano w południowych Włoszech urodził sie z nieodkrytą u niego chorobą – neuroblastomą, najczęściej występującym rakiem u niemowląt i małych dzieci. Po 22 miesiącach, w styczniu 2009, rozpoznano rzeczywisty stan zdrowia dziecka, gdy choroba posunęła się do ostatniego stadium, 4D, gdzie ( long-term survival rates) nie rokują dobrze mimo agresywnej, różnorodnej terapii.

Lekarze dawali Joshui tylko dni lub tygodnie życia, gdy w czerwcu 2009 rodzice zabrali go do Medziugorje. Przed samym wyjazdem liczba białych ciałek krwi chłopca bardzo wzrosła. W Medziugorje Joshua szybko poczuł się dobrze, jak świadczą jego rodzice. Chłopiec poczuł sie jeszcze lepiej po objawieniu, jakie miała Mirjana Dragicevic-Soldo 2 lipca 2009, gdy był obok widzącej. Po tym, wydawało sie, że ból złagodniał.

Gdy tylko rodzina wróciła do Włoch, testy kliniczne wykazały, że przerzuty do kości jak też 19 guzów nowotworowych rozsianych po całym ciele zniknęło. Pozostał tylko jeden guz, który zmniejszył swój rozmiar z 7.5 do 3 cm umożliwiając lekarzom usuniecie go w całości. Od listopada 2009, gdy miała miejsce operacja, Joshua jest zupełnie zdrowy. Od tego czasu rodzice Joshua, Elizabeth i Manuel de Nicolo, dają świadectwo o jego chorobie i uzdrowieniu.

Symptomy wcześniej niezdiagnozowane

Joshua ze swoja matką

Joshua urodził się z półprzymkniętym okiem i głową przechyloną na lewą stronę. Wielu lekarzy mówiło rodzicom, że nie jest to nic poważnego, mówi Elizabeth de Nicolo w artykule zamieszczonym na włoskim blogu Quotidinamente. Gdy na lewej skroni chłopca pojawił się guzek wielkości ziarna, lekarze postawili błędną diagnozę mówiąc, że nie jest to zmiana złośliwa. Pomylili się. Ich opinia była daleka od tego, co stwierdzono, gdy Elizabeth i Manuel zabrali swojego syna do szpitala w San Giovanni Rotondo, obok sanktuarium Ojca Pio.

„ Po tomografii komputerowej onkolog Dr.Xavier Ladogana powiedział nam, że Joshua cierpi na mediastinal neuroblastomę w stadium 4D i że nowotwór jest na kości biodrowej, szpiku kostnym, kościach czaszki, pod lewym okiem, węzłach chłonnych szyi, przenikając lewą stronę mózgu, co było przyczyna przechylenia głowy chłopca od narodzenia.” – mówi Elizabeth de Nicolo.

Ojciec Joshuy – Manuel de Nicolo

Według świadectwa jej męża znaleziono 22 guzy.
„Niezwłocznie rozpoczęliśmy terapię medyczną, prawdziwe bombardowanie chemio i radioterapią oraz przeszczep.”– mówi Elizabeth de Nicolo. Jej mąż wylicza 80 chemio i 17 radioterapii.
„Pomimo tego lekarze dawali naszemu synowi niewielką nadzieję na przeżycie. Wydawało się, że jest to sprawa tygodni lub nawet dni” – wspomina Manuel de Nicolo.

Niepraktykujący chrześcijanie w poszukiwaniu nadziei

Szpital w San Giovanni Rotondo gdzie Joshua był diagnozowany. Został on wybudowany przez Świętego Ojca Pio, który osobiście nazwał go „Domem Ulgi w Cierpieniu”

Chociaż rodzice nie byli praktykującymi chrześcijanami, gdy w czerwcu 2009 r. pozostało niewiele nadziei szukali pomocy w wierze. Mówią, że odczuwali prowadzenie do Medziugorje. Na swojej drodze dostrzegli też wiele znaków.
„W najczarniejszej rozpaczy pomyśleliśmy o wzięciu Joshuy do Lourdes. To było jedyne sanktuarium maryjne, które znałem. Lecz pewnego dnia, gdy byliśmy w San Giovanni Rotondo, w chwili desperacji, poszedłem do krypty Ojca Pio i zapytałem go „ Dlaczego moje dziecko? Daj mi znak, aby zwrócić mi nadzieję.” – mówi Manuel de Nicolo.
„Potem wróciłem do szpitala i gdy szedłem korytarzem nagle zobaczyłem włączony komputer z twarzą Madonny, jako tło. Było to jak błysk i mocno mnie poruszyło. Gdy wszedłem do sali zobaczyłem Elizabeth, która powiedziała mi, że Joshua nie chciał spać, ale uspokoił się przy pieśniach Maryjnych i zasnął”.
”Były to pieśni dedykowane Naszej Pani z Medziugorje”.

Podróż do nieznanego kraju

Ciało Świętego Ojca Pio wystawione w krypcie w San Giovanni Rotondo gdzie ojciec Joshuy błagał świętego by dał mu nową nadzieję

Przed czerwcem 2009, Elizabeth i Manuel de Nicolo nigdy nie słyszeli o objawieniach Dziewicy Maryi w Medziugorje.

„Nie wiedzieliśmy nawet o istnieniu wioski o nazwie Medziugorje. Ale Nasza Pani wezwała nas tam i bardzo szybko otrzymaliśmy następny znak. Pomiędzy prasą rozłożoną w szpitalnej poczekalni było specjalne wydanie magazynu Oggi o objawieniach Dziewicy Maryi szóstce miejscowych dzieci od 1981r. i cudach uzdrowienia. Po przeczytaniu tego artykułu zdecydowaliśmy się niezwłocznie tam wyjechać.” – mówi ojciec Joshua.

Ale Joshua był słaby i przeszkoda wydawała się nie do pokonania:
„Lekarze radzili by nie jechać, ponieważ Joshua miał bardzo niską ilość białych ciałek krwi, około 5.000, lecz my byliśmy zdeterminowani. W dniu, w którym wyjeżdżaliśmy, liczba ciałek krwi naszego syna wzrosła do 160.000.” – mówi dalej Manuel de Nicolo.
„Już w tym widziałem pierwszy cud. Dziecko nie miałoby siły, będąc w takiej kondycji, sprostać podróży. Lecz wzrost liczby białych ciałek krwi w tak krótkim czasie był pierwszym znakiem” – mówi Elizabeth w głównym kanale włoskiej telewizji RaiUno 28 lutego 2010r.

Przed Madonną

Niebieski Krzyż w Medziugorje, miejsce gdzie Mirjana Dragicević- Soldo ma comiesięczne objawienia Matki Bożej. 2 lipca 2009 r Joshua był obok Mirjany

Od samego początku Joshua czuł się dobrze w Medziugorje. Jego rodzice zauważyli różnicę już od momentu postawienia stopy w tej wiosce.
„W Medziugorje, gdy tylko wysiedliśmy z autokaru Joshua zdawał się być tajemniczo i silnie przyciągany przez to święte miejsce. Z powodu choroby dziecko z trudem gdziekolwiek się poruszało. Mimo to wydawało się, że jest lepiej” – mówi w świadectwie Manuel de Nicolo.
Dzięki spotkaniu nawróconego włoskiego dziennikarza i osobowości telewizyjnej Paolo Brosio Joshua mógł być obecny obok Mirjany Dragicević- Soldo podczas objawienia 2 lipca.
„Po objawieniu, ku naszemu zdziwieniu, Joshua poczuł się jeszcze lepiej i wydawało się, że już więcej nie odczuwał bólu.” – mówi ojciec chłopca.
„ Ale największą niespodziankę mieliśmy po powrocie do domu.”

Lekarz: uzdrowienie Joshua jest cudem

Joshua po swoim uzdrowieniu, jeszcze bez włosów po intensywnej chemioterapii

Elizabeth i Manuel de Nicolo wrócili do szpitala w San Giovanni Rotondo odnajdując lekarzy, którzy nie mogli wyjaśnić tego, co zobaczyli:
„Przebyte testy kliniczne podkreślały fakt, że 19 guzów rozsianych w organizmie oraz przerzuty do kości zniknęły. Tylko za płucem pozostała neuroblastoma, ale wielkość guza zmniejszyła się z 7.5 do 3 cm.” – mówi Manuel de Nicolo.
„Lekarz powiedział nam, że Joshua został „cudownie uzdrowiony”. A Dr.XavierLadogana, dyrektor oddziału onkologii posunął się dalej mówiąc: „ To, co wydarzyło się waszemu dziecku jest niewytłumaczalne naukowo. Według źródeł wiedzy, którymi dysponujemy nie możemy dać dokładnego i nie do zakwestionowania wyjaśnienia medycznego. Możemy tylko powiedzieć, że dziecko nie ma juz choroby, którą miało przed pielgrzymką.”  – cytuje opinię lekarzy Elizabeth de Nicolo.

Joshua ma więcej doświadczeń mistycznych
Zmniejszenie rozmiaru pozostałego guza pozwoliło lekarzom na operację. Odbyła się ona 17 listopada 2009 r.:
„Operacja zakończyła się sukcesem a lekarze nawet stwierdzili, że sama w sobie była cudem, trudnym do wytłumaczenia: Trwała krócej niż godzinę a spodziewano się 4 do 6: godzin” – mówi Manuel de Nicolo.
Po operacji dziecko miało spędzić kilka dni na intensywnej terapii a w rzeczywistości było mniej niż pół godziny, ponieważ szybko się obudziło i bez problemów zaczęło oddychać. Było to ponad wszelkie oczekiwania. Dla nas ta sytuacja była drugim cudem.”

Joshua de Nicolo podczas jednego z pojawień w tv. Chłopiec i jego rodzice byli na antenie kilku głównych włoskich kanałów tv: RAI 1, RAI 3, Channel 5, Rete 4

”Po przebudzeniu się po operacji powiedział mi, że był w Niebie z Jezusem i że dostał wielki, wspaniały dar, dar życia” – mówi Elizabeth de Nicolo.
Rok po ich pierwszym pobycie w Medziugorje rodzina przybyła ponownie, aby podziękować. Dla Joshuy oznaczało to przeżycie jeszcze jednego niezwykłego doświadczenia:
„Po 12 miesiącach wróciliśmy z wyleczonym dzieckiem” – mówi Elizabeth de Nicolo.
„Zobaczyłam, że Joshua ma podniesione oczy i uśmiecha się. Wiedziałam, że zdarzyło się coś szczególnego. Gdy zapytałam go dlaczego się uśmiechał, patrzył w niebo i mówił: „Spokojnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia”. Powiedział mi, że widział Madonnę a obok Niej był Ojciec Pio, który się do niego uśmiechał.”
„Jesteśmy pewni, że święty z Pietrelciny jest aniołem stróżem naszego syna. Ochraniał go od początku jego gehenny i zawsze będzie się nim opiekował.”
 *Święty Ojciec Pio przepowiedział Medziugorje w 1968 r. mówiąc do pielgrzymów z Bośni-Hercegowiny, że „Wkrótce Madonna nawiedzi wasz kraj”. Kapucyn ten sam miał objawienia, miał dar bilokacji i czytania w ludzkich duszach. Rodzice Joshuy prosili świętego o opiekę nad swoim dzieckiem
Źródło: Medziugorje.blogspot


Kategoria: Cuda, Medziugorje, Wydarzenia, Święci Tagged: Joshua de Nicolo, Medziugorje, św. Ojciec Pio

Święty Stanisław, biskup i męczennik główny patron Polski

$
0
0

Żywot świętego Stanisława, biskupa i Męczennika
(Żył około roku Pańskiego 1079)

LEKCJA (z listu świętego Pawła do Żydów, rozdział 5, wiersz 1-6)
Bracia! Każdy najwyższy kapłan z ludzi wzięty, dla ludzi postanowiony bywa w tym, co do Boga należy, aby ofiarował dary i ofiary za grzechy. I żeby umiał być wyrozumiałym dla nieświadomych i błądzących, ponieważ i on sam obłożony jest słabością. I dlatego, jak za lud, tak i za samego siebie powinien ofiarować za grzechy. A nikt sobie sam czci nie bierze, jeno ten, co wezwany jest przez Boga, jak Aaron. To też Chrystus nie sam siebie wywyższył, gdy stał się Najwyższym kapłanem, ale który doń powiedział: Synem Moim jesteś ty, Jam ciebie dziś urodził. Jak i na innym miejscu mówi: Ty jesteś kapłanem na wieki wedle porządku Melchizedeka.

EWANGELIA (Jan rozdz. 10, wiersz 11-16)
Onego czasu rzekł Jezus do faryzeuszów: Jam jest pasterz dobry: dobry pasterz duszę swą daje za owce swoje. Lecz najemnik, i ten, co nie jest pasterzem, którego owce nie są własne, widzi wilka przychodzącego i opuszcza owce i ucieka; a wilk porywa i rozprasza owce. A najemnik ucieka, bo jest najemnikiem i nie obchodzą go owce. Jam jest pasterz dobry i znam moje, i znają Mnie moje. Jak mnie zna Ojciec, tak i Ja znam Ojca, a duszę Moją kładę za owce Moje. I inne owce mam, które nie są z tej owczarni, i trzeba, abym je przyprowadził: i posłuchają głosu Mego, i stanie się jedna owczarnia i jeden pasterz.

* * *

Wielki ten i szerokiej sławy Męczennik Chrystusa, patron nasz, pociągnąć powinien każdego rodaka przede wszystkim do rozpamiętywania jego żywota, bo jak na własnej, przyrodzonej ziemi osadzony szczep prędzej się krzewi, bujniej rośnie i cenniejszy owoc wydaje, tak ten żywot świętego Stanisława na tobie, Czytelniku, rodaku, prędzej i głębsze wywrzeć winien wrażenie.

Bardzo często zdarza się bowiem, że królowie i książęta, obałamuceni podłym pochlebstwem, lub dumni ze swej potęgi, puszczają się na życie wyuzdane, wyrzekają się prawideł i zasad moralności i cnoty, uciskają poddanych i dają im najgorszy przykład życiem swoim. Atoli z drugiej strony Kościół święty wytwarza mężów, którzy nie bacząc na żadne względy światowe, tym potężnym władcom bez bojaźni mówią słowa prawdy.

Takim mężem nieustraszonej odwagi był św. Stanisław, syn Wielisława i Bogny Szczepanowskich, szlachetnych w cnocie i bojaźni Bożej. Przyszedł, on na świat w roku 1030 we wsi Szczepanowie pod miastem Bochnią, o mil pięć od Krakowa odległej. Ojciec jego, człowiek wielkiego znaczenia i niemałych dostatków, ufundował w Szczepanowie kościół pod opieką świętej Magdaleny, do której małżonkowie szczególniejsze mieli nabożeństwo. Gdy długo byli bezdzietnymi, ofiarowali Bogu, że jeżeli im pozwoli doczekać się potomstwa, dziecko to poświęcą chwale Bożej. Pan Bóg wysłuchał ich modlitwy, albowiem Bogna po trzydziestoletnim pożyciu małżeńskim porodziła syna, któremu nadali imię Stanisław, jakby mówili: Stań się sława z niego Bogu i Kościołowi świętemu!

Stanisław, od młodości skromny, wstydliwy, stateczny, do nauk i do nabożeństwa pochopny, iścił w sobie wszystko, czego rodzice po nim się spodziewali, nie mieli przeto żadnej potrzeby pobudzać go do cnót. Kiedy podrósł, oddali go do Gniezna, gdzie kwitnęły naówczas nauki, po czym posłali go na dalsze nauki do Francji. Tam, w Paryżu, przykładał się Stanisław pilnie do nauk, a szczególniej do prawa duchownego.

Wróciwszy do Polski, wykształceniem i postępkami pełnymi cnót zwrócił na siebie powszechną uwagę. Biskup krakowski Lambert, poznawszy Stanisława, zaczął go namawiać do stanu kapłańskiego. Stanisław ociągał się zrazu, albowiem postanowił wstąpić do zakonu, ale potem uległ namowom biskupa i z jego rąk przyjął święcenia kapłańskie. Gdy biskup Lambert przeniósł się do wieczności, jego następcą zgodnie wybrano Stanisława. Pokorny kapłan długo się wahał przyjąć to dostojeństwo, wymawiając się nieudolnością, ale w końcu, jakkolwiek pełen bojaźni przed odpowiedzialnością, jaka go na tej godności czekała, przyjął rządy diecezji mając lat trzydzieści sześć.

Wysoki stan, który wielu pychą nadyma, Stanisława skłaniał do tym większej pokory, bo widząc, że więcej przykładem własnym zdziała, niźli mową, całe życie swoje do tego zastosował. Przydał sobie postów, przywdział włosiennicę jako śmiertelną koszulę, umartwiał ciało i coraz pilniej modlitwy odmawiał. Pałał też miłością wielką ku zbawiennemu nawracaniu błądzących dusz do Boga. Okazywał wielkie miłosierdzie i politowanie nad nędzą bliźniego i nie mógł patrzeć suchym okiem ani z próżną ręką na cudzą nędzę, dopóki mu dochodów starczyło. Kwitnęły w nim wielkie cnoty i zdobiły skronie jego jakby korona z drogich kamieni zrobiona. Wiara mocna, pokora uprzejma, czystość anielska, łaskawość wdzięczna, sprawiedliwość nieodmienna, męstwo nieustraszone, karność baczna, wzgarda tego świata, wypełniały całe jego serce.

Sam odwiedzał plebanie i doglądał służby Bożej dla pożytku dusz ludzkich, a zarazem gorliwie czuwał nad kapłanami, aby czyste i pobożne życie wiedli. Co mu czasu od prac kościelnych zbywało, to spędzał na modlitwie. Spisane miał wszystkie wdowy, ile ich miał w diecezji, i radził o ich potrzebach oraz o sieroctwie dziatek, i nic mu milsze nie było, jak wstawiać się za nimi i bronić ich przed niesprawiedliwością, jeżeli były godne tej obrony i wiodły życie podług przykazań Bożych. Dochodami kościelnymi ani domu swego, ani krewnych nie bogacił, ażeby chleba ubogim nie ujmować. Krzywdy swojej długo nie pamiętał i z serca ją bliźniemu odpuszczał.

Te wysokie cnoty chrześcijańskie i kapłańskie Stanisława, przy których stał jak opoka twardy i nieustraszony, naraziły go na wielkie przykrości ze strony ówczesnego króla polskiego, Bolesława Śmiałego. Bolesław ów był czwartym z kolei następcą Bolesława Chrobrego. Wielki miłośnik ojczyzny, odznaczał się nie tylko cnotami żołnierza, lecz był kiedyś i nabożny, dbały o szerzenie chwały Bożej, atoli do cnót owych przymieszały się wady i grzechy bardzo szkodliwe. W karaniu był okrutny, w szczęściu hardy, w uporze niepohamowany, a co najgorsza nie znał miary w rozkoszach cielesnych i wielkie wywoływał zgorszenie.

Widząc to święty Stanisław, udawał się do niego i słowami Boskimi zaklinał, przedstawiając mu gniew Boga, utratę zbawienia, hańbę majestatu królewskiego, zgorszenie poddanych i ze łzami go błagał, aby się upamiętał.

Król pięknymi słowy za upomnienia dziękował, udawał wstyd za niecne postępki, ale w sercu był tym, czym dawniej.

Pewnego razu, dowiedziawszy się o wielkiej urodzie Krystyny, żony Mścisława z Bużenina, nie mogąc jej darami skłonić do niewierności wobec męża, nasłał na jej dom żołnierzy, kazał ją porwać ku zgorszeniu wszystkich poddanych, uwięził u siebie i żył z nią, a potem i potomstwo z nią miał, ale Pan Bóg karał jego niemoralność, bo każde dziecko, które się rodziło, było słabe, szpetne i gdy dorastało, szalone.

Jawne to cudzołóstwo oburzyło wszystkich w narodzie, nikt jednak nie śmiał otwarcie wystąpić. Oczy wszystkich zwrócone były na św. Stanisława, jego też uproszono, aby króla o to cudzołóstwo jawnie skarcił.

Święty Stanisław nie wymówił się od tego obowiązku i upatrzywszy czas, pojechał do Wrocławia, gdzie Bolesław rad przemieszkiwał (cały Śląsk był podówczas nieoddzielną częścią państwa polskiego) i tam jawnie go upomniał przed dworzanami, mówiąc: „Królu, nie godzi się tobie mieć żony brata twego! Długoż jeszcze takie zgorszenie dawać będziesz twemu ludowi? Czemuż nie pomnisz na Boga, na duszę swoją, na majestat królestwa swego? Nie boisz się, królu, pomsty Bożej, która może spaść na ciebie, na potomstwo i królestwo twoje?” Król nie chciał słuchać tych upomnień, a potem, zniecierpliwiony, z gniewem odprawił biskupa i zaczął przemyśliwać, jak by go mógł zelżyć i skrzywdzić. Sposobność ku temu wkrótce się nadarzyła.

Święty Stanisław kupił był dla Kościoła wieś Piotrowin nad Wisłą, w ziemi lubelskiej, od dziedzica Piotra. Ten wziął pieniądze, nie dał jednak biskupowi żadnego poświadczenia i wkrótce potem umarł. Skorzystał z tego król i namówił synowców zmarłego Piotra, Jakuba i Sulisława, aby się upomnieli o wieś, jako nieprawnie nabytą. Jakub i Sulisław zgodzili się na to i pozwali świętego Stanisława przed sąd królewski, który się odbywał pod niedaleką od Piotrowina wsią Solcem nad Wisłą.
Święty Stanisław zawezwał wprawdzie świadków sprzedaży Piotrowina, ale żaden z nich z obawy przed królem świadczyć nie chciał. Świątobliwy biskup uciekł się wówczas do Pana Boga i po gorącej modlitwie oświadczył, że samego Piotra z grobu wydobędzie i stawi na świadka. Król i dworzanie śmiać się zaczęli i nazwali świętego Stanisława szalonym, on jednak, pełen ufności w Bogu, udał się w uroczystej procesji do Piotrowina, gdzie leżał zmarły dziedzic Piotr, kazał otworzyć grób i odkryć spróchniałe już ciało i pomodliwszy się, rzekł do umarłego: „Piotrze, w imię Trójcy świętej rozkazuję ci: wstań, pójdź do sądu i daj świadectwo prawdzie!” Piotr powstał z grobu i przybrał dawne ciało, a święty Stanisław zawiódł go przed króla i rzekł: „Oto masz królu samego Piotra, od którego wieś kupiłem! Przekonaj się, że to nie ułuda, ale ten sam człowiek, mocą Bożą z grobu wskrzeszony!”
Król, dwór i lud wszystek oniemiał z podziwu nad tym cudem, Piotr zaś potwierdził wobec wszystkich kupno, a potem obróciwszy się do synowców, zgromił ich i nakłaniał do pokuty za niegodziwy postępek wobec biskupa.
Król, skruszony, przysądził wieś świętemu Stanisławowi i Kościołowi, po czym Święty odprowadził Piotra do grobu, w którym wskrzeszony znowu w proch się obrócił.
(Opowieść o wskrzeszeniu Piotra jest legendą.)

Ucichł teraz nieco gniew króla przeciw biskupowi, ale po niedługim czasie odnowił się z następujących powodów: W roku 1078 doszło do wojny między Polską a Rusią. Bolesław pokonał księcia ruskiego i zabrał Kijów, który go tak usidlał swoją świetnością, że zapomniał o wszystkim i oddał się próżnowaniu, zbytkom i rozkoszy, a tym czasem w kraju wszczął się nieład. Na domiar złego wiele niewiast zaparło się cnót domowych, a niektóre, mniemając, że ich małżonkowie poginęli na wojnie, wchodziły w nowe związki. Gdy wieść o tym doszła do Kijowa, zatrwożone rycerstwo porzuciło chorągwie królewskie i pospieszyło do kraju. Za nimi ze wzburzonym sercem ruszył król Bolesław.

Teraz spadła na zbiegłe spod chorągwi rycerstwo straszliwa zemsta królewska. Król dał się porwać swemu pierwotnemu, gwałtownemu i dzikiemu charakterowi i nie dość, że w okrutny sposób zaczął karać samych zbiegów, ale i na ich żonach szukał srogiej zemsty. Przed biskupem Stanisławem otwierały się teraz dwie drogi: milczeć, albo wzorem prawdziwych sług Chrystusowych otwarcie stanąć w obronie prawa chrześcijańskiego i uciśnionych. Biskup wiedział, że wystąpienie przeciw szalejącemu z gniewu królowi grozi mu wielkim niebezpieczeństwem, mimo to jednak, wierny swoim ideałom, tym samym, które święty papież Grzegorz VII wyraził słowami: „Lepiej jest cielesną śmierć z rąk tyrańskiego władcy ponieść, niż milcząco przyzwolić na deptanie chrześcijańskiego prawa”, bez wahania kilkakrotnie go upominał, a gdy upomnienia nie odniosły żadnego skutku, rzucił na niego klątwę.

Klątwa była dla panujących katastrofą, gdyż wykluczając ich ze społeczności kościelnej i zabraniając innym wszelkiego z nimi obcowania, wyrywała im poprostu władzę z rąk, choćby nawet Kościół nie połączył z nią dodatkowego obostrzenia w postaci zwolnienia poddanych od posłuszeństwa. Nie dziw więc, że i panujący i bezwzględni zwolennicy władzy państwowej uważali ją przez długi czas za zbrodnię, a biskupa, który kiedyś przysięgał władcy wierność, a później ośmielił się rzucić na niego klątwę, za zdrajcę, zasługującego na surową karę. Całkiem innym zasadom hołdowali reformatorzy kościelni XI wieku. Według nich opozycja przeciw niesłusznym żądaniom władzy lub niezgodnemu z prawami chrześcijańskimi postępowaniu nie była przeniewierstwem, lecz prostym obowiązkiem chrześcijańskim. „Jak zaś poddanie niewolników względem życzeń pana, – pisał w roku 1085 jeden z najszlachetniejszych i najwięcej stanowczych zwolenników Grzegorza VII, Bernard z Konstancji – jak posłuszeństwo dzieci względem rodziców, a żony względem męża tylko tak daleko sięgać winno, jak daleko z nim nie łączy się pogwałcenie praw bożych, tak samo wierność poddanych względem władcy nie jest bezwzględną. Gdyby się te granice zapoznawało i chciało okazywać posłuszeństwo nawet wtedy, gdy ono się staje nieposłuszeństwem względem Boga, tedy byłoby ono już nie wiernością, lecz przeniewierstwem i krzywoprzysięstwem. W takim bowiem wypadku nie może być mowy o tym, że się dba o istotne dobro władzy, co przecież przysięgający swym panom w pierwszej linii obiecują”.

Stanisław wiedział, czym jest klątwa dla panującego, i wiedział, jakie skutki może ona wywołać, boć przecież właśnie w tym czasie szarpała cesarstwem rewolucyjna burza, którą wywołała klątwa rzucona przez Grzegorza VII na cesarza Henryka IV, jak również, znając charakter Bolesława, niewątpliwie przeczuwał, jakie gromy ściągnie na swą głowę, mimo to jednak, gotów bronić prawa bożego i kościelnego przeciw każdemu, kto ośmieliłby się je pogwałcić, nie cofnął się przed tą ostatecznością, i gdy nie pomogły ostrzeżenia, wyklął srożącego się władcę.

Biskup, ujmujący się za pokrzywdzonymi, których król uważał za swoich wrogów, nawołujący króla do poprawy i pohamowania okrucieństwa, które zaczynało w kraju wywoływać bunt, musiał się wydać jemu i jego zwolennikom zdrajcą i wspólnikiem buntowników. I to wywołało katastrofę, która sprowadziła zgubę nie tylko na biskupa ale i na szukającego nierozumnej pomsty króla.

Święty Stanisław

Było to dnia 7 kwietnia roku 1079. Biskup Stanisław odprawiał właśnie mszę św. w kościele św. Michała na Skałce, gdy pod kościół przybył król Bolesław i kazał go swej drużynie porwać sprzed ołtarza. Być może, że chciał, aby wykonano na nim karę obcięcia członków, na tę bowiem karę skazał go jako rzekomego zdrajcę stosownie do ówczesnych zwyczajów. Spotkawszy się z oporem swych ludzi, którzy bali się zbezcześcić świętość kościoła i targnąć się na biskupa przy ołtarzu, porwany dzikim gniewem sam wpadł do świątyni i zabił go uderzeniem miecza w głowę, po czym kazał żołnierzom wynieść ciało i posiekać na drobne części. Tak przeleżały święte szczątki kilka dni, bo nikt nie miał odwagi zbliżyć się do nich z obawy przed zemstą królewską, gdyż mniemano, że wedle zwyczaju zostały oddane na pastwę dzikim zwierzętom, aż wreszcie kilku kanoników pochowało je pod gołym niebem przy wejściu do kościoła św. Michała.

Straszliwa zbrodnia króla wywołała w całej Polsce głębokie oburzenie, pod wpływem którego wybuchł bunt, tak nagły i powszechny, że Bolesław niemal przez wszystkich opuszczony, musiał uchodzić wraz z żoną i synem na Węgry, gdzie wkrótce potem został zamordowany. Późniejsza legenda głosi, że schronił się do klasztoru benedyktynów w Osjaku w Karyntii i przez osiem lat spełniał z pokorą najniższe posługi w obrębie murów klasztornych; imię swoje wyjawił dopiero przed śmiercią, składając pierścień z królewską pieczęcią w ręce opata.

Zwłoki św. Stanisława leżały w ziemi koło kościoła św. Michała do roku 1089, po czym zostały uroczyście przeniesione do kościoła katedralnego na Wawelu i pochowane w kamiennym grobowcu, na znak szczególnej czci wzniesionym nieco nad posadzkę. Wkrótce potem zaczęły się przy nim dziać rozliczne cuda, które utrwaliły powszechną opinię o świątobliwości Męczennika, mimo to jednak, wskutek zamieszek wewnętrznych, jakie wstrząsały Polską przez długie lata, starania o kanonizację podjęto dopiero z początkiem wieku XIII. Przyczynił się do tego przede wszystkim błogosławiony Wincenty Kadłubek, którego opis życia i męczeńskiej śmierci św. Stanisława oraz cudów wzbudził w społeczeństwie polskim pragnienie uzyskania narodowego świętego. Pierwszym też biskupem, który zaczął myśleć o kanonizacji Stanisława, był bezpośredni następca błogosławionego Wincentego na katedrze krakowskiej, Iwon Odrowąż, a doprowadził ją do skutku trzeci po nim biskup krakowski, Prandota z Białaczowa, przy gorącym poparciu błogosławionej Kingi, małżonki ówczesnego księcia krakowskiego i sandomierskiego, Bolesława Wstydliwego.

Prandota podniósł z grobu zwłoki męczennika i kazał spisać cuda zdziałane za jego przyczyną, po czym zwrócił się do papieża Innocentego IV z prośbą o wyznaczenie komisji w celu ich sprawdzenia. Papież przychylił się do prośby i wyznaczył komisję w osobach arcybiskupa gnieźnieńskiego Pełki, biskupa wrocławskiego Tomasza i opata lubuskiego Henryka. Kronika błogosławionego Wincentego Kadłubka i w tym wypadku odegrała znakomitą rolę, bo jak wynika z brzmienia bulli kanonizacyjnej, komisja papieska dociekała właśnie prawdziwości jego opisu życia i cudów św. Stanisława. Gdy komisja ukończyła pracę i przysłała sprawozdanie, co nastąpiło w r. 1250, papież wysłał do Polski franciszkanina Jakuba z Velletri celem ostatecznego zbadania życia i cudów św. Stanisława, a gdy i jego orzeczenie wypadło pomyślnie, w roku 1253 wysłał Prandota na dwór papieski posłów, którzy mieli się starać o doprowadzenie sprawy do końca. Akt kanonizacji odbył się dnia 8 września roku 1253, w kościele św. Franciszka w Asyżu, w obecności tysięcznych tłumów wiernych. Wieść o zatwierdzeniu czci św. Stanisława przez Kościół napełniła całą Polskę niewypowiedzianą radością. W niecały rok później, w dniu 8 maja, odbyła się w Krakowie uroczystość podniesienia relikwii Świętego i wystawienia ich ku czci publicznej.

Przybyło na nią oprócz arcybiskupa gnieźnieńskiego Pełki i legata apostolskiego Opizona pięciu biskupów polskich, wielu opatów, prałatów, kanoników i mnóstwo kleru niższego, z książąt – oprócz pana ziemi krakowskiej i sandomierskiej, Bolesława Wstydliwego – Przemysław wielkopolski, Kazimierz kujawski i łęczycki, Ziemowit mazowiecki i Władysław opolski w towarzystwie mnóstwa panów i szlachty, oraz ogromne tłumy ludu z wszystkich stron Polski. Za zezwoleniem Stolicy Apostolskiej szczątki św. Stanisława wydobywała z trumny błogosławiona Kinga i obmywszy je w winie wkładała do relikwiarzy, z których największy, w kształcie trumienki, sprawiła własnym kosztem. Ten właśnie relikwiarz złożono na ołtarzu w pośrodku kościoła, tym samym, w którym od roku 1184 spoczywały relikwie św. Floriana; inne rozdano różnym kościołom polskim, a katedrze gnieźnieńskiej dostał się biskupi pierścień św. Stanisława.

Kanonizacja św. Stanisława miała dla Polski niezmiernie doniosłe znaczenie, ponieważ nie tylko podniosła ducha religijnego w narodzie, ale także przypomniała wszystkim dawną jedność i potęgę polityczną Polski.

Były to czasy zupełnego rozbicia politycznego Polski, spowodowanego podziałem, którego dokonał drugi z kolei następca Bolesława Śmiałego, Bolesław Krzywousty. Nie był to podział polityczny w właściwym znaczeniu tego słowa, gdyż Bolesław podzielił Polskę na pięć dzielnic, z których cztery miały być dziedziczne w rodach jego czterech synów, a piąta, mianowicie krakowska, miała być w rękach najstarszego członka rodu (seniora), jako pana zwierzchniego całej Polski – ale po jego śmierci synowie obalili jego rozporządzenie i zupełnie uniezależnili się od siebie, wskutek czego w miarę rozradzania się dynastii zaczęła się Polska rozpadać na coraz mniejsze cząstki. Za czasów kanonizacji św. Stanisława było tych dzielnicowych księstw już kilkanaście, zupełnie niezależnych od siebie i ustawicznie toczących z sobą wojny. I oto – jak pisze jeden z naszych uczonych – gdy u grobu św. Stanisława stanęła cała Polska, cały naród, „otrzymując patrona, poruszył się jednym uczuciem, w którym tkwił poważny kapitał poczucia jedności narodowej także pod względem politycznym, tym bardziej, że już opowieść o życiu Świętego uczyła, iż za jego czasów Polska była cała i niepodzielna pod jednym władcą. Otwarcie też dodawano do opisu cudów, które się działy przy śmierci św. Stanisława, że na podobieństwo jego posiekanych członków (które zrosły się cudownym sposobem) złączy się cała Polska, rozbita na dzielnice”. I to był skutek kanonizacji św. Stanisława równie ważny, jak jej skutek kościelno-religijny.

Św. Stanisław był wyjątkową postacią w ówczesnym polskim episkopacie – nie cudzoziemiec, lecz potomek jednego z swojskich rodów, pierwszy Polak, którego Kościół zaliczył w poczet świętych, przedmiot czci siedmiu wieków i u nas i u obcych. Na przestrzeni siedmiu stuleci, od początków kultu św. Stanisława aż do czasów dzisiejszych, pośmiertne dzieje biskupa męczennika są wiernym odbiciem nastrojów polskiej duszy na tle poszczególnych epok. Ostatniemu królowi Polski, który na chrzcie otrzymał imię Stanisława, zabrakło męstwa i mocy charakteru, zato polscy biskupi szli do więzienia i na wygnanie z modlitwą o dar męstwa na wzór świętego patrona Polski, a grób męczennika, ściągając bez przerwy liczne pielgrzymki z Górnego Śląska, przez sześć stuleci podtrzymywał na Górnym Śląsku Iskrę polskości. Przy grobie św. Stanisława jest o czym pomyśleć!

Cześć św. Stanisława w narodzie polskim utrzymywała się przez wieki bez żadnego uszczerbku. Pod jego wezwaniem zbudowano w Polsce około 300 kościołów, młodzież polska udająca się na naukę za granicę brała go sobie za patrona, a królowie polscy w wigilię koronacji udawali się w uroczystym pochodzie na Skałkę, aby polecić się jego opiece. Modlitwy ich nie były daremne, doznawali jej bowiem – zarówno jak cały naród – w chwilach nieszczęść i niebezpieczeństw, których moc ludzka nie byłaby zdołała odwrócić. Tak było np. w roku 1410, podczas bitwy pod Grunwaldem, gdy wojskom polsko-litewskim, zmagającym się z Krzyżakami, ukazał się św. Stanisław, błogosławiąc im, i w roku 1605 pod Kircholmem, gdy hetman Karol Chodkiewicz z garstką wojska stawił czoło potężnej armii szwedzkiej.

Cudowna opieka, którą święty Stanisław Szczepanowski stale otaczał Polskę i Polaków, sprawiła, że mijały wieki, czyny wielkich i maluczkich ginęły w zapomnieniu, a postać tego wielkiego męczennika trwała w pamięci narodu tak żywa i niczym niezatarta, jakby świadkiem jego świątobliwego żywota było każde żyjące pokolenie. Przed srebrną trumną w katedrze wawelskiej, kryjącą jego relikwie, modlą się dziś wierni tak samo żarliwie, jak przed wiekami ich przodkowie, zanosząc przez niego prośby i dziękczynienia do Stwórcy wszechrzeczy.

Nauka moralna

Ileż to złego przynosi nieposkromiona namiętność! Gdyby król Bolesław Śmiały był czuwał nad poskromieniem swoich namiętności, gdyby był przynajmniej pokornie przyjął napomnienia świętego Stanisława, nie byłby się naraził na tyle zbrodni, które później straszną karę z Nieba na cały kraj sprowadziły.

Podziwiając w św. Stanisławie nieustraszoną odwagę, z jaką gromił otwarcie króla i wytykał mu jego błędy, widzimy zarazem, jak występek i niemoralność prowadzi człowieka do coraz większego rozbratu z Bogiem. Człowiek, który się poddał namiętnościom, głuchy jest na upomnienia i na wszelkie wskazówki, jak ma wrócić na drogę cnoty. Stan tego obałamucenia trwa przez pewien czas, ale w końcu nastaje przebudzenie. Jakże jest okropne, jeśli już za późno żałować za grzechy! Przeto unikajmy występku, a szczególnie strzeżmy się pierwszego kroku na tej śliskiej drodze, abyśmy nie wpadli w głębinę wiodącą do zupełnego potępienia, z której już bardzo trudno się wydostać.

Modlitwa

Boże, za cześć którego święty biskup Stanisław poległ z ręki bezbożników, spraw, prosimy, aby wszyscy jego pośrednictwa wzywający, próśb swoich zbawiennego dostąpili skutku. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.

św. Stanisław, biskup i Męczennik
urodzony dla świata 1030 roku,
urodzony dla nieba 8.05.1079 roku,
kanonizowany 8.09.1253 roku (lub 17 września ???)
wspomnienie 8 maja
Źródło: Kliknij


Kategoria: Święci Tagged: Patron Polski, Święty Stanisław biskup i męczennik

100 rocznica objawień Fatimskich – biskupi polscy odnowią Akt Poświęcenia Ojczyzny Niepokalanemu Sercu Maryi

$
0
0

100. ROCZNICA OBJAWIEŃ MATKI BOŻEJ W FATIMIE

13 maja 1917 roku w Fatimie, w Portugalii, Najświętsza Dziewica ukazała się trojgu dzieciom: Łucji, Hiacyncie i Franciszkowi. Poleciła im modlitwę, zwłaszcza różańcową, i pokutę za grzeszników, a dla uproszenia pokoju w świecie – nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi.

W czasie ostatniego objawienia 13 października 1917 roku Pani powiedziała, że jest Matką Bożą Różańcową, przybywającą wezwać ludzi, by już dłużej nie obrażali Boga grzechami i by codziennie odmawiali różaniec.

W 1916 r. w niewielkiej portugalskiej miejscowości o nazwie Fatima trójce pobożnych dzieci: sześcioletniej Hiacyncie, jej o dwa lata starszemu bratu Franciszkowi oraz ich ciotecznej siostrze, dziewięcioletniej Łucji, ukazał się Anioł Pokoju. Miał on przygotować dzieci na przyjście Maryi.

Pierwsze objawienie Matki Najświętszej dokonało się 13 maja 1917 r. Cudowna Pani powiedziała dzieciom: „Nie bójcie się, nic złego wam nie zrobię. Jestem z Nieba. Chcę was prosić, abyście tu przychodziły co miesiąc o tej samej porze. W październiku powiem wam, kim jestem i czego od was pragnę. Odmawiajcie codziennie różaniec, aby wyprosić pokój dla świata”.

Podczas drugiego objawienia, 13 czerwca, Maryja obiecała zabrać wkrótce do nieba Franciszka i Hiacyntę. Łucji powiedziała, że Pan Jezus pragnie posłużyć się jej osobą, by Maryja była bardziej znana i kochana, by ustanowić nabożeństwo do Jej Niepokalanego Serca. Dusze, które ofiarują się Niepokalanemu Sercu Maryi, otrzymają ratunek, a Bóg obdarzy je szczególną łaską. Trzecie objawienie z 13 lipca przedstawiało wizję piekła i zawierało prośbę o odmawianie różańca.

Następnego objawienia 13 sierpnia nie było z powodu aresztowania dzieci. Piąte objawienie 13 września było ponowieniem prośby o odmawianie różańca. Ostatnie, szóste objawienie dokonało się 13 października. Mimo deszczu i zimna w dolinie zgromadziło się 70 tys. ludzi oczekujących na cud. Cudem słońca Matka Boża potwierdziła prawdziwość swoich objawień. Podczas tego objawienia powiedziała: „Przyszłam upomnieć ludzkość, aby zmieniała życie i nie zasmucała Boga ciężkimi grzechami. Niech ludzie codziennie odmawiają różaniec i pokutują za grzechy”.

Chociaż objawienia Matki Bożej z Fatimy, jak wszystkie objawienia prywatne, nie należą do depozytu wiary, są przez wielu wierzących otaczane szczególnym szacunkiem. Zostały one uznane przez Kościół za zgodne z Objawieniem. Dlatego możemy, chociaż nie musimy, czerpać ze wskazówek i zachęt przekazanych nam przez Maryję.

Z objawieniami w Fatimie wiążą się tzw. trzy tajemnice fatimskie. Pierwsze dwie ujawniono już kilkadziesiąt lat temu; ostatnią, trzecią tajemnicę, wokół której narosło wiele kontrowersji i legend, św. Jan Paweł II przedstawił światu dopiero podczas swojej wizyty w Fatimie w maju 2000 r. Sam Ojciec Święty wielokrotnie podkreślał, że opiece Matki Bożej z Fatimy zawdzięcza uratowanie podczas zamachu dokonanego na jego życie właśnie 13 maja 1981 r. na Placu Świętego Piotra w Rzymie.

*****
Biskupi polscy odnowią Akt Poświęcenia Ojczyzny
Niepokalanemu Sercu Maryi

Z okazji 100-lecia objawień fatimskich, polscy biskupi odnowią Akt poświęcenia ojczyzny Niepokalanemu Sercu Maryi. Zostanie to dokonane 6 czerwca w pallotyńskim sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach, zwanym „polską Fatimą”. Następnie akt ten zostanie ponowiony w każdej diecezji, parafii i rodzinie w święto narodzenia Matki Bożej, 8 września 2017 r.

Czerwcowy akt poświęcenia jest odnowieniem Aktu poświęcenia naszej ojczyzny Niepokalanemu Sercu Maryi, którego polski Episkopat dokonał 8 września 1946 r. na Jasnej Górze, pod przewodnictwem prymasa kard. Augusta Hlonda. Akt ten nawiązywał do ofiarowania świata Niepokalanemu Sercu Maryi, dokonanego przez Piusa XII w 1942 r., którego inspiracją były objawienia fatimskie.

Podczas objawień w Fatimie w 1917 r. Matka Boża przekazała dzieciom, że dla ratowania grzeszników przed piekłem należy m. in. wprowadzić nabożeństwo do Jej Niepokalanego Serca. Maryja prosiła także o poświęcenie Rosji Jej Niepokalanemu sercu. Wyjaśniała, że „jeśli Rosja nawróci się, zapanuje pokój, jeżeli nie, bezbożna propaganda rozszerzy swe błędne nauki po świcie, wywołując wojny i prześladowanie Kościoła”.

Po raz kolejny Matka Boża prosiła o to, objawiając się s. Łucji w latach 1929 i w 1930. Matka Boża przekazała wówczas s. Łucji, że „jeśli ludzie się nie nawrócą i nie będą żałować za grzechy, dojdzie do następnej wojny światowej, klęski głodu, wielu konfliktów zbrojnych i prześladowania chrześcijan, a ratunkiem jest m. in. zawierzenie się Niepokalanemu Sercu Maryi oraz praktykowanie nabożeństwa pierwszych sobót miesiąca”.

Kiedy w 1939 r. nowym papieżem został Pius XII s. Łucja napisała do niego list, upominając się o konieczność konsekracji Rosji. Prośbę tę papież spełnił, w 1942 r., nieco ją jednak modyfikując, poświęcając wszystkie narody świata Niepokalanemu Sercu Maryi i zanosząc gorące prośby o pokój. „Królowo pokoju – apelował Ojciec Święty – módl się za nami i obdarz świat pokojem opartym na prawdzie, sprawiedliwości i miłości Chrystusowej! Przynieś nam w darze nade wszystko pokój duchowy, aby królestwo Boże mogło się rozszerzać w spokoju i ładzie. (…) Obdarz święty Kościół Boga pełnym pokojem i wolnością; powstrzymaj falę nowego pogaństwa i materializmu; umocnij w sercach wierzących umiłowanie czystości, praktykowanie chrześcijańskiego życia i gorliwość apostolską, by mogła wzrastać liczba sług Bożych i pomnażały się ich zasługi”.

Kościół w Polsce, pozostający pod okupacją niemiecką i sowiecką, nie mógł włączyć się oficjalnie w akt dokonywany przez Piusa XII. Zaraz po zakończeniu wojny biskupi, zgromadzeni na swej pierwszej konferencji na Jasnej Górze w październiku 1945 r., podjęli decyzję dokonania tegoż aktu na ziemi polskiej w rok później. O ile Pius XII błagał przede wszystkim Maryję o przywrócenie ludzkości upragnionego pokoju i wolności, to biskupi polscy, dziękując Maryi za dar pokoju, postanowili prosić ją o opiekę nad Kościołem i ludzkością — w duchu wielowiekowej tradycji narodowej, naznaczonej m. in. ślubami lwowskimi króla Jana Kazimierza w czasie potopu szwedzkiego.

Warto przypomnieć, że prymas August Hlond był wielkim czcicielem Maryi, czemu dał wyraz jeszcze w okresie II Rzeczypospolitej m.in. poprzez akademickie śluby jasnogórskie z 1936 r.

A po wybuchu wojny będąc w Rzymie jesienią 1939 r. w orędziu do rodaków wygłoszonym przez Radio Watykańskie kard. Hlond wyraził przekonanie, że „na skinienie Królowej Polski i Wspomożycielki Wiernych stanie się cud XX wieku, wypatrywany przez świętych, wytęskniony przez sumienia”. Z kolei w liście pasterskim do Polaków przebywających na obczyźnie obiecywał, że „gdy się skończą dni tułaczki, gdy legną szatańskie siły kuszące się o panowanie nad światem – odnowimy swe śluby na Jasnej Górze”. Jego osobisty sekretarz ks. Antoni Baraniak (później metropolita poznański) przyznawał, że w sercu kardynała Hlonda wielki historyczny akt ofiarowania Narodu polskiego Niepokalanemu Sercu Maryi, narodził się, gdy prymas przebywał przed dłuższy czas na wojennym wygnaniu w sanktuarium Matki Bożej w Lourdes.

W uroczystym ślubowaniu, 8 września 1946 r. wziął udział cały Episkopat i ponad milion wiernych. Mszę świętą na Szczycie Jasnogórskim celebrował kardynał krakowski Adam Sapieha, a homilię wygłosił Karol Radoński, biskup włocławski. Po mszy kard. Hlond odczytał akt poświęcenia narodu Niepokalanemu Sercu Maryi, powtarzany przez zgromadzonych, a brzmiący:

„Niepokalana Dziewico! Boga Matko Przeczysta! Jak ongiś po szwedzkim najeździe, król Jan Kazimierz Ciebie za Patronkę i Królową Państwa obrał i Rzeczpospolitą Twojej szczególnej opiece i obronie polecił, tak w tę dziejową chwilę my, dzieci narodu polskiego, stajemy przed Twym tronem z hołdem miłości, czci serdecznej i wdzięczności. Tobie i Twojemu Niepokalanemu Sercu poświęcamy siebie, naród cały i wskrzeszoną Rzeczpospolitą, obiecując Ci wierną służbę, oddanie zupełne oraz cześć dla Twych świątyń i ołtarzy. Synowi Twojemu, a naszemu Odkupicielowi, ślubujemy dochowanie wierności Jego nauce i prawu, obronę Jego Ewangelii i Kościoła, szerzenie Jego Królestwa – mówił prymas, w powtarzało te słowa za min milion wiernych.

– Pani i Królowo nasza! Pod Twoją obronę uciekamy się. Macierzyńską opieką otocz rodzinę polską i strzeż jej świętości. Natchnij duchem nadprzyrodzonym i pobożnością naszą parafię; ochraniaj jej lud od grzechów i nieszczęść, a pasterza umacniaj i uświęcaj Swymi łaskami. Narodowi polskiemu uproś stałość we wierze, świętość życia, zrozumienie posłannictw. Złącz go w zgodzie i bratniej miłości. Daj tej polskiej ziemi, przesiąkniętej krwią i łzami, spokojny i chwalebny byt w prawdzie, sprawiedliwości i wolności. Rzeczypospolitej Polskiej bądź Królową i Panią, natchnieniem i Patronką”.

„Polska chce pozostać Polską, w której świeci słońce polskie i Matka Chrystusa. Idźcie i urzeczywistniajcie treść ślubów” – powiedział prymas na zakończenie.

Ślubowania te, poza pogłębieniem religijności wiernych, miały też – ze względu na tak masowy udział – charakter wielkiej manifestacji wiary narodu, wobec nadchodzącej fali wojującego ateizmu. Stworzyły one także grunt pod kontynuację tego rysu polskiej religijności oraz obecności Kościoła w przestrzeni publicznej, który jeszcze intensywniej kontynuowany był przez następcę kard. Hlonda, prymasa Stefana Wyszyńskiego. Zainicjowany przezeń program nowenny przed Millennium chrztu Polski, byłby prawdopodobnie o wiele trudniejszy do realizacji, bez przygotowania jakiego dokonał w 1946 r. prymas August Hlond.
Źródło: Niedziela

*****
AKT POŚWIĘCENIA KOŚCIOŁA W POLSCE
NIEPOKALANEMU SERCU MARYI

O Święta i Niepokalana Dziewico!
Jakimi pochwałami zdołamy wysławić Ciebie, która zamknęłaś w swym łonie Tego, którego niebiosa ogarnąć nie mogą. Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona.
Oto mija już sto lat od Twojego objawienia się trojgu dzieciom w Fatimie, gdzie prosiłaś o modlitwę i pokutę za grzeszników oraz o nawrócenie. Dzisiaj stajemy przed Tobą my, polscy biskupi, duchowieństwo, osoby życia konsekrowanego, wierni świeccy i zwracamy się do Twego Niepokalanego Serca, postanawiając rzetelnie odpowiedzieć na Twoją prośbę.
Pragniemy, z Bożą pomocą – na różnych płaszczyznach naszego życia i pracy – stanowić jeden, nawracający się nieustannie Lud Boży, w którym nie ma nienawiści, przemocy i wyzysku. Pragniemy żyć w łasce uświęcającej, aby nasz Kościół stał się prawdziwym Domem Bożym i Bramą Nieba.
Wszyscy: Niepokalane Serce Maryi, przyrzekamy!

Matko Świętej Rodziny z Nazaretu, bądź opiekunką polskich rodzin. Chcemy uczynić wszystko co niezbędne, by bronić godności kobiety i wspomagać małżonków w wiernym wytrwaniu w świętym związku sakramentalnym. Zobowiązujemy się bronić związku małżeńskiego ustanowionego przez Boga i nie dawać posłuchu podszeptom złego ducha, zachęcającego nas do nadużywania wolności i do realizowania źle rozumianej tolerancji.
Chcemy, aby wszyscy małżonkowie objawiali swoim życiem Bożą miłość, a dzieci i młodzież nie utraciły wiary i nie zostały dotknięte zepsuciem moralnym.
Wszyscy: Niepokalane Serce Maryi, przyrzekamy!

Maryjo, Przybytku Ducha Świętego, Ty chroniłaś poczęte życie Jezusa a teraz uczysz nas, jak troszczyć się o dzieci nienarodzone. Chcemy dar życia uważać za największą łaskę od Boga i za najcenniejszy skarb. Postanawiamy stać na straży poczętego życia, aby każdy człowiek mógł wzrastać w pokoju i bezpieczeństwie we własnej rodzinie.
Wszyscy: Niepokalane Serce Maryi, przyrzekamy!

Rodzicielko Założyciela Kościoła, my polscy biskupi – w naszej pasterskiej posłudze – będziemy dążyli do tego, by wzrastało i umacniało się Mistyczne Ciało Chrystusa, by duchowieństwo dochowywało wierności Bogu, Krzyżowi świętemu i Ewangelii, a osoby życia konsekrowanego realizowały swój zakonny charyzmat i były dla świata czytelnym znakiem obecności Twojego Syna.
Wszyscy: Niepokalane Serce Maryi, przyrzekamy!

Nasza Matko i Królowo, pragniemy – poprzez autentycznie chrześcijański styl życia – przyczyniać się do powrotu tych, którzy odeszli z Owczarni Chrystusa, aby odnaleźli na nowo Twojego Syna i zrozumieli, że tylko On jest „Drogą i Prawdą i Życiem” (J 14, 6).
Wszyscy: Niepokalane Serce Maryi, przyrzekamy!

Przyrzekamy uczynić wszystko, aby w naszym życiu osobistym, rodzinnym, narodowym i społecznym realizowała się nie nasza własna wola, ale wola Twojego Syna.
Poświęcając się Twemu Niepokalanemu Sercu, pragniemy jak najściślej zjednoczyć się z Tobą, Najświętsza Dziewico, oddając się Chrystusowi – jedynemu Zbawicielowi, który żyje i króluje na wieki wieków.
Wszyscy: Amen.

*****
PODRÓŻ APOSTOLSKA FRANCISZKA DO PORTUGALII (12-13 MAJA 2017)

Portugalia
W nawiasach podajemy godziny czasu polskiego.

16:20 (17:20) Przylot na lotnisko Monte Real Air Base w Monte Real

16:35 (17:35) Prywatne spotkanie z prezydentem Portugalii Marcelo Rebelo del Sousą
16:55 (17:55) Nawiedzenie kaplicy na lotnisku
17:15 (18:15) Odlot helikopterem do Fatimy
17:35 (18:35) Przylot do Fatimy
18:15 (19:15) Nawiedzenie kaplicy objawień w sanktuarium fatimskim
21:30 (22:30) Błogosławieństwo świec
Modlitwa różańcowa

Sobota, 13 maja 2017
9:10 (10:10) Spotkanie z premierem Portugalii António Costą

9:40 (10:40) Nawiedzenie Sanktuarium Matki Boskiej Różańcowej
10:00 (11:00) Msza na placu przed Sanktuarium. Kanonizacja Franciszka i Hiacynty. Po Mszy św. papież skieruje słowo do chorych.

12:30 (13:30) Obiad z biskupami Portugalii w Domu „NS Carmo”
14:45 (15:45) Ceremonia pożegnalna w Monte Real
15:00 (16:00) Wylot do Rzymu
19:05 Przylot na lotnisko / Ciampino

Transmisje w Telewizji Trwam
Pielgrzymka Ojca Świętego Franciszka do Fatimy (kliknij)

*****
LIST EPISKOPATU POLSKI Z OKAZJI
SETNEJ ROCZNICY OBJAWIEŃ FATIMSKICH

W dzisiejszej Ewangelii Jezus zwraca uwagę na jedną z istotnych cech zbawczej miłości, mianowicie na jej związek z Bożymi przykazaniami. „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. (…) Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje” (J, 14,15.21). Miłość uwidacznia się przez zachowywanie przykazań i gwarantuje prawdziwe zjednoczenie z Bogiem w Zmartwychwstałym Chrystusie.

Narastający obecnie deficyt miłości, z równoczesnym lekceważeniem przykazań, sprawia, że żyjemy w świecie naznaczonym głębokimi podziałami i wrogością. Warto o tym przypomnieć w roku, w którym obchodzimy jubileusz setnej rocznicy objawień Matki Bożej, które miały miejsce w Fatimie od 13 maja do 13 października 1917 roku. Objawienia te należą do najbardziej znaczących w życiu Kościoła i nie tracą dziś nic ze swojej aktualności. Świadczy o tym niezwykłe zainteresowanie Fatimą ludu Bożego wraz ze swymi pasterzami, inspirowanymi nauczaniem papieży, zwłaszcza św. Jana Pawła II. Papież Polak włączył w poczet błogosławionych dwoje dzieci fatimskich: Hiacyntę i Franciszka, zaś czcigodną Sługę Bożą, siostrę Łucję, przyjmował na audiencjach i korespondował z nią aż do jej śmierci. Troje dzieci z Fatimy, mimo ich bardzo młodego wieku, pozostawiło nam świetlany przykład miłości Boga, modlitwy i cierpienia, ofiarowanych w potrzebach Kościoła i świata, zwłaszcza w intencji nawrócenia grzeszników, zachowywania przykazań Dekalogu oraz wybawienia nas od wojny. W świetle tych objawień  Kościół rozeznaje znaki czasu.

1. Wobec znaków czasu
Celem objawień Maryjnych, w szczególności tych w Fatimie, jest ukazanie i wyjaśnienie znaków czasu w dobie kryzysu wiary. W odczytywaniu owych znaków ważną rolę pełni Maryja, Matka Zbawiciela, kiedy wzywa wciąż na nowo do realizowania woli Bożej, jako jedynej gwarancji zachowania ładu i pokoju na świecie. Przykład dzieci fatimskich, pełnych szlachetnej prostoty i zawierzenia Bogu, jest żywym przypomnieniem o absolutnym prymacie Boga w życiu i pełnieniu Jego woli od najmłodszych lat aż do spotkania z Nim w chwale nieba. Gdy zawodzi mądrość „wielkich” tego świata, Najlepszy Ojciec w niebie po raz kolejny w dziejach ludzkości posługuje się głosem „maluczkich”, by przypomnieć o najważniejszych sprawach człowieka i świata.

2. Odpowiedź papieży na orędzie fatimskie
W dzieło odczytywania przesłania orędzia z Fatimy włączali się wszyscy kolejni papieże, dostrzegając w nim wyraz Bożego miłosierdzia dla ratowania świata. Wolno nam jednak powiedzieć, że szczególne zasługi na tym polu pozostawił św. Jan Paweł II.

Papieżowi ocalonemu z zamachu za przyczyną Pani Fatimskiej w dniu 13 maja 1981 roku, niezwykle bliska była sprawa Rosji i rozpadających się struktur komunizmu. Toteż 25 marca 1984 roku dokonał on Aktu poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi, obejmując nim szczególnie „tych ludzi i te narody, które tego najbardziej potrzebują”. Według wewnętrznego natchnienia siostry Łucji, dopiero poprzez ten Akt zostało spełnione życzenie Matki Bożej, ponieważ dokonano zawierzenia publicznie i w jedności z wszystkimi biskupami świata. Nasz wielki rodak w sobotę 13 maja, w Jubileuszowym Roku 2000 włączył do grona błogosławionych Franciszka i Hiacynty a czerwcu tego samego roku ujawnił trzecią część tajemnicy fatimskiej.
Benedykt XVI, najbliższy współpracownik św. Jana Pawła II, podczas pielgrzymki do Fatimy 13 maja 2010 roku stwierdził, że „łudziłby się ten, kto by sądził, że misja Fatimy została zakończona”. Dlatego akcentował z całą mocą, że orędzie z Fatimy powinno być podjęte przez każdego wyznawcę Chrystusa.
Papież Franciszek podczas uroczystości jubileuszowych, upamiętniających setną rocznicę objawień fatimskich, 13 maja 2017 r. kanonizował Franciszka i Hiacyntę.
Cały list czytaj tutaj: Radio Maryja


Kategoria: List pasterski, objawienia uznane przez Kościół, Orędzia, Papież Franciszek, Św. Jan Paweł II, Święci Tagged: 100 rocznica objawień Matki Bożej w Fatimie, Papież Franciszek, Zakopane Krzeptówki, Św. Jan Paweł II

Święta Rita z Cascia – patronka spraw beznadziejnych i po ludzku niemożliwych….

$
0
0

Św. Rita z Cascii jest najbardziej popularną świętą augustiańską. Jej imię to zdrobnienie od imienia Margherita (Małgorzata). Niewątpliwie jest osobą godną podziwu, gdyż doświadczywszy różnych sytuacji życiowych potrafiła stawić im czoła w duchu pokory i miłości. Wszędzie starała się wprowadzać pokój, stawała się lekarstwem dla zwaśnionych i skłóconych. Żyła w XV w. Lecz szeroko znaną stała się dopiero po wyniesieniu na ołtarze w 1900 r. Historycznie pewne daty z jej życia zapisane są w dokumentach procesu kanonizacyjnego z 1626 r.

 Całe jej życie upłynęło w Cascii. Jedyny raz opuściła Umbrię, udając się z pielgrzymką do Rzymu. Rita, jedyne dziecko Antoniego Lotti, urodziła się ok. 1381 r. w małej wiosce Roccaporena w pobliżu Cascii. Od wczesnej młodości czuła powołanie do wstąpienia na drogę życia zakonnego, jednak, na żądanie rodziców, w 1395 roku poślubiła młodego człowieka o dość gwałtownym usposobieniu. W krótkim czasie została matką dwóch synów. Jako młoda zamężna kobieta i matka całkowicie poświęciła się swojej rodzinie. Własnym postępowaniem starała się łagodzić negatywne cechy charakteru swego małżonka, przyczyniając się do jego nawrócenia. W osiemnastym roku ich małżeństwa mąż Rity został zamordowany. Nie wiadomo, czy był napastnikiem, czy padł ofiarą „wendety” w trwającej wówczas wojnie gwelfów i gibelinów. Rita, przepełniona duchem Ewangelii, potrafiła przebaczyć zabójcom męża i zaprzysięgła swych synów, by nie mścili krwi ojca. Modląc się prosiła Boga, by raczej ich zabrał, niż mieliby oni splamić się krwią dokonując zemsty. Niedługo potem jej niespełna dwudziestoletni synowie zmarli, prawdopodobnie w wyniku jakiejś zaraźliwej choroby.

Po utracie męża i dzieci, Rita postanowiła zrealizować swoje dawne pragnienie i poprosiła o przyjęcie do klasztoru Sióstr Augustianek w Cascii. Początkowo odmawiano jej mówiąc, że jeszcze żadna wdowa nie została przyjęta do zakonu. Lecz wreszcie po długich staraniach otrzymała pozwolenie wstąpienia do klasztoru św. Marii Magdaleny w Cascii. Tam przez 40 lat za ścisłą klauzurą prowadziła pełne heroicznej świętości Bogu poświęcone życie. Charakterystyczną dla tej doświadczonej przez życie kobiety była cześć do cierpiącego Jezusa – dlatego św. Rita należy także do grona mistyków pasyjnych Kościoła. Pewnego dnia tak przejęła się kazaniem o cierpieniu Chrystusa, że prosiła o łaskę udziału w cierpieniach Zbawiciela. Wtedy cierń z korony Jezusa wbił się w czoło Rity, i od tego momentu, przez następnych 15 lat, do śmierci nosiła tę bolesną, otwartą ranę. Zmarła 20 maja 1457 r. i w dwa dni później została uroczyście pochowana.

Zaraz po śmierci za jej wstawiennictwem zaczęło dziać się wiele cudów, które stały się podstawą do szybkiego rozprzestrzenienia się kultu. Dziesięć lat po śmierci niezniszczone zwłoki Rity zostały przeniesione do klasztornej zakrystii i złożone w ozdobnym sarkofagu.

 Sarkofag z 1457 r. posiada doskonałą wartość historyczną. Zawiera uznanie jej kultu przez miejscowego biskupa. Także obrazy ukazujące jej życie przedstawiają ją obok umęczonego Jezusa, trzymającą w prawej ręce długi cierń, a jej szlachetna twarz jest obramowana aureolą, która przypomina koronę cierniową. Pierwszy życiorys świętej, spisany na sposób poetycki przez pewnego adwokata z Cascii, nazywa ją „pełnią światła uświęconą, wielce szlachetną kobietą” i opowiada o cudach, które Bóg zdziałał za jej wstawiennictwem.

W 1946 r. w Cascii, obok starego klasztoru została zbudowana nowa bazylika, do tego szkoła, hospicjum i dom dla sierot. Bazylika stała się często odwiedzanym miejscem pielgrzymkowym. We Włoszech jedynie św. Antoni jest bardziej popularny od św. Rity, w której wierni widzą skuteczną wstawienniczkę w trudnych sprawach życiowych, gdyż ona sama, jako żona i matka, musiała w swym życiu wiele przecierpieć. Jest czczona w całym świecie katolickim, a zwłaszcza w Ameryce Południowej i na Filipinach, gdzie pod jej wezwaniem są liczne kościoły, a nawet wsie noszą jej imię.

Każdego 22. dnia miesiąca wierni gromadzą się w naszym kościele parafialnym p.w. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Krakowie na mszy św. odprawianej w intencji próśb zanoszonych do Boga za wstawiennictwem świętej stygmatyczki. Po mszy odprawiane jest nabożeństwo, w czasie którego odczytywane są przesłane lub złożone osobiście prośby wiernych dotkniętych boleśnie przez los, chorych, opuszczonych, zdradzonych ale nie tracących wiary, przybywają lub przesyłają swe intencje osoby pochodzące nie tylko z Krakowa ale wręcz z całego kraju, a nawet rodacy z zagranicy. Doroczna uroczystość w dniu 22 maja to niewątpliwie jedno z najważniejszych wydarzeń religijnych Krakowa, w tym też dniu nasz Zakon dziękuje swym dobroczyńcom oraz osobom, które swoją pracą i modlitwą wspierają go we wszelkich zadaniach i posłudze.

Modlitwa do św. Rity – patronki spraw beznadziejnych

Św. Rita – patronka rodziny i przebaczenia. Na całym świecie uznawana za patronkę od spraw beznadziejnych. Siła tej modlitwy zmiękcza serca i umysły wierzących i ateistów… sam zobacz i daj świadectwo

O potężna i sławna Święta Rito, oto u twoich stóp nędzna dusza potrzebująca pomocy, zwraca się do ciebie z nadzieją, że zostanie wysłuchana. Ponieważ jestem niegodny z tytułu niewierności mojej, nie śmiem spodziewać się, że moje prośby będą zdolne ubłagać Boga. Dlatego wyczuwam potrzebę, aby mieć za sobą potężną orędowniczkę, więc ciebie wybieram sobie, Święta Rito, ponieważ ty właśnie jesteś niezrównaną Świętą od spraw trudnych i beznadziejnych.
O droga Święta, weź do serca moją sprawę, wstaw się do Boga, aby uprosić mi łaskę, której tak bardzo potrzebuję i o którą tak gorącą proszę (tutaj wyrazić łaskę, o którą się prosi)
Nie pozwól mi odejść od ciebie nie będąc wysłuchanym. Jeżeli jest we mnie coś, co byłoby przeszkodą w otrzymaniu łaski, o którą proszę, pomóż mi usunąć tę przeszkodę: poprzyj moją prośbę swymi cennymi zasługami i przedstaw ją swemu niebieskiemu Oblubieńcowi, łącząc ją z twoją prośbą. W ten sposób moja prośba zostanie przedstawiona przez ciebie, wierną oblubienicę spośród najwierniejszych. Ty odczuwałaś boleść Jego męki, jak mógłby on odrzucić twą prośbę i nie wysłuchać jej?
Cała moja nadzieja jest więc w tobie i za twoim pośrednictwem czekam ze spokojnym sercem na spełnienie moich życzeń. O droga Święta Rito, spraw, aby moja ufność i moja nadzieja nie zostały zawiedzione, aby moja prośba nie była odrzuconą. Uproś mi u Boga to, o co proszę, a postaram się, aby wszyscy poznali dobroć twego serca i wielką potęgę twego wstawiennictwa.
O Najsłodsze Serce Jezusa, które zawsze okazywało się tak bardzo czułe na najmniejszą nędzę ludzkości, daj się wzruszyć moimi potrzebami i nie bacząc na moją słabość i niegodność, zechciej wyświadczyć mi łaskę, która tak leży mi na sercu i o którą prosi Cię dla mnie i ze mną Twoja wieczna oblubienica, Święta Rita.
O tak, za wierność, jaką Święta Rita zawsze okazywała łasce Bożej, za wszystkie zalety, którymi uhonorowałeś jej duszę, za wszystko co wycierpiała w swym życiu jako żona, matka i w ten sposób uczestniczyła w Twej bolesnej męce i wreszcie z tytułu nieograniczonej możliwości wstawiania się, przez co chciałeś wynagrodzić jej wierność, udziel mi Twej łaski, która jest mi tak bardzo potrzebna.
A Ty, Maryjo Dziewico, nasza najlepsza Matko Niebieska, która przechowujesz skarby Boże i rozdzielasz wszelkie łaski, poprzyj Twoim potężnym wstawiennictwem modły Twej wielkiej czcicielki Świętej Rity, aby łaska o którą proszę Boga, została mi udzielona. Amen.
za: http://www.augustianie.pl

Modlitwa odpustowa do św. Rity odmawiana w Sanktuarium w Cascii

W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Bądź pochwalona, o święta Rito z Cascii, za Twoją wierność obietnicom chrztu świętego. Wstawiaj się za nami, abyśmy z radością i wiernie realizowali nasze powołanie do świętości, zwyciężając zło dobrem.

Chwała Ojcu…

Bądź pochwalona, o chwalebna święta Rito, za Twoje umiłowanie modlitwy. Pomagaj nam, byśmy byli zjednoczeni z Jezusem, ponieważ bez Niego nic uczynić nie możemy i tylko w Jego imieniu i naśladując Go możemy być zbawieni.

Chwała Ojcu…

Bądź pochwalona, o Święta przebaczenia, za Twoją stałość i odwagę, którą ukazałaś w najtragiczniejszych momentach Twego życia oraz za wspaniałość przebaczenia. Wstawiaj się za nami do Boga, abyśmy przezwyciężali uprzedzenia i lęki oraz wierzyli w zwycięstwo miłości nawet w beznadziejnych sytuacjach.

Chwała Ojcu…

Bądź pochwalona, święta Rito, za cnoty, których przykład nam zostawiłaś jako córka, żona, matka, wdowa i siostra zakonna. Pomóż nam, abyśmy doceniali dary otrzymywane od Boga, siejąc ziarna nadziei pokoju poprzez wierne wypełnianie naszych codziennych obowiązków.

Chwała Ojcu…

Owocem Ducha Świętego jest miłość.
– Ty, Rito, nią żyłaś – uproś ją nam u Boga.
Owocem Ducha Świętego jest pokój.
– Twoje serce było nim wypełnione. Uproś go nam u Boga.
Owocem Ducha Świętego jest radość.
– Ty, Rito, jej doświadczyłaś. Uproś ją nam u Boga.
Owocem Ducha Świętego jest cierpliwość.
– Ty, Rito, ją posiadałaś. Uproś ją nam u Boga.
Owocem Ducha Świętego jest przebaczenie.
– Ty, Rito, nim żyłaś. Uproś je nam u Boga.
Owocem Ducha Świętego jest wierność.
– Ty, Rito, nią jaśniałaś. Uproś ją nam u Boga.
Owocem Ducha Świętego jest panowanie nad sobą.
– Ty, Rito, je posiadałaś. Uproś je nam u Boga.
Owocem Ducha Świętego jest nadzieja.
– Ty, Rito, nią żyłaś. Uproś ją nam u Boga.

Ojcze nasz…

Panie Jezu, przez wstawiennictwo świętej Rity przedstawiamy Ci nasze prośby i gorące pragnienie dobra dla naszych rodzin i wspólnot. Ześlij nam Ducha Świętego, aby nasze słowa i czyny, tak jak świętej Rity, były inspirowane Twoją Ewangelią i kierowane łaską. Tobie chwała i dziękczynienie przez wszystkie wieki wieków. Amen.

Przez wstawiennictwo świętej Rity niech nas błogosławi Bóg wszechmogący, Ojciec i Syn, i Duch Święty. Amen.

Za: Ks. Z. Sobolewski, Święta Rito – módl się za nami. Modlitewnik, Siedlce 2009, s. 72.

******
Jeśli w dniu św Rity 22 maja (w ten poniedziałek)  zaczniesz 33-dniowe
przygotowanie do Aktu Ofiarowania się Maryi, czyli Jezusowi przez Matkę
Bożą, to dzień poświęcenia wypadnie 23 czerwca w Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa a ofiarowanie w 34 dniu a samo poświecenie 24 czerwca w 36 rocznicę objawień w Medziugorje

Czas tego przygotowania trzeba szczególnie poświęcić Matce Bożej. Niech to będzie okres wewnętrznego i zewnętrznego wyciszenia się, na ile jest to możliwe.
Śp. ks. M. Piątkowski mówił: „wyobrażaj sobie, że jesteś w Jej najczystszym i pełnym pokoju Sercu, jak w świątyni. Otoczony Nią zewsząd. Niech cię ogarnie atmosfera Jej wnętrza. Będziesz wtedy prawie spontanicznie unikał wszystkiego, co w Niej być nie może: niepokoju, hałaśliwości, zdenerwowania, złości, egoizmu… 
Będziesz spontanicznie nasycał się Jej cnotami i darami: pokorą, pokojem, czystością, ufnością…” 

Ofiarujemy się w niewolę miłości Jezusowi Chrystusowi przez Maryję

10806366_10205246451862432_1920739160820617711_n

Przygotowanie

1. Przygotowanie część wstępna I
2. Przygotowanie część wstępna II
3. Przygotowanie część wstępna III

33 dni ćwiczeń duchowych do Aktu Ofiarowania się Jezusowi Chrystusowi przez Maryję

1. Dzień pierwszy 2. Dzień drugi 3. Dzień trzeci 4. Dzień czwarty 5. Dzień piąty 6. Dzień szósty 7. Dzień siódmy 8. Dzień ósmy 9. Dzień dziewiąty 10. Dzień dziesiąty 11. Dzień jedenasty 12. Dzień dwunasty 13. Dzień trzynasty 14. Dzień czternasty 15. Dzień piętnasty 16. Dzień szesnasty 17. Dzień siedemnasty 18. Dzień osiemnasty 19. Dzień dziewiętnasty 20. Dzień dwudziesty 21. Dzień dwudziesty pierwszy 22. Dzień dwudziesty drugi 23. Dzień dwudziesty trzeci 24. Dzień dwudziesty czwarty 25. Dzień dwudziesty piąty 26. Dzień dwudziesty szósty 27. Dzień dwudziesty siódmy 28. Dzień dwudziesty ósmy 29. Dzień dwudziesty dziewiąty 30. Dzień trzydziesty 31. Dzień trzydziesty pierwszy 32. Dzień trzydziesty drugi 33. Dzień trzydziesty trzeci , To już jutro
Uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP, dzień naszego oddania się w Bożą niewolę

***
Do codziennego odmawiania:

Ja, N…, grzesznik niewierny, odnawiam i zatwierdzam dzisiaj w obliczu Twoim śluby Chrztu Św. Wyrzekam się na zawsze szatana, jego pychy i dzieł jego, a oddaję się całkowicie Jezusowi Chrystusowi, Mądrości wcielonej, by pójść za Nim, niosąc krzyż swój po wszystkie dni życia.
Bym zaś wierniejszy Mu był, niż dotąd, obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego za swą Matkę i Panią. Oddaję Ci i poświęcam jako niewolnik Twój, ciało i duszę swą, dobra wewnętrzne i zewnętrzne, nawet wartość dobrych moich uczynków, zarówno przeszłych, jak obecnych i przyszłych, pozostawiając Ci całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną i wszystkim bez wyjątku co do mnie należy, według Twego upodobania, ku większej chwale Boga w czasie i wieczności.


Kategoria: Święci Tagged: Św. Rita z Cascii

13 czerwca wspominamy św. Antoniego z Padwy, prezbitera i doktora Kościoła.

$
0
0

Święty znany jako Antoni z Padwy, nie miał na imię Antoni i nie urodził się w Padwie. Najczęściej jest on wzywany do pomocy w przypadkach zagubienia jakiegoś przedmiotu, co wydatnie ogranicza pole jego możliwości. Przypomnijmy więc fakty i sprostujmy błędne przekonania, związane z jego osobą.

FERDYNAND Z LIZBONY
Ferdynand (Fernando) urodził się w Lizbonie. Jako najbardziej prawdopodobną datę jego urodzin przyjmuje się 15 sierpnia 1195 r. Nie znamy nazwiska jego rodziców. Wiemy jedynie, że ojciec miał na imię Marcin, a matka – Maria Teresa. O wczesnym dzieciństwie Ferdynanda nie wiadomo praktycznie nic, poza tym, że do 1210 roku uczęszczał do szkoły przykatedralnej, był nadzwyczaj religijnym chłopcem i żywił głębokie nabożeństwo do Matki Bożej.

Książę ciemności, zgadując, że Ferdynand będzie w przyszłości wielkim świętym, bardzo wcześnie zaczął manifestować swoją obecność. Pewnego dnia, gdy młody człowiek modlił się w katedrze Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, lampka płonąca przed ołtarzem nagle zgasła i wnętrze świątyni pogrążyło się w mroku. Domyślając się, że chodzi o podstęp szatana, Ferdynand nakreślił palcem na marmurze znak krzyża, a płomień natychmiast zapłonął z powrotem. Zły duch rzucił się do ucieczki, co zostało wyobrażone na jednym z fresków katedry.

św. AntoniŚw. Antoni pracował niestrudzenie i odznaczał się niezwykłą pamięcią. Znał on Biblię tak doskonale, że mówiono o nim: „Gdyby wszystkie święte Pisma uległy zniszczeniu, Antoni mógłby podyktować je sekretarzowi, aby w ten sposób zostały odtworzone”.

Trudno zliczyć cuda, jakie towarzyszyły jego krótkiemu życiu (zmarł, mając zaledwie 36 lat). Został kanonizowany w niespełna rok po swojej śmierci, natomiast w 1946 roku, papież Pius XII ogłosił go doktorem Kościoła, nadając mu przydomek „Doctor Evangelicus”.

Egzorcyzm św. Antoniego przeciwko burzom
Przy każdym krzyżyku należy uczynić ręką znak Krzyża Św.

Jezus Chrystus Król Chwały przyszedł w Pokoju.
+ Bóg stał się człowiekiem
+ i Słowo stało się ciałem.
+ Chrystus narodził się z Dziewicy.
+ Chrystus cierpiał.
+ Chrystus został ukrzyżowany.
+ Chrystus umarł.
+ Chrystus powstał z martwych.
+ Chrystus wstąpił do Nieba.
+ Chrystus zwycięża.
+ Chrystus króluje.
+ Chrystus rządzi.
+ Niechaj Chrystus ochroni nas przed wszelkimi burzami i błyskawicami.
+ Chrystus przeszedł przez ich środek w Pokoju,
+ i Słowo stało się Ciałem.
+ Chrystus jest z nami razem z Maryją.
+ Uciekajcie wy, wrogie duchy, ponieważ Lew z pokolenia Judy, z rodu Dawida zwyciężył.
+ Święty Boże!
+ Święty mocny!
+ Święty i Nieśmiertelny!
+ Zmiłuj się nad nami. Amen!

*****
Św. Antoni w walce z herezjami – cud eucharystyczny w Rimini.

Pewnego razu św. Antoni usiłował przekonać zaciekłego heretyka, że Chrystus jest naprawdę obecny w opłatku Hostii świętej. Zwrócił się do niego z pytaniem: – Czy uwierzysz w prawdziwość Najświętszego Sakramentu, gdy muł, na którym jeździsz odda hołd Chrystusowi ukrytemu pod postacią chleba?

CUD MUŁA – miejsce wydarzenia: RIMINI; rok wydarzenia: 1227
W Rimini (Włochy), na placu Trzech Męczenników, przed kościołem pw. św. Franciszka a’Paulo, znajduje się niewielka kapliczka wybudowana dla uwiecznienia cudu dokonanego przez i za wstawiennictwem św. Antoniego z Padwy.

swAntoni i mulW 1227 r. podczas odwiedzin tego miasta Antoni prowadził dysputę z katarskim heretykiem. Historia przechowała jego nazwisko: Bonovillo. Dyskusja koncentrowała się wokół zagadnienia substancjalnej, rzeczywistej obecności Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Argumenty Antoniego były na tyle mocne, iż wydawało się, że uda mu się przyprowadzić jeszcze jedną zabłąkaną owieczkę do źródła prawdziwej wiary… Jak to w życiu wszelako bywa, gdy argumenty i logika nie wystarczają, pozostaje tylko odwołanie się do bezradnego zapytania Piłata: „Cóż to jest prawda?”J 18, 28. I tak też uczynił Bonovillo. A mianowicie, nie będąc w stanie sam podjąć decyzji, odwołał się do losu: „Jeśli będziesz w stanie, Antoni, ukazać mi praktycznie rzeczywistą obecność Chrystusa w Eucharystii, jeśli dokonasz takiego cudu, przyznam ci rację!”

I postawił całkowicie, wydawałoby się, nierealne warunki: „Założymy się? Przetrzymam jedno ze swoich zwierząt przez 3 dni bez jedzenia, po czym przyprowadzę je w miejsce publiczne i postawię przed misą pokarmu. Wtedy Ty staniesz przed nim z chlebem, który – jak twierdzisz – jest Ciałem Chrystusa. Jeżeli zwierzę, zamiast zacząć się posilać, odda cześć Twemu Bogu, uwierzę i wezmę udział w wierze twojego kościoła”.

mulI Antoni zgodził się! Niemożliwe? A jednak. „Błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli” J 20, 29, powiedział Pan i cud Niewiernego Tomasza miał się w historii zbawienia jeszcze raz powtórzyć… Uzgodnionego dnia na Grand Piazza (dziś plac Trzech Męczenników) w Rimini zgromadzili się z jednej strony Antoni i wierni Kościoła, a z drugiej Bonovillo i gromada katarów. Antoni, po odprawieniu uroczystej Mszy św. w pobliskim kościele, trzymał w dłoniach konsekrowaną Hostię w niewielkiej monstrancji – heretyk prowadził głodnego muła.

A na placu ustawiona była misa pełna strawy… Antoni poprosił o ciszę i gdy ta nastała zwrócił się ku zwierzęciu: „Przez imię i w imię twego Stwórcy, którego ja, niegodny Jego sługa, trzymam w moich dłoniach, nakazuję ci: podejdź natychmiast i oddaj pokłon twemu Panu, z całym należnym Mu szacunkiem, tak by wszyscy heretycy i czyniący zło zrozumieli, że wszystko stworzenie powinno ukorzyć się przed swoim Stwórcą, którego kapłani ukazują im w swych dłoniach na ołtarzach ofiarnych”.

I stał się rzecz niezwykła. Świadkowie patrzyli, z każdą upływającą chwilą coraz bardziej zdumieni, jak muł odwrócił się od ofiarowywanej mu strawy i poczłapał ku kapłanowi z Hostią! Gdy się zbliżył ugiął przednie nogi, pochylił głowę do ziemi i zastygł w bezruchu… Widząc to adwersarz Antoniego padł mu do nóg i publicznie wyznał błędy swej postawy i czynów. Odtąd stał się jednym z najwierniejszych współpracowników świętego franciszkanina…

Historia zdarzenia została już zamieszczona w najstarszej biografii Antoniego „L’Assidua” („Niestrudzony”). Innym dziełem wspominającym Cud w Rimini jest biografia świętego „Begninitas”„Benignitas” 16, 6-17

*****
Uroczystości odpustowe ku czci św. Antoniego z udziałem ks. bpa Kazimierza Górnego – adoracja, modlitwy, święcenie lilii i chlebków

Click to view slideshow.

 


Kategoria: Modlitwa, Święci Tagged: cud eucharystyczny, egzorcyzm przeciw burzom, modlitwa, Święty Antoni z Padwy

Uroczystość św. Apostołów Piotra i Pawła

$
0
0

Święci Apostołowie Piotr i Paweł

Święci Piotr i Paweł - książęta Kościoła

Kościół umieszcza w jednym dniu uroczystość św. Pawła wraz ze św. Piotrem nie dlatego, aby równał go w prymacie z pierwszym zastępcą Chrystusa. Chodzi jedynie o podkreślenie, że obaj Apostołowie byli współzałożycielami gminy chrześcijańskiej w Rzymie, obaj w tym mieście oddali dla Chrystusa życie swoje oraz że w Rzymie są ich relikwie i sanktuaria. Najwięcej jednak zaważyła na połączeniu pamiątki obu Apostołów w jednym dniu opinia, dzisiaj uznawana za mylną, że obaj Apostołowie ponieśli śmierć męczeńską tego samego dnia. Już w roku 258 obchodzono święto obu Apostołów razem dnia 29 czerwca, tak na Zachodzie, jak też i na Wschodzie, co wskazywałoby na powszechne przekonanie, że był to dzień śmierci obu Apostołów. Taki bowiem był bardzo dawny zwyczaj, że święta liturgiczne obchodzono w dniu śmierci męczenników, a potem także (od w. IV) – wyznawców. Inna ze współczesnych teorii mówi, że 29 czerwca miało miejsce przeniesienie relikwii obu Apostołów do katakumb Kaliksta podczas prześladowań za cesarza Waleriana w celu schowania ich i uchronienia przed zniszczeniem.

Święty Piotr ApostołWłaściwe imię Piotra to Szymon (Symeon). Pan Jezus zmienił mu imię na Piotr przy pierwszym spotkaniu, gdyż miało ono symbolizować jego przyszłe powołanie. Pochodził z Betsaidy, miejscowości położonej nad Jeziorem Genezaret (Galilejskim). Był bratem św. Andrzeja, Apostoła, który Szymona przyprowadził do Pana Jezusa niedługo po chrzcie w rzece Jordan, jaki Chrystus Pan otrzymał z rąk Jana Chrzciciela (Mt 10, 2; J 1, 41). To, że Chrystus Pan zetknął się z Andrzejem i Szymonem w pobliżu rzeki Jordan, wskazywałoby, że obaj bracia byli uczniami św. Jana (J 1, 40-42). Ojcem Szymona Piotra był Jona (lub Jan), rybak galilejski. Kiedy Chrystus Pan włączył Piotra do grona swoich uczniów, ten nie od razu przystał do Pana Jezusa, ale nadal trudnił się pracą rybaka. Dopiero po cudownym połowie ryb definitywnie został przy Chrystusie w charakterze Jego ucznia wraz ze swoim bratem, Andrzejem (por. Łk 5, 1-11).
Kiedy Piotr przystąpił do grona uczniów Pana Jezusa, był już człowiekiem żonatym i mieszkał w Kafarnaum u teściowej, którą Pan Jezus uzdrowił (Mk 1, 29-31; Łk 4, 38-39). Tradycja wczesnochrześcijańska wydaje się potwierdzać, że miał dzieci, gdyż wymienia jako jego córkę św. Petronelę. Nie jest to jednak pewne.

Święty Piotr ApostołJezus bardzo wyraźnie wyróżniał Piotra wśród Apostołów. Piotr był świadkiem – wraz z Janem i Jakubem – wskrzeszenia córki Jaira (Mt 9, 23-26; Mk 5, 35-43; Łk 8, 49-56), przemienienia na górze Tabor (Mt 17, 1-13; Mk 9, 2-13; Łk 9, 28-36) i modlitwy w Getsemani (Mt 26, 37-46; Mk 14, 33-42; Łk 22, 41-46). Kiedy Jezus zapytał Apostołów, za kogo uważają Go ludzie, otrzymał na to różne odpowiedzi. Kiedy zaś rzucił im pytanie: „A wy za kogo Mnie uważacie?” – usłyszał z ust Piotra wyznanie: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”. Za to otrzymał w nagrodę obietnicę prymatu nad Kościołem Chrystusa: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr (czyli skała), i na tej skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16, 18-19).
Można byłoby wymienić jeszcze inne historie związane z Piotrem. Jezus ratuje Piotra, kiedy tonął w Jeziorze Galilejskim (Mt 14, 28-31). Piotr płaci podatek za Jezusa i za siebie monetą, wydobytą z pyszczka ryby (Mt 17, 24-27); od Piotra Pan Jezus zaczyna mycie nóg Apostołom przy Ostatniej Wieczerzy (J 13, 6-11). Przed pojmaniem Mistrza Piotr zapewnia Go o swojej dla Niego wierności (Mt 26, 33). W Getsemani występuje w obronie Jezusa i ucina ucho słudze arcykapłana, Malchusowi (Mt 26, 51-54; Mk 14, 47; Łk 22, 49-50; J 18, 10-11). On jeden, wraz z Janem, idzie za Chrystusem aż na podwórze arcykapłana. Jednak tu, rozpoznany, trzykrotnie wyrzeka się ze strachu Jezusa, dwukrotnie potwierdzając to zaparcie się Chrystusa przysięgą. Kiedy zapiał kogut, przypomniał sobie przepowiednię Mistrza i gorzko zapłakał (Mt 26, 69-75; Mk 14, 66-72; Łk 22, 54-62; J 18, 15-27).

Święty Piotr otrzymuje klucze KrólestwaPrzed odejściem do nieba Pan Jezus zlecił Piotrowi najwyższą władzę pasterzowania nad Jego Apostołami i pozostałymi wiernymi wyznawcami (J 21, 15-19). Apostołowie od początku podjęli te słowa i uznali w Piotrze pierwszego spośród siebie. We wszystkich wykazach apostolskich Piotr jest zawsze stawiany na pierwszym miejscu (Mt 10, 2; Mk 3, 16; Łk 6, 14; Dz 1, 13). Pisma Nowego Testamentu wymieniają go 150 razy. Piotr proponuje Apostołom przyłączenie do ich grona jeszcze jednego w miejsce Judasza (Dz 1, 15-26). Piotr pierwszy przemawia do tłumu w dzień Zesłania Ducha Świętego i pozyskuje sporą liczbę pierwszych wyznawców (Dz 2, 14-36). Uzdrawia chromego od urodzenia i nawraca kilka tysięcy ludzi (Dz 3, 1-26). Zakłada pierwszą gminę chrześcijańską w Jerozolimie i sprawuje nad nią władzę sądowniczą (Dz 5, 1-11). To jego Chrystus poucza w tajemniczym widzeniu, że ma także przyjmować pogan i nakazuje mu udać się do domu oficera rzymskiego, Korneliusza (Dz 10, 1-48). Na Soborze apostolskim Piotr jako pierwszy przemawia i decyduje, że należy iść także do pogan, a od nawróconych z pogaństwa nie należy żądać wypełniania nakazów judaizmu, obowiązujących Żydów (Dz 15, 1-12). W myśl zasady postawionej przez Pana Jezusa: „Uderzę pasterza, a rozproszą się owce stada” (Mt 26, 31) – właśnie Piotr stał się głównym przedmiotem nienawiści i pierwszym obiektem prześladowań. Został nawet pojmany i miał być wydany przez króla Heroda Agryppę I Żydom na stracenie. Jednak anioł Pański wybawił go cudownie od niechybnej śmierci (Dz 12, 1-17).
Niebawem po uwolnieniu Piotr udał się do Antiochii, gdzie założył swoją stolicę (Ga 2, 11-14). Stamtąd podążył do Małej Azji i Koryntu (2 P 1, 1), aby wreszcie osiąść na stałe w Rzymie. Tu także poniósł śmierć męczeńską za panowania cesarza Nerona ok. 64 roku, umierając na krzyżu, jak mu to zapowiedział Chrystus (J 21, 18-19). O pobycie Piotra w Rzymie i jego śmierci piszą między innymi: św. Klemens Rzymski (+ ok. 97), List do Koryntian, 5; św. Ignacy z Antiochii (+ ok. 117), List do Rzymian 4, 3; św. Dionizy z Koryntu (+ 160); św. Ireneusz (+ 202); Euzebiusz – Historia Kościoła 2, 25, 8; św. Kajus Rzymski (+ 296) i wielu innych.

Święty Piotr ApostołŚw. Piotr zostawił dwa listy, które należą do ksiąg Pisma świętego Nowego Testamentu. Dyktował je swojemu uczniowi Sylwanowi (1 P 5, 12). Wyróżniają się one niezwykłą plastyką i ekspresją. Jako zwierzchnik Kościoła Piotr ma odwagę przestrzec wiernych przed zbyt dowolnym tłumaczeniem pism Pawła Apostoła (2 P 3, 14-16). Pierwszy list Piotr pisał ok. 63 r., przed prześladowaniem wznieconym przez Nerona. Pisał go z Rzymu. Drugi list, pisany również z Rzymu, prawdopodobnie został zredagowany w więzieniu, gdyż Piotr pisze o swojej rychłej śmierci. Tak więc list powstał w 64 lub 67 roku (2 P 1, 14).
O wielkiej popularności św. Piotra świadczą liczne apokryfy. Na pierwszym miejscu należy do nich Ewangelia Piotra, której fragment udało się przypadkowo odnaleźć w roku 1887 w Achmin w Górnym Egipcie. Mogła powstać już w latach 120-130 po Chrystusie. Kerygma Piotra – to rodzaj homilii. Powstała ona również ok. roku 130 i ma zabarwienie gnostyckie. Apokalipsa św. Piotra należała kiedyś do najbardziej znanych apokryfów. Pochodzi ona również z początków chrześcijaństwa, odnaleziona została w roku 1887 wraz z Ewangelią Piotra. Zawiera opis sądu i losu dusz po śmierci. Wreszcie apokryf już znacznie późniejszy, z V w., Dzieje Piotra i Pawła. Autor tak niepodzielnie łączy losy obu Apostołów, że oznacza datę ich śmierci nie tylko w jednym roku, ale nawet w jednym dniu. Nadto według autora obydwaj Apostołowie zostali pochowani w jednym miejscu. Wyznaczoną przez autora tego apokryfu datę śmierci przyjęło Martyrologium Rzymskie.

Śmierć św. Piotra ApostołaŚw. Piotr poniósł śmierć męczeńską według podania na wzgórzu watykańskim. Miał być ukrzyżowany według świadectwa Orygenesa głową w dół na własną prośbę, gdyż czuł się niegodnym umierać na krzyżu jak Chrystus. Cesarz Konstantyn Wielki wystawił ku czci św. Piotra nad jego grobem bazylikę. Obecna bazylika Św. Piotra w Rzymie pochodzi z wieku XVI-XVII, zbudowana została w latach 1506-1629. Teren wokół bazyliki należy do Państwa Watykańskiego, istniejącego w obecnym kształcie od roku 1929 jako pozostałość dawnego państwa papieży. Liczy ono 0,44 km2 powierzchni i zamieszkuje je ok. 1000 ludzi. Bazylika wystawiona na grobie św. Piotra jest symbolem całego Kościoła Chrystusa. Rocznie nawiedza ją kilkanaście milionów pielgrzymów i turystów z całego świata. W czasie prac archeologicznych przeprowadzonych w podziemiach bazyliki św. Piotra w latach 1940-1949 znaleziono pod konfesją (pod głównym ołtarzem bazyliki) grób św. Piotra.
Oprócz tej najsłynniejszej świątyni, wystawionej ku czci św. Piotra Apostoła, w samym Rzymie istnieją ponadto: kościół św. Piotra na Górze Złotej (Montorio), czyli na Janikulum, zbudowany na miejscu, gdzie Apostoł miał ponieść śmierć męczeńską; kościół św. Piotra w Okowach, wystawiony na miejscu, gdzie św. Piotr miał być więziony; kościół świętych Piotra i Pawła; kościółek „Quo vadis” przy Via Appia, wystawiony na miejscu, gdzie Chrystus według podania miał zatrzymać Piotra, usiłującego opuścić Rzym.

Św. Piotr, pierwszy papież, jest patronem m. in. diecezji w Rzymie, Berlinie, Lozannie; miast: Awinionu, Biecza, Duszników Zdroju, Frankfurtu nad Menem, Genewy, Hamburga, Nantes, Poznania, Rygi, Rzymu, Trzebnicy; a także blacharzy, budowniczych mostów, kowali, kamieniarzy, marynarzy, rybaków, zegarmistrzów. Wzywany jako orędownik podczas epilepsji, gorączki, febry, ukąszenia przez węże.

W ikonografii św. Piotr ukazywany jest w stroju apostoła, jako biskup lub papież w pontyfikalnych szatach. Od IV w. (medalion z brązu – Watykan, mozaika w S. Clemente) ustalił się typ ikonograficzny św. Piotra – szerokie rysy twarzy, łysina lub lok nad czołem, krótka, gęsta broda. Od XII wieku przedstawiany jest jako siedzący na tronie. Atrybutami Księcia Apostołów są: anioł, kajdany, dwa klucze symbolizujące klucze Królestwa Bożego, kogut, odwrócony krzyż, księga, łódź, zwój, pastorał, ryba, sieci, skała – stanowiące aluzje do wydarzeń w jego życiu, tiara w rękach.

Święty Paweł ApostołPaweł pochodził z Tarsu w Cylicji – Mała Azja (Dz 21, 39; 22, 3). Urodził się jako obywatel rzymski, co dawało mu pewne wyróżnienie i przywileje. W naglących wypadkach umiał z tego korzystać (Dz 16, 35-40; 25, 11). Nie wiemy, jaką drogą Paweł to obywatelstwo otrzymał: być może, że całe miasto rodzinne cieszyło się tym przywilejem; możliwe, że rodzina Apostoła nabyła lub po prostu kupiła sobie ten przywilej, bowiem i tą drogą także można było otrzymać obywatelstwo rzymskie w owych czasach (Dz 22, 28).
Szaweł urodził się w Tarsie ok. 8 roku po narodzeniu Chrystusa (niektórzy badacze podają czas między 5 a 10 rokiem). Jego rodzina chlubiła się, że pochodziła z rodu Beniamina, co także i Paweł podkreślał z dumą (Rz 11, 1). Dlatego otrzymał imię Szaweł (spolszczona wersja hebrajskiego Saul) od pierwszego i jedynego króla Izraela z tego rodu (panował w wieku XI przed Chrystusem). Rodzina Szawła należała do faryzeuszów – najgorliwszych patriotów i wykonawców prawa mojżeszowego (Dz 23, 6). Uczył się rzemiosła – tkania płótna namiotowego. Po ukończeniu miejscowych szkół – a trzeba przyznać, że Paweł zdradza duże oczytanie (por. Tt 1, 12) – w wieku ok. 20 lat udał się Apostoł do Palestyny, aby w Jerozolimie „u stóp Gamaliela” pogłębiać swoją wiedzę skrypturystyczną i rabinistyczną (Dz 22, 3). Nie znał Jezusa. Wiedział jednak o chrześcijanach i szczerze ich nienawidził, uważając ich za odstępców i odszczepieńców. Dlatego z całą satysfakcją asystował przy męczeńskiej śmierci św. Szczepana (Dz 7, 58). Nie mając jednak pełnych lat 30, nie mógł wykonywać wyroku śmierci na diakonie. Pilnował więc szat oprawców i zapewne pilnie ich zachęcał, aby dokonali egzekucji (Dz 7, 58-60).

Nawrócenie pod DamaszkiemKiedy tylko Szaweł doszedł do wymaganej pełnoletności, udał się do najwyższych kapłanów i Sanhedrynu, aby otrzymać listy polecające do Damaszku. Dowiedział się bowiem, że uciekła tam spora liczba chrześcijan, chroniąc się przed prześladowaniem, jakie wybuchło w Jerozolimie (Dz 9, 1-3). Gdy Szaweł był blisko murów Damaszku, spotkał go Chrystus, powalił na ziemię, oślepił i w jednej chwili objawił mu, że jest w błędzie; że nauka, którą on tak zaciekle zwalczał, jest prawdziwą; że chrześcijaństwo jest wypełnieniem obietnic Starego Przymierza; że Chrystus nie jest bynajmniej zwodzicielem, ale właśnie tak długo oczekiwanym i zapowiadanym Mesjaszem. Było to w ok. 35 roku po narodzeniu Chrystusa, a więc drugim po Jego śmierci.
Po swoim nawróceniu Szaweł został ochrzczony przez Ananiasza, któremu Chrystus polecił to w widzeniu (Dz 9, 10-18). Po chrzcie Szaweł rozpoczął nową erę życia: głoszenia Chrystusa. Najpierw udał się na pustkowie, gdzie przebywał prawdopodobnie kilka miesięcy. Tam Chrystus bezpośrednio wtajemniczył go w swoją naukę (Ga 1, 11-12). Paweł przestudiował i przeanalizował na nowo Stare Przymierze. Następnie, po powrocie do Damaszku, przez 3 lata nawracał jego mieszkańców. Zawiedzeni Żydzi postanowili zemścić się na renegacie i czyhali na jego zgubę. Zażądali więc od króla Damaszku Aretasa, by wydał im Szawła. Szaweł jednak uciekł w koszu spuszczonym z okna pewnej kamienicy przylegającej do muru miasta. Udał się następnie do Jerozolimy i przedstawił się Apostołom. Powitano go ze zrozumiałą rezerwą. Tylko dzięki interwencji Barnaby, który wśród Apostołów zażywał wielkiej powagi, udało się przychylnie nastawić Apostołów do Pawła. Ponieważ jednak także w Jerozolimie przygotowywano na Apostoła zasadzki, musiał chronić się ucieczką do rodzinnego Tarsu.

Święty Paweł ApostołStamtąd wyprowadził Pawła na szerokie pola Barnaba. Razem udali się do Antiochii, gdzie chrześcijaństwo zapuściło już korzenie. Tamtejszej gminie nadali niezwykły rozwój przez to, że kiedy wzgardzili nimi Żydzi, oni udali się do pogan. Ci z radością przyjmowali Ewangelię tym chętniej, że Paweł i Barnaba zwalniali ich od obrzezania i prawa żydowskiego, a żądali jedynie wiary w Chrystusa i odpowiednich obyczajów. Zostali jednak oskarżeni przed Apostołami, że wprowadzają nowatorstwo. Doszło do konfliktu, gdyż obie strony i tendencje miały licznych zwolenników. Zachodziła obawa, że Apostołowie w Jerozolimie przychylą się raczej do zdania konserwatystów. Sami przecież pochodzili z narodu żydowskiego i skrupulatnie zachowywali prawo mojżeszowe.
Na soborze apostolskim jednakże (49-50 r.) miał miejsce przełom. Apostołowie, dzięki stanowczej interwencji św. Piotra, orzekli, że należy pozyskiwać dla Chrystusa także pogan, że na nawróconych z pogaństwa nie należy nakładać ciężarów prawa mojżeszowego (Dz 15, 6-12). Było to wielkie zwycięstwo Pawła i Barnaby. Od tej pory Paweł rozpoczyna swoje cztery wielkie podróże. Wśród niesłychanych przeszkód tak natury fizycznej, jak i moralnej, prześladowany i męczony, przemierza obszary Syrii, Małej Azji, Grecji, Macedonii, Italii i prawdopodobnie Hiszpanii, zakładając wszędzie gminy chrześcijańskie i wyznaczając w nich swoich zastępców. Oblicza się, że w swoich czterech podróżach, wówczas tak bardzo wyczerpujących i niebezpiecznych, Paweł pokonał ok. 10 tys. km dróg morskich i lądowych. Pierwsza wyprawa miała miejsce w latach 44-49: Cypr-Galacja, razem z Barnabą i Markiem; druga – w latach 50-53: Filippi-Tesaloniki-Berea-Achaia-Korynt, razem z Tymoteuszem i Sylasem; trzecia – w latach 53-58: Efez-Macedonia-Korynt-Jerozolima.
Aresztowany został w Jerozolimie w 60 r. Kiedy namiestnik zamierzał wydać Pawła Żydom, ten odwołał się do cesarza. Przebywał jednak w więzieniu w Cezarei Palestyńskiej ponad dwa lata, głosząc i tam Chrystusa. W drodze do Rzymu statek wiozący więźniów rozbił się u wybrzeży Malty. Na wyspie Paweł spędził trzy zimowe miesiące, w czasie których nawrócił mieszkańców. W Rzymie także jakiś czas spędził jako więzień, aż dla braku dowodów winy (Żydzi z Jerozolimy się nie stawili) został wypuszczony na wolność. Ze swojego więzienia w Rzymie Paweł wysłał szereg listów do poszczególnych gmin i osób. Po wypuszczeniu na wolność zapewne udał się do Hiszpanii (Rz 15, 24-25), a stamtąd powrócił do Achai. Nie wiemy, gdzie został ponownie aresztowany. Jednak sam fakt, że go tak pilnie poszukiwano, wskazuje, jak wielką powagą się cieszył.

Święty Paweł ApostołOk. 67 (lub 66) roku Paweł poniósł śmierć męczeńską. Według bardzo starożytnego podania św. Paweł miał ponieść śmierć od miecza (jako obywatel rzymski). Nie jest znany dzień jego śmierci, za to dobrze zachowano w pamięci miejsce jego męczeństwa: Aquae Silviae za Bramą Ostyjską w Rzymie. Ciało Męczennika złożono najpierw w posiadłości św. Lucyny przy drodze Ostyjskiej. W roku 284 za czasów prześladowania, wznieconego przez cesarza Waleriana, przeniesiono relikwie Apostoła do katakumb, zwanych dzisiaj katakumbami św. Sebastiana przy drodze Apijskiej. Być może na krótki czas spoczęły tu także relikwie św. Piotra. Po edykcie cesarza Konstantyna Wielkiego (313) ciało św. Piotra przeniesiono do Watykanu, a ciało św. Pawła na miejsce jego męczeństwa, gdzie cesarz wystawił ku jego czci bazylikę pod wezwaniem św. Pawła.
Z pism apokryficznych o św. Pawle można wymienić: Nauczanie Pawła o zabarwieniu gnostyckim. Dzieje Pawła w przekładzie koptyjskim odnalazł i opublikował C. Schmidt w roku 1905. Autor opisuje w nim wydarzenie znane z Dziejów Apostolskich, dołącza na pół fantastyczne dzieje św. Tekli oraz apokryficzną korespondencję św. Pawła z Koryntianami, wreszcie opis męczeństwa Apostoła. Według Tertuliana dzieje te napisał pewien kapłan z Małej Azji około roku 160-170. Autor za podszywanie się pod imię Apostoła został kanonicznie ukarany. Apokalipsa św. Pawła to opis podróży Pawła pod przewodnictwem anioła w zaświaty. Opisuje spotkanie w niebie z osobami, znanymi z Pisma świętego Starego i Nowego Przymierza, oraz w piekle – z osobami przewrotnymi. Dzieło to odnalazł Konstantyn Tischendorf w roku 1843 na Górze Synaj w tamtejszym klasztorze prawosławnym. Wreszcie dużą wrzawę wywołał kiedyś spór o Korespondencję św. Pawła z Seneką. Nawet św. Hieronim i św. Augustyn błędnie opowiedzieli się za autentycznością tego dzieła.

Święty Paweł ApostołPaweł jest autorem 13 listów do gmin chrześcijańskich, włączonych do ksiąg Nowego Testamentu. Jest patronem licznych zakonów, Awinionu, Berlina, Biecza, Frankfurtu nad Menem, Poznania, Rygi, Rzymu, Saragossy oraz marynarzy, powroźników, tkaczy.
W czasie pontyfikatu papieża Benedykta XVI Kościół obchodził Rok św. Pawła w związku z jubileuszem 2000 lat od narodzin Apostoła Narodów (2008-2009).

W ikonografii przedstawiany jest w długiej tunice i płaszczu. Jego atrybutami są: baranek, koń, kość słoniowa, miecz.

*****
EWANGELIA
Mt 16,13-19
Tobie dam klucze królestwa niebieskiego

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza
Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?” A oni odpowiedzieli: „Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków”. Jezus zapytał ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?”. Odpowiedział Szymon Piotr: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”. Na to Jezus mu rzekł: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr Opoka, i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego: cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”.
Oto słowo Pańskie.

ROZWAŻANIA DO CZYTAŃ

Apostołowie Piotr i Paweł są filarami, na których Chrystus zbudował Kościół. Piotr jest „Opoką” i pierwszym wśród uczniów. Paweł, choć nie należał do grona Dwunastu, to jednak został wybrany przez Pana, aby zanieść Ewangelię poganom. Piotr – mimo ludzkiej słabości – przez całe życie, aż do męczeńskiej śmierci, potwierdzał wyznanie złożone pod Cezareą Filipową: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”. Paweł, świadom łaski, jakiej doświadczył od zmartwychwstałego Pana, pragnął, aby przez niego „dopełniło się głoszenie Ewangelii i żeby wszystkie narody je posłyszały”. Dziękujemy dzisiaj Bogu za tych Bożych „szaleńców”, którzy bez wahania oddali życie za Chrystusa i dzięki którym także my w Niego wierzymy.
Jakub Kruczek OP, „Oremus” czerwiec 2008, s. 124
Więcej na: Ewangelia dla nas


Kategoria: Aktualności, Świeto, Święci Tagged: Święci Apostołowie Piotr i Paweł

Św. Ojciec Pio – wskazówki, jak słuchać swojego Anioła Stróża

$
0
0

Ojciec Pio bardzo dobrze znał anioły i spotykał się z nimi przez całe swoje życie. Otrzymywał także wewnętrzne przekazy i musiał rozpoznawać, czy są to pokusy oraz jak powinien na nie reagować.

W liście, który napisał 15 lipca 1913 roku do Annity, przekazuje jej (jak i nam) kilka nieocenionych porad odnoszących się do tego jak współpracować z naszym Aniołem Stróżem, reagować na pokusy serca i jak się modlić za jego wstawiennictwem.

1. Obecność
Ojciec Pio mówi o tym, że Bóg, ale też Maryja i nasz Anioł Stróż powinni być w centrum naszego życia. 

„Droga Córko Jezusa, Niech Twoje serce będzie zawsze świątynią Ducha Świętego. Niech Jezus roznieci ogień swojej miłości w Twojej duszy i niech zawsze uśmiecha się do Ciebie, tak jak do wszystkich dusz, które kocha. Niech Przenajświętsza Maryja uśmiecha się do Ciebie w czasie wszystkich wydarzeń Twego życia i obficie uzupełnia pustkę nieobecności ziemskiej matki. Niech Twój dobry Anioł Stróż zawsze dogląda Ciebie i będzie Twoim przewodnikiem na trudnej ścieżce Twego życia. Niech zawsze utrzymuję Cię w chwale Jezusa i niech utrzymuje w swych dłoniach byś nogi na kamieniu nie mogła zranić. Niech ochrania Cię pod swymi skrzydłami od wszelkich oszustw tego świata i jego zła”.

2. Docenienie pracy Anioła
Ojciec Pio prosi Anitę o docenienie swojego Anioła Stróża. Wszyscy wiemy o jego obecności, ale w rzeczywistości nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo pomaga nam w codziennym życiu oraz w relacji z samym Bogiem.

„Annito, miłuj wielką pobożność tego dobrego anioła. Jakże pocieszające jest wiedzieć, że mamy ducha, który od łona matki, aż po nasz grób, nigdy nas nie opuści nawet na chwilę, nawet wtedy gdy jesteśmy skłonni do grzechu. Ten niebiański duch prowadzi nas i chroni jak brata, przyjaciela. Pocieszające jest również wiedzieć, że ten anioł modli się za nas nieustannie, i przedstawia Bogu wszystkie nasze dobre uczynki, nasze myśli, nasze pragnienia, jeśli tylko są czyste… nie zapominaj o tym niewidzialnym towarzyszu, zawsze obecnym, zawsze skłonnym nas wysłuchać i zawsze gotowym pocieszyć”.

3. Nigdy nie mów, że jesteś sam
„Nigdy nie mów, że zostałaś sama ze swoimi trudnościami; Nigdy nie mów, że nie masz nikogo dla kogo możesz otworzyć swoje serce i zaufać. Byłaby to ogromna niesprawiedliwość dla niebiańskiego posłańca”. – Zawsze jest ktoś, komu możesz powierzyć swoje problemy.

4. Bądź uważny na zło
Anioł Stróż jest przy nas cały czas, ale często musimy umieć rozróżnić czy słuchamy swojego dobrego anioła czy może tego złego. Ojciec Pio bardzo jasno pokazuje nam swój sposób widzenia na temat wewnętrznej walki i udziela nam wskazówek na pokonywanie trudności.

„Jeżeli chodzi o wewnętrzne głosy, nie przejmuj się, zachowaj spokój. To czego musisz unikać to nadmierne przywiązanie Twojego serca do tych słów. Nie poświęcaj im zbyt dużo uwagi. (…) Nie daj sobie zamieszać w głowie, próbując rozpoznać, które wewnętrzne przesłanie pochodzi od Boga. Jeśli Bóg jest ich autorem, jednym z głównych znaków jest to, że gdy słyszysz te głosy, wpierw napełniają Twoją duszę strachem i zmieszaniem, ale później doświadczasz Boskiego pokoju. Kiedy autorem wewnętrznych dialogów jest wróg, wtedy zaczyna się fałszywa ochrona, a następnie agitacja i bardzo złe samopoczucie”.


Kategoria: Pomoc duchowa, Święci Tagged: Aniol Stroz, św. Ojciec Pio

Dlaczego o. Pio powiedział księdzu Dolindo, że w jego duszy jest niebo?

$
0
0

Jaki to miało sens? Czy ks. Dolindo zostanie świętym? Jakie cuda dokonały się, dzięki jego pokornej postawie wobec Boga i Maryi?

– To jest świadectwo świadka z pierwszej ręki, osoby, która towarzyszyła ks. Dolindo najbliżej, bo opiekowała się nim przez ostatnie dziesięć lat po udarze i była także w momencie jego śmierci. Zanotowała ogromną ilość zdarzeń, które pokazują przede wszystkim niezwykle intymną relację o Dolindo z Panem Bogiem – mówił ks. prof. Robert Skrzypczak. Za: Gosc.pl

Święty Andrzej Bobola, Patron Polski – opis męczeństwa

$
0
0

OPIS MĘCZEŃSTWA ŚW. ANDRZEJA BOBOLI

Z Andrzeja zdarto suknię kapłańską, na pół obnażonego zaprowadzono pod płot, przywiązano go do słupa i zaczęto bić nahajami. Kiedy ani namowy, ani krwawe bicie nie złamało kapłana, aby się wyrzekł wiary, oprawcy ucięli świeże gałęzie wierzbowe, upletli z niej koronę na wzór Chrystusowej i włożyli ją na jego głowę tak, aby jednak nie pękła czaszka. Zaczęto go policzkować, aż wybito mu zęby, wyrywano mu paznokcie i zdarto skórę z górnej części ręki. Odwiązali go wreszcie oprawcy i okręcili sznurem, a dwa jego końce przymocowali do siodeł. Andrzej musiał biec za końmi, popędzany kłuciem lanc. W Janowie przyprowadzono go przed dowódcę. Ten zapytał: „Jesteś ty ksiądz?”. „Tak”, padła odpowiedź, „moja wiara prowadzi do zbawienia. Nawróćcie się”. Na te słowa dowódca zamierzył się szablą i byłby zabił Andrzeja, gdyby ten nie zasłonił się ręką, która została zraniona.
Kapłana zawleczono więc do rzeźni miejskiej, rozłożono go na stole i zaczęto przypalać ogniem. Na miejscu tonsury wycięto mu ciało do kości na głowie, na plecach wycięto mu skórę w formie ornatu, rany posypywano sieczką, odcięto mu nos, wargi, wykłuto mu jedno oko. Kiedy z bólu i jęku wzywał stale imienia Jezus, w karku zrobiono otwór i wyrwano mu język u nasady. Potem powieszono go twarzą do dołu. Uderzeniem szabli w głowę dowódca zakończył nieludzkie męczarnie Andrzeja Boboli dnia 16 maja 1657 roku.
Kozacy wkrótce wycofali się do miasta. Ciało Męczennika przeniesiono do miejscowego kościoła. Jezuici przenieśli je potem do Pińska i pochowali w podziemiach kościoła klasztornego. Po latach o miejscu pochowania Andrzeja zapomniano. Dnia 16 kwietnia 1702 roku Andrzej ukazał się rektorowi kolegium pińskiego i wskazał, gdzie w krypcie kościoła pod ołtarzem głównym znajduje się jego grób.
Czytaj więcej na: https://ewangeliadlanas.wordpress.com

Viewing all 84 articles
Browse latest View live